Zmieniłam zdanie i Ty też możesz!

Chciałam napisać kolejną część z serii Jak zrobić niebo na ziemi,  ale… zmieniłam zdanie. Uznałam, że muszę napisać o zmienianiu zdania właśnie :- )

Odkąd pamiętam, czułam w obowiązku się stale określać. Jeśli raz powiedziałam, że lubię muzykę reggae, to nic nie było w stanie zmienić mojego zdania w tej kwestii. Jeśli już się zdeklarowałam jako wyznawczyni określonego nurtu religijnego, uznałam, że tak właśnie musi pozostać do końca mojego życia. Przez lata moim śmiesznym kompleksem był brak jednego charakteru pisma – po którym można by mnie poznać. Ubolewałam nad tym okrutnie, bo każdy z moich znajomych miał jakieś charakterystyczne pismo, a moje różniło się diametralnie w obrębie 2 zdań!

Ale wcześniej było inaczej. Gdy byłam dzieckiem, chciałam wszystkiego spróbować: raz prosiłam mamę, by zapisała mnie na zajęcia taneczne, za miesiąc błagałam o kurs judo, twierdząc, że walka to mój żywioł. W międzyczasie pragnęłam uczyć się jazdy figurowej …. Koniec końców mama nigdy nie zapisała mnie na nic twierdząc, że to i tak bez sensu bo ja STALE ZMIENIAM ZDANIE to znaczy, że nie wiem, czego chcę. I tak to zapamiętałam: zmieniać zdanie, to nie wiedzieć, czego się chce. To być niepoważnym. To …. nie być określonym, jasnym człowiekiem!
Symbolem zmian zachodzących w moim życiu od zawsze były włosy; ileż osób wypowiedziało zdanie: Iwona codziennie wygląda inaczej!
Największą potwarzą było dla mnie stwierdzenie, że ZMIENIAM ZDANIE! co zabrzmiało mniej więcej tak: Jesteś tak niestała, że nie można cię traktować poważnie. No tak, gdzieś to już słyszałam. Okej, od dziś nie ma próbowania!

Co ciekawe, byłam przekonana o stałości swoich decyzji tak bardzo, że w wieku 19 lat zrobiłam sobie nawet tatuaż na ramieniu; serce z inicjałami mojego byłego. Właśnie: byłego.
Bo kilka lat później również zmieniłam zdanie…

w Ameryce panuje ciekawy trend; jeśli ktoś jest w roku 2015 za Partią Republikańską, to wcale nie znaczy, że w 2016 też za nią będzie. Równie dobrze może spodobać mu się bardziej program Partii Demokratów – czyli na polski, chłopski rozum, jeśli w tym roku popierasz PO, nic nie stoi na przeszkodzie, byś za rok skandował hasła PiSu. Nie do wyobrażenia w Polsce!
Bo nawet partie nas określają; mówimy, że ten czy tamten to stary PiS-ior a tamta to zatwardziała komunistka.  Wszystko u nas ma za zadanie budować tradycję, nawet nasze osobiste upodobania.

Tymczasem: od zawsze nienawidziłam ciepłych pomidorów. Ale to się zmieniło w zeszłym roku. Przez kilka lat nie piłam w ogóle alkoholu. Ale to też się zmieniło.
Ze mną nie ma właściwie nic pewnego; dzisiaj odmawiam w gościnie piwa, ale następnym razem chętnie je wypiję. Najczęściej piję z sokiem i przez słomkę, ale jeśli mnie zaprosisz i zaoponuję; Nie! Tylko bez soku i słomki!  – nie dziw się. Nie mam żadnej tradycji w życiu i nie ubolewam z tego powodu. Prócz niedzielnych obiadów z teściami; czuję się jak szaleniec, kultywując co tydzień to samo, z nieśmiertelnym rosołem w roli głównej. Do dziś, przez 5 lat jest to dla mnie przezabawne doświadczenie.
Zamiast tradycji, poczucie bezpieczeństwa daje mi coś innego.
Wierzę, że dla każdego człowieka ważne jest poczucie bezpieczeństwa. A to wcale, uwierzcie mi na słowo, nie oznacza stałości we wszystkim i rozwijaniu tradycji. Poczucie bezpieczeństwa to wg mnie spójność między tym, co myślimy, mówimy a robimy. Ale to także wyższe wartości, które się wybiera; miłość, honor, godność, wiara – i one są niezmienne. utożsamiam to również z działaniem Boga: jest stały, niezmienny w swojej miłości do człowieka, a działa w jego życiu zupełnie inaczej za każdym razem-za każdym razem w obrębie nawet tego samego człowieka potrzebne są inne środki! I najczęściej są one zaskakujące, niepowtarzalne!

Zmiany są potrzebne. Te myślowe zwłaszcza. W przeciwnym razie stale tkwilibyśmy w błędzie. Po zmianach poznałam, że tak naprawdę pogłębiam swoją osobowość, doświadczam więcej, mam szersze spektrum na wiele spraw.
Gdyby nie zmiany, tkwiłabym w bezsensownym związku, nie rozwijałabym się duchowo, nie szokowała ludzi wokół swoim coraz to nowszym image. Bo kiedy powinniśmy się określić co do każdego detalu w naszym życiu? I czy to świadczy o naszej dojrzałości, albo całej osobie, jaką odbiera otoczenie?
Zmiany sprawiły, że poznałam wielu ciekawych ludzi i mogłam znaleźć z nimi wspólny język. Gdy zamieniłam jogę na krav maga, oprócz tego, że w moim życiu nastąpiła najbardziej znacząca zmiana, to dzisiaj mogę pogadać o tym z kimś, kto też trenuje lub trenował. Zarówno o krav maga jak i o jodze.
Gdy wrzuciłam –w ramach zmiany – tryb ćwiczeń zamiast okupywania kanapy, mogłam dodać otuchy tym, co jeszcze na kanapę wracają; wiedziałam, jak trudno się przemóc, ale wiedziałam też, co daje ta zmiana. Dzisiaj znów raczej jestem kanapowcem.
Dzisiaj mam też dom, ale rozumiem każdego, kto go nie ma, a bardzo by chciał; mój wrodzony tryb ustawiony na notoryczne zmiany sprawił, że przez lata tułałam się od lokalu do lokalu.

Mam kolegę, z którym zawsze umawiamy się na zasadzie: Spotkamy się, jak będziemy mieli ochotę się spotkać.
Ostatnio mieliśmy w planach iść do kina. Ale on zna mnie, a ja jego, zatem zadzwonił do mnie dzień przed pytając, czy nadal mam nastrój na kino. Zapytałam; A czy ja go kiedykolwiek miałam? Po prostu nic mnie ostatecznie nie przekonało! –odparł „O.K.” i nie było sprawy :- ) Wkurzałaby Cię taka sytuacja? To wyobraź sobie taką: Idziemy z mężem lub kolegą do kawiarni. Zanim usadowię się na dobre, zmieniamy miejscówkę z 3 razy. I sądziłam, że tylko ja >tak mam<. Dopóki nie poznałam M. Otóż rzeczony kolega (ten od niedoszłego kina) potrafi chodzić w kółko po mieście przez pół godziny i nie znaleźć zadowalającego miejsca! Wszędzie jest coś nie tak; a to stoliki za blisko drogi, a to zbyt małe blaty stolików, a to nie mają takiego piwa, jak on by chciał, a to za dużo ludzi…. Para leciała mi już z uszu, gdy wtem pomyślałam, że przecież ja mam tak samo!
Stale coś zmieniam, stale zmieniam zdanie, poglądy,  fryzurę, ale jakoś w sposób naturalny zagnieździły się we mnie sprawy, co do których nie zmieniam zdania. Ty zapewne też takie masz? Nazywam je sprawami najważniejszymi. Nawet, jeśli w życiu zmieniają się cały czas priorytety – bo przecież na różnych etapach życia, a nawet w obrębie 1 dnia! – coś innego może być ważniejsze, to są sprawy najważniejsze, których często się samemu nie ustalało. Je się po prostu czuło – że tak musi być, bo bez tego nie jestem sobą. Te sprawy ulegają czasem degradacji pod wpływem złych przeżyć. Jeśli na przykład dla kogoś zawsze najważniejsza była miłość, ale się zawiódł, może postawić sobie na jej miejsce coś innego, co już nie będzie jego, ale z czasem się przyzwyczai.
Fajnie jest, gdy możemy sprawy najważniejsze odkryć i pozostać im wiernym.

Czasem używamy bardzo wygodnego słowa: muszę, nie mogę. Na przykład: No wiesz, pojechałbym z tobą tam, ale muszę zostać w domu. Poszłabym na te urodziny, ale muszę dokończyć pracę…
Często pod tym musem kryje się po prostu: Zmieniłam zdanie, nie mam ochoty spędzać całego wieczoru w tym towarzystwie, i tak nikogo nie znam.
Ale tego nie mówimy wprost.

Tylko krowa nie zmienia zdania

Zmiana zdania bywa ratująca. Na przykład, jeśli uczymy się asertywności, lub coś jest nam bardzo nie na rękę. Zmieniając zdanie (nie mylić z niesłownością!) budujemy siebie. Dowiadujemy się, z czego tak naprawdę się składamy, co jest dla nas ważne, poznajemy swoje mocne i słabe strony. Doświadczamy. i stale możemy pamiętać, że

Najbardziej stałą rzeczą w życiu jest zmiana

 

Macie problem ze zmienianiem zdania? I jak postrzegacie osoby, które często zmieniają zdanie?

zmienianie zdania,zmiana poglądów,próbowanie rożnych rzeczy,empiria,doświadczanie