Do rodziców małoletnich

– Ignaś, popatrz tu! Nie, nie w tamtą stronę, tu na mnie patrz!
– Tato chodź tu do mnie, ja chcę z tobą pojechać!
– Przecież jestem!
– Nie, nie jesteś!

 

… powiedział rozżalony kilkulatek do ojca, który nie był. A gdy go nie było, był ukryty za swoim telefonem. Robił zdjęcia swojemu synowi. Czy to niewłaściwe?

 

Chadzając sobie w różne miejsca, obserwuję ludzi.  Obserwuję rodziców kilkulatków, którzy z nimi są – ciałem. Ale nie duchem. Duchem są w telefonach – albo coś scrollują, machinalnie tylko kontrolując, czy dziecko właśnie nie traci życia, albo są jak opętani paparazzi.

 

To teraz tak: czy jako dorosły, wyobrażasz sobie wyjść  do parku z ukochaną osobą, gdy ta przez cały czas robi ci zdjęcia? Nie rozmawia  z tobą zbytnio, tylko przekazuje instrukcje. Nie patrzy ci w oczy, tylko namierza je aparatem. Nie prowadzi z tobą rozbudowanych dialogów, bo przecież jedno zdjęcie potrafi wyrazić więcej niż tysiące słów.  I tak latami trwa wasz związek. Kilka lat później już nie jesteś tak atrakcyjny, atrakcyjna jako fotomodel, fotomodelka, więc dla odmiany cała wasza komunikacja kręci się wokół informowania co do sytuacji w szkole.

 

Nawet nie wiecie, ile razy chciałam podejść do jednego czy drugiego millenialsa, któremu zdarzyło się spłodzić dziecko, potrząsnąć nim i krzyknąć:

– Człowieku!! Życie przecieka ci przez palce! Ile jeszcze tych fotek potrzebujesz?! Zacznij być prawdziwym, obecnym rodzicem!!

 

 

 

Człowieku, rodzicu

 

 

Ile jeszcze twoje dziecko ma być Twoim fotomodelem?
Ile razy po przyjściu do domu i kiedykolwiek w przyszłości przejrzysz te zdjęcia, filmiki i będziesz się nimi nieustannie zachwycał? (odpowiem : zero) a swój czas straciłeś, minął bezpowrotnie.
Ile osób wokoło będziesz maltretował tymi fotkami?
Jak zamierzasz uczyć dziecko empatii i uważności, skoro traktujesz je przedmiotowo?
Ile zdjęć masz ze swojego dzieciństwa? Czy twoi rodzice uwieczniali na kliszy czy kamerze każdy twój krok ? Jesteś z tego powodu dziś mniej szczęśliwy?
Pewnie byłeś dzieckiem z kluczem na szyi. Taki był klimat. Dziś ze swojego dziecka robisz równie samotne stworzenie, które zasługuje na Twoją uwagę tylko w obiektywie.
Czy Twoje dziecko zna w ogóle Twoją twarz, oczy? Czy ono zna siebie bez kontekstu zdjęć?

Życie trwa tu i teraz.
Nie ma go na viralu (gdy wrzucasz coś do sieci, ta chwila już przeminęła) ani w wieczornym poście. Ten wypad do parku się już nie powtórzy – on się już zakodował w głowie Twojego dziecka jako „wspomnienie”. A być może będzie czymś zupełnie niewartym uwagi – bo nie będzie w nim Ciebie.
Masz niepowtarzalną szansę, żeby kreować dobre wspomnienia u swojej rodziny – kiedyś te wspomnienia mogą zamienić się w wartościowe lekcje. Nie chciej, by Twoje dziecko na pierwszej rozmowie o pracę wymieniało etat fotomodela – wolontariusza. Zostaw w domu telefon. Albo całkowicie go wyłącz – nie zginiesz od tego, niczego nie przegapisz. Wszystko to, co najbardziej wartościowe, przeżyjesz, a nie nagrasz. Rób tak jak ja z mężem – wspólne zdjęcie robimy raz w roku. I tyle! To wystarczy. Rób dziecku jedno zdjęcie na pół roku – to naprawdę wystarczy. Tym bardziej wartościowe będzie. 

 

Liczy się tylko obecność. I Bóg przedstawił się jako „Ja Jestem” – bycie wprawia w ruch. Nie statystuj. Nie marionetkuj. Bądź. Rodzicem, Który Jest.