Gdy wreszcie dotarli na salę weselną i Gosia pokrótce opowiedziała co im się przytrafiło, Patryk został bohaterem dnia. Jak stół długi i szeroki przekazywano sobie wieść, jakoby Patryk znalazł sposób na oszukanie najnowszej technologii i nie zważając na ewentualne zagrożenie, brawurowo opuścił pojazd.
– Ależ to nic innego jak instynkt samozachowawczy! – bronił się Patryk przed nabiciem metki celebryty. – Każdy człowiek w chwili zagrożenia zrobiłby to samo – nie widział ambarasu.
– No, nie każdy – pokiwał palcem siedzący obok gość. – Pamiętam gdy jechałem do pracy autobusem… tak, tak, autobusem! Samochód rozkraczył mi się już na podjeździe, nie było rady, musiałem jechać CKA[1] i po jakichś pięciu minutach jazdy, autobus nagle stanął w miejscu. Nikt nie wiedział co się dzieje, czy zamach terrorystyczny czy co…. aż wreszcie pomału ruszył. Co się okazało: przez noc nowy wiadukt zbudowali i kierowca nie był pewny czy się pod nim zmieści!
– To nie było podanej wysokości pojazdu? – nie rozumiał Michał.
– Była, ale zostawili ją wykonawcy, to była jakaś chińska jednostka miary i kierowca zgłupiał. Wszystko skończyło się dobrze, pojechaliśmy inną trasą, ale dużo ludzi nie mogło wyjść z tego pierwszego szoku gdy myśleli, że to zamach. CKA załatwiła wszystkim darmową poradę psychologiczną trybem „Fast” więc skorzystaliśmy już po roku – na zakończenie tej opowieści, gość zaznaczył jej koniec palcem wskazującym.
– To rzeczywiście szybko! – zauważyła siedząca obok, bardzo szczupła szatynka obcięta według nowej mody „pépin”[2] – Ja ostatnio miałam spotkanie z moim alergologiem; wreszcie poznaliśmy się osobiście. Przez trzy lata pisaliśmy do siebie e-maile.
– A tego nie opowiadałaś. I jak wypadło spotkanie? – gość, który zakończył swoją opowieść, ożywił się ponownie.
– A! – machnęła ręką szatynka. – Były kwiaty i kieliszek eko czaju, eko czekoladki, wspólne selfie i opowieści na całe pięć minut!
– Matko, ale skrócili te wizyty, traktują ludzi jak przedmioty! – przy ostatnim słowie Patryk zacisnął zęby kiwając głową.
– Wydłużyli, właśnie wydłużyli do godziny! Ale dobre pięćdziesiąt pięć minut to papierologia –wyjaśniła szatynka. – Następne spotkanie za cztery lata, do tego czasu znów muszą wystarczyć tylko e-maile i smsy – w jej głosie usłyszeć można było rozczarowanie, ale i pogodzenie z losem.
Gdy przez ułamek sekundy nastąpiło milczenie, wspomniany już gość postanowił spuentować temat, dzięki któremu nieznajomi sobie ludzi nawiązali nić przyjaźni.
– No to oficjalnie zostajesz bohaterem dnia! – mężczyzna wzniósł kieliszek z szampanem puszczając oko do Patryka.
– To naprawdę nic takiego!- bronił się nadal bohater dnia.
– Gdy byłam dzieckiem – pociągnęła szatynka nie uznając tematu za zakończony – ludzie często szukali wyjścia z trudnych sytuacji na własną rękę. Różnie się to kończyło. Adam, mój wujek taką rękę stracił, gdy próbował ratować kolegę na misji w Afganistanie.
– Ile razy Kazik, mój ojciec przeciął się naprawiając coś w domu samemu! A jeden telefon do Centrum Awarii[3] i po kłopocie. Ale wtedy jeszcze Centrum Awarii nie było – skwitował gość z kieliszkiem szampana.
– Do tej pory sam naprawiam cieknący kran, czy wbijam gwoździe do ściany. To żadna sztuka – skomentował Patryk, który nie widział w tym wszystkim problemu. Żadnego.
– No mówiłem, że bohater ! Wypijmy za niego! – i znów kieliszek szampana poszedł w górę.
W tej chwili dostojnym krokiem na sali pojawiła się młoda para. Gdy tylko stanęli na środku, w ich stronę, z generatora mgły poszedł dym, a wraz z nim pierwszy dźwięk piosenki, na którą to Anka i Piotr tylko czekali. Gdy tylko finalistka programu „Anielski głos” na jednym oddechu weszła ze słowami „Strumming my pain with his fingers…” Anka i Piotr wbili się z gracją w rytm kolejnych dźwięków. I tak wirowali na dębowym parkiecie sali weselnej. Za ich plecami, na jednej ze ścian zmieniała się dekoracja; to pojawiały się fotele kinowe z pełnymi torbami popcornu na siedzeniach, to metalowe wnętrze klubu. Na sali co chwila słychać było „wow”, „masakra”[4] i „amazing” oraz dyskretne brawa. Na zakończenie tego brawurowego występu młodzi lekko dygnęli dając do zrozumienia, że już można bić brawo. I brawa rozległy się na dobre.
Na ścianie, na której jeszcze przed chwilą wyświetlana była dekoracja, pojawiły się adresy WWW osób, które w pocie czoła pracowały nad pierwszym tańcem Anki i Piotra. Pojawiło się między innymi nazwisko słynnej pary tanecznej jak i producenta pudru rozświetlającego.
Po oklaskach zachwyconych gości nadeszła pora toastu; Piotr i Anka swój związek postanowili uwieńczyć szampanem Brut. W kieliszku każdego z gości znalazła się moneta 1 euro; ostatni weselny krzyk mody, który nie tylko dzięki pomysłowi Anki znalazł się w kieliszkach, ale i na wielu kreacjach; euro na paznokciach, na sukniach, pod kieszeniami spodni zamiast guzików, jako pasek, kolczyki czy spinki do włosów.
– Oj jeszcze udławimy się tym euro! – radośnie acz uszczypliwie zawołał Patryk. – Ale zdrowie młodych!
– Kotku, może jako przyjaciel Nowak-Kowalskich wygłosisz jakąś mowę? Jesteś polonistą – zachęcała Patryka małżonka. Patryk do zbyt wylewnych nie należał, ale z okazji chętnie skorzystał. Zachęcony już przez samą parę Nowak-Kowalskich podszedł do sceny i stanął za głównym mikrofonem na tę chwilę wyciszając mikrofon ear-by[5]. Uwaga gości zwróciła się w jego stronę…
Czytelniku, mam nadzieję, że dobrnąłeś, dobrnęłaś do końca i … że był to taki koniec, po którym oczekujesz niekończącej się opowieści! Daj znać w komentarzu , jak odebrałeś ten fragment! Już niebawem, za dni kilka, kolejna odsłona książki. A jak powstała ta książka? O tym przeczytasz w tym poście. KLIK
Zostań w roku 2018 :- ) To już ostatnia z odsłon – co następne? Oczekuj książki w pełnym wymiarze!
[1] CKA dawniej: MZK. Centrum Komunikacji Awaryjnej.
[2] fr. pestka. Przerzedzenie włosów do takiego stopnia by mogły zakrywać skórę głowy, nie tworząc zbytecznej ozdoby. Moda w myśl nurtu minimalistycznego.
[3] Centrum Awarii – centrum usług wszelakich; od zamówienie hydraulika, drwala, specjalisty od wędzonego mięsa, opiekunki do dzieci po zamówienia konsultantki od wieczornego makijażu czy Estetyki Tortów Dziecięcych.
[4] Wyrażenie „masakra” pierwotnie miała znaczenie negatywne. Z biegiem czasu, żądni mocnych wrażeń obywatele Europy zaczęli używać go również do wyrażenia pozytywnego wydarzenia. Przestarzałe: cudowne, cudne, piękne, olśniewające, zjawiskowe, boskie, imponujące, wyśmienite, znakomite, mistrzowskie, fenomenalne, jedyne, obłędne itd.
[5] Mikrofon ear-by: mały mikrofon nauszny, za pomocą którego ludzie będący w dużej odległości, a chcący się ze sobą porozumieć bez konieczności pokonywania dzielącego dystansu, rozmawiają z wybraną osobą.