Czego nas uczą amerykańskie filmy? Cz. 2

 

Kino jest częścią kultury. Jest także częścią popkultury – czyli łatwo dostępnej kultury dla mas. Produkcje filmowe zawsze przekazywały jakieś treści; celowo, zmuszając widza do refleksji oraz podprogowo, działając na podświadomość.

O ile fascynuje mnie kultura amerykańska, o tyle upatruję w niej wiele zagrożeń, zatem nie omieszkałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami – jeśli jeszcze nie czytałaś, czytałeś części 1. – zapraszam tutaj.
Dziś lecimy z kolejnymi odkryciami – pisząc ten post włączyłam sobie blue grass, a jak! Na końcu będzie niespodzianka.

 

– Marnowanie jedzenia.
Amerykańskie społeczeństwo pokazuje nam w filmach jak świetnie się bawi, obrzucając się jajkami. Albo rzucając komuś tortem w twarz. Albo zamawiając więcej pudełek pizzy, niż jest w stanie zjeść.
Choć papierem toaletowym też rzucają, a to jest w polskiej mentalności równie niewybaczalne!
Ja wiem, że już dawno nie żyjemy w duchu wiersza Norwida („Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba, Podnoszą z ziemi przez uszanowanie, Dla darów nieba. Tęskno mi Panie.”) i że wiele racji ma pewna polska vlogerka żyjąca w Stanach, która twierdzi, że amerykański chleb tostowy nadaje się najlepiej do mycia szyb, a nawet wiem, że nie wszyscy Indianie traktowali swoje tatanki niczym sacrum i często marnowali bezsensownie wiele sztuk bydła, ale miejmy na uwadze, nie tylko głodujące dzieci w Afryce, lecz i fakt, że jedzenie zdobywa się w trudzie, przeznacza się na jego uprawę i hodowlę ogromną część ziemi, jak potem już na konsumpcję – naszych dochodów. I że wszystkie ludzkie migracje odbywały się z powodu jedzenia, i w końcu, że póki co nie mamy nic zamiennego. Szanujmy jedzenie.

 

 

+ Radosny dzień niepodległości.
Chyba cały świat wie, że Amerykanie świętują swoją niepodległość 4 lipca. I z tej okazji robią jakby drugiego Sylwestra! Pokaz fajerwerków, barbecue, balony, kotyliony, pikniki. Czy wyobrażacie sobie 11 listopada w takim wydaniu?
Zastanawiam się, dlaczego u nas panuje wtedy narodowa smuta połączona ze śmiertelną powagą. Kiedy zaczniemy się cieszyć? A może: czy jest z czego?

 

 

 

– Seks jako konstrukt związku
W amerykańskich filmach każdy związek zaczyna się od seksu. I nie wymaga czasu, ani nawet logiki! Liczy się tu i teraz, emocje na hiper levelu i wielka love! Trwająca do samego rozwodu.

 

 

 

 

+ In God we trust
To, co bardzo podoba mi się w wielu amerykańskich produkcjach, a co nie jest do przejścia w polskich, to naturalne przyznawanie się do wiary chrześcijańskiej. Ba! Przyznawanie się! Życie wiarą, czytanie Biblii, nabożeństwa, spotkania parafialne, parafialne pikniki, deklaracje wiary w Syna Bożego … jeśli ktoś sądzi, że polska i amerykańska kultura są w zasadzie podobne – niech zamknie oczy i wyobrazi sobie przeciętny amerykański serial, film odgrywany w polskich warunkach; aktorzy mówią po polsku, rzecz dzieje się w Polsce. Wystarczy nawet kwestia tej otoczki religijnej – i jak?

 

 

– Chodzenie w butach po domu.
Wiem, wiem że i Polacy lata temu a właściwie kilka lat temu byli skonsternowani jak to z tym savoir-vivrem ma być; połowa twierdziła że „mój dom moja twierdza”, druga, że to nieeleganckie prosić gościa o zdjęcie butów. Sprawa wydaje się być niewyjaśniona do dziś, ale nie mogę patrzeć jak Amerykanin w butach, w których przechodził cały dzień i nałapał bakterii gdzie się tylko dało, kładzie się na łóżko i człapie w butach po miękkich dywanach. Brrr!

 

 

+ Duże przestrzenie.
Ameryka to duży kraj i wszystko jest tam duże; drogi, samochody, plaże, budynki, kanistry, porcje żywnościowe, wygrane w totka, kredyty, koty i ludzie. I mnie się podobają te przestrzenne domy, w których można zmieścić stół do ping-ponga, a zaraz obok ten do piłkarzyków. I duże garaże. I w ogóle to, że człowiek ma dla siebie przestrzeń, zamiast gnieździć się w pato-deweloperce. No, przynajmniej w filmach tak pokazują…. Kartonów wzdłuż najdłuższych ulic Los Angeles już nie pokazują, chyba że w dokumentach.

 

 

– Kobiety, wino i …wino.
Czy zauważyliście, że od mniej więcej 20 lat, gdy pojawiły się seriale takie jak „Seks w wielkim mieście” czy inne, tym podobne o wyzwolonych, nowojorskich psiapsiółkach, tym spotkaniom zawsze towarzyszy alkohol?
A ponoć jednym z wartości amerykańskich  jest trzeźwość (sobriety) – cóż, obrona tej akurat im nie wychodzi, co innego….

 

 

+ Prawo do posiadania broni.
Prawo do posiadania broni jest zagwarantowane w konstytucji, a cytat na ten temat głosi: „Broń jest jedyną prawdziwą odznaką wolności. Posiadanie broni jest odróżnieniem człowieka wolnego od niewolnika”.
Wiem, że każdy z Was może mieć inny pogląd na ten temat, jednak ja zgadzam się z twierdzeniem, iż jeśli kraj głosi demokrację, to dorosły człowiek powinien móc mieć nieskomplikowany dostęp do broni w celu obrony swojego domu i bliskich. Bez tego jest … bezbronny. Amerykanie bardzo dobrze znają swoje prawa, a wyeliminowanie broni z narodu amerykańskiego jest raczej niemożliwe. Dlaczego? O tym mówi Jen w swoim wideo.
Ps. Czy wiedzieliście, że od 2021 roku Czesi zapisali prawo do posiadania broni w swojej konstytucji? Zawsze lubiłam ten kraj.

 

 

– Urodziny dla dzieci.
Czy zwracacie uwagę na to, jak wyglądają w amer.filmach dziecięce urodziny? No, podobnie jak wspomniany przeze mnie prom (bal maturalny) – jak małe wesele. I spoko, niech sobie zamawiają te wielkie kolorowe torty zabarwione koszenilą, niech każdy nosi na głowie czapeczki, niech zamawiają dmuchane zamki, niech amerykańscy rodzice mają tego wszystkiego dość i wiwatują wraz z ostatnim, wychodzącym gościem….ale czy wszystko co w filmach musi przenosić się na polski grunt? Nie wiem jak Wy, ale ja widzę pomału to samo u nas. Komu na chwałę?

 

 

+ Znajomość swoich praw.
W amer. filmach wielokrotnie możemy usłyszeć w starciu z domniemaną niesprawiedliwością, hasło „znam swoje prawa!”. Wypowiada to nawet dziecko. Bo w szkole uczy się o nich! Każdy Amerykanin zna konstytucję, zna swoje prawa. Czy u nas ktoś…praktykuje?

 

 

 

 

– Wieczory panieńskie.
Nie będę się czepiać wydatków, limuzyn i nadmiernego spożycia, obiecuję. Za to będę się czepiać wszechobecnej symboliki takowych wieczorów, którą są męskie genitalia. Wszędzie! Słomki do napojów, dmuchańce, cukrowe ozdoby i w końcu – opaski na głowę z męskim przyrodzeniem! Plus striptizer.
Byłaś kiedyś na polskim wieczorze panieńskim? Z opowieści (i zaopatrzenia sklepów!) wiem, że te praktyki przeniosły się i do nas.
Jak dla mnie: fuj! Cieszę się, że miałam wieczór panieński bez takich atrakcji.
A jak wyglądały Wasze?

 

 

+ Szkoła, która uczy.
My sobie tkwimy w najlepsze w pruskim nauczaniu, a w Ameryce uczy się ludzi myślenia. To znaczy, ja nie twierdzę, że uczy się mądrości! Ale inteligentnego myślenia z pewnością. Amerykańskie szkoły nie polegają na wkuwaniu rzeczy bezsensownych, a lekcje na potakiwaniu nauczycielowi wykładającemu „co poeta miał na myśli”. Z pewnością niejednokrotnie widzieliście, że amerykańscy uczniowie robią różne projekty, za które są odpowiedzialni, uczą się publicznych wystąpień i wyrażania swojej opinii, a nauczyciel towarzyszy im w procesie nauki, nie występuje jedynie jako jedyny oświecony, ten co umie na piątkę. I to mi się podoba.

 

– Brak szacunku do starszych od siebie osób.
Wiem, że na „szacunek trzeba sobie zasłużyć”, lecz razi mnie po uszach i oczach, gdy widzę w amer. filmach zwracanie się do znacznie starszej od siebie osoby (np. do rodzica lub klienta w sklepie) jak do równego – i niestety najczęściej w złości. A kysz! Nie naśladujmy tego!

 

 

 

 

+ Śmianie się z siebie.
Ameryka to ogromny kraj i wielce różnorodny. Amerykanie potrafią spojrzeć z boku na wiele problemów i zagadnień związanych z ich kulturą i…na przykład nakręcić o tym film. A jednym z tych, który ostatnio skradł moje serce jest serial pt. „Ameryka według Ala”. Tak, to na niespodzianka!

Jest to sitcom, ukazujący Amerykę w krzywym zwierciadle. Oto do USA przyjeżdża Al, Afgańczyk. Zamieszkuje w garażu swojego amerykańskiego kolegi z frontu – obydwoje brali udział w „misji stabilizacyjnej” w której Amerykanin strzelał, a Al tłumaczył z angielskiego na afgański. Tu mamy pierwszy zgrzyt – no bo jak to?! Czemu pomagał Amerykanom?
Liczne wydarzenia dnia codziennego pokazują jak różne podejścia mają Al i Riley wraz z rodziną – Al cały czas żyje wartościami wyniesionymi z rodzinnego domu i zauważa wszystkie niuanse, o których nie omieszka na bieżąco informować swoich  gospodarzy. Cały obraz jest oczywiście przerysowany, bo ścierają się dwie skrajne kultury.
Al jest osobą szczerą, prostolinijną, uważną, pogodną i wdzięczną.
Jego głębia życiowa i minimalizm codzienności zderza się z ukazaną, amerykańską powierzchownością, szybkim tempem życia i bylejakością.
Riley jest mężczyzną po przejściach; zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym – jest żołnierzem „po froncie”, który stara się grać twardziela, lecz jest nieskuteczny na wielu polach – na przykład nie może być pełnoetatowym ojcem dla swojej córki, łatwo daje się oszukiwać i nie ma szczęścia do zarabiania pieniędzy.
Serial świetnie ukazuje te różnice w  – mimo  wszystko – ciepły ,pogodny sposób. Polecam!

 

Jestem też ciekawa co Wy dodalibyście jeszcze do tej listy?