2 dobre filmy tygodnia

 

 

Jest rok 1972, październik. Grupka roześmianych, beztroskich młodych Urugwajczyków, zawodników rugby, żartuje o dziewczynach, które poznali i robi plany na kolejną wizytę w Chile.

Jeszcze jedna fotka i już wsiadają na pokład; niektórzy z towarzyszącymi im bliskimi. 45 osób zmierza do Santiago i krótko przed lądowaniem coraz silniejsze turbulencje, trzaski, a wkrótce ciemność i lądowanie; nagłe, gwałtowne … Łamane kończyny, kręgi szyjne …

 

Biała przestrzeń, ograniczona nieograniczonymi niemalże Andami.
Szok, ból, łzy, szybkie godzenie się w kolejnymi stratami w pasażerach, a wkrótce pogrzebane nadzieje, gdy po 10 dniach zakończona zostaje akcja poszukiwawcza.
Zaczyna się walka o przeżycie tych, co jeszcze trwają – w niewiarygodnym zimnie, w resztce kadłuba, kolejne doby przeżywają lub nie, kolejne osoby; rodzice, rodzeństwo, przyjaciele.

Następne dni przynoszą następne ofiary i drastyczne decyzje.
Czy uda się przeżyć tym, do których zdążymy się przyzwyczaić? Czy znajdzie ich ekipa poszukiwawcza? Jak potoczą się dalsze losy pasażerów?  „Śnieżne bractwo” – polecam.

 

 

 Dlaczego?

 

 

Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, które zostały wiernie oddane przez reżysera, J.A. Bayona, aczkolwiek z opisów wielu internautów można wywnioskować, że film jest niczym w porównaniu z książką autorstwa jednego z ocalałych, Nando Parrado, , która ponoć opisuje dokładnie nie tylko srogie warunki panujące w miejscu katastrofy (nawet – 30 stopni Celsjusza w nocy)
ale krok po kroku, dzień po dniu odkrywa w tymczasowo ocalałych nieznane pokłady człowieczeństwa i braterstwa. Tutaj, w tej dolinie śmierci, jak nigdzie indziej zdają się wybrzmiewać raz po raz słowa Szymborskiej:

„Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono”.

 

 

 

 

Drugi film, a właściwie mini-serial, który mam dziś dla Was, również stawia pytania egzystencjalne. I robi to i refleksyjnie, i zabawnie, co z żywym trupem w tle, czyni z niego czarną komedię. Jego tytuł  brzmi „Powrót” i już od pierwszej sceny nie mogę nie powiązać go ze znaną książką Kena Grimwooda pt. „Powtórka” KLIK 

 

Oto Jan Starostecki (Bartłomiej Topa) umiera na zawał w swojej firmie ubezpieczeniowej. Jest akt zgonu i pogrzeb. A kilka dni później, niczym killbillowska Czarna Mamba, Janek wydostaje się na powierzchnię swojego grobu i gdy uświadamia sobie, jak niezwykłe wydarzenie miało miejsce (zmartwychwstanie) z radością biegnie do swojego domu, w którym z pewnością czeka na niego  załamana żona i nastoletnia córka.
Gdy dociera na miejsce, zauważa, że w ciągu tych kilku dni, gdy spoczywał w mogile, sprawy się zmieniły; wszystkiego jego osobiste rzeczy zalegają na śmietniku, a z wnętrza domu dobiega głos obcego mężczyzny.

Co zrobić, gdzie się udać? Odwiedza swojego przyjaciela – lekarza, Kostka, który spada z krzesła na jego widok. Jednocześnie szybko akceptuje fakt, że Janek stoi przed nim cały i zdrowy. Daje mu kąt i alibi, gdyż nasz zmartwychwstały postanawia nie wracać do domu. Obserwuje za to swoją rodzinę z oddali, starając się jakoś zagospodarować sobie codzienność. Nie ma pieniędzy, dokumentów, tożsamości, celu. Właściwie nie ma go. Może wszystko i jednocześnie nic.

Wkrótce znajduje pracę i nowych znajomych. Ma świeże spojrzenie na sprawy wokół, co okazuje się być głosem mądrości dla kilku przypadkowych osób.

W sposób niewymuszony wyciąga proste, życiowe wnioski – obserwuje toczące się życie, czynnie w nim uczestniczy bez żadnej presji, wychodząc naprzeciw okazjom i ludziom.

 

Jak potoczą się jego losy? Czy najbliższa rodzina w końcu pozna prawdę? Jaką rolę odegra w życiu mieszkańców swojego miasta?
Zabawny, ciepły film, otwierający widza na pytania dotyczące własnej egzystencji…a może życia? Polecam.
Obydwa filmy mówią o tych, co zostali uznani za zmarłych, a jednak powrócili, wygrali swoje życie, wgrali je na nowo. Jak wykorzystali kolejną szansę? I jedna, i druga produkcja o tym mówi. 

 

Czy ostatnimi czasy oglądaliście coś godnego polecenia? Może oglądaliście zapodane przeze mnie propozycje? Jakie są Wasze wrażenia? Podzielcie się w komentarzu lub tutaj.