Wtorek dwudziestego

To dziś ten dzień! Ważny, choć wcale niewyczekiwany. Normalnie powinnam napisać coś w stylu: dziś premiera filmu X! albo: wychodzi nowy dodatek do Simsów!
Chciałabym! Tymczasem dzisiaj czeka nas polowanie. Ostatnio trwało 15 sekund, choć człowiek przygotowywał się od godziny, a potem z godzinę po, nie mógł uwierzyć, że to już koniec, nie ma już nic, koszyk jest pusty, możemy iść.
Jak co wtorek, dziś polowanie na węgiel na PGG.

Tak drodzy Państwo, w tym sezonie i obecnych czasach, łowiectwo przeniosło się z borów pełnych kleszczy, na klawiaturę komputera.
To jak w tym dialogu między nimi dwojgiem
– Kochanie, mógłbyś mi pomóc sprzątać w domu!
– Ależ sprzątam! Od rana nic innego nie robię tylko sprzątam Pulpit!

 

No to ja dzisiaj poluję,  pacyfistycznie. Urządzam jakby strzelankę, tylko na węgiel. Czy nie macie wrażenia, że żyjemy w kraju paradoksów? Polska śpi na węglu, ale kazują chrust zbierać. Jesteśmy największym eksporterem jabłek w Europie, o ile nie na świecie, a kilo polskich jabłek po 4 złote.
A najbardziej dostępny to jest węgiel aktywny. Albo drzewny. No i co to za czasy, żeby babę wysyłać na polowanie! Powinnam siedzieć w domu i ewentualnie robić miejsce w kotłowni, albo wieszać firanki…co by było cieplej. Herbatę z imbirem parzyć!
Dzisiaj jednak przypada mi czynność dalece niefeministyczna, no i w końcu rzeczywiście już jakby czuję, że to ja tak naprawdę odpowiadam, za to ciepło ogniska domowego….a całkiem możliwe, że na ognisku to się w tym roku skończy.

 

 

Powiało grozą, wiem. Jednak jeszcze Polka nie zginęła…póki drzewo tniemy. A właściwie, to domowe chłopy w liczbie trzech, czując pismo nosem, kilka tygodni temu, wzięły piły i siekiery w dłoń, a to wszystko na domowej posesji, żeby nie było. Podczas gdy ja zbierałam chrust w lesie, oni powalali kolejne drzewo, z zegarmistrzowską wręcz precyzją lokując dziesięciometrowe brzozy, klony i graby niczym wiekopomny kapitan Tadeusz Wrona, Boeinga 767 na Okęciu; była adrenalina, szło na żyletki, ale przeżył i człowiek, i altanka, a nawet szklarnia przetrwała.

 

Tu się pewnie niejedni zdziwią, jak to możliwe, by robić bezkarnie wycinkę nawet na własnej posesji, gdyż wszem i wobec wiadomo, że w Polsce prawo własności jest tak samo wiążące, jak słowa premiera co rusz, gdy otwiera usta, ale już tłumaczę: gdy macie w ogrodzie teren leśny i zapiszecie go jako….teren leśny właśnie, a nie część ogrodu, możecie w nim robić co tylko chcecie; domki na drzewie, parki linowe, lub po prostu wyciąć wszystko w pień, gdyż wszystko to podlega leśniczemu, a nie tak zwanemu państwu.  Leśniczy z całą gospodarką leśną ma zupełnie inne poglądy na życie (drzew) niż urzędnik, który – nie oszukujmy się – nie wyściubia nosa ze swojego kantorka, zamiast tego wszystkim rozporządza z taką swobodą jak pewien minister naszymi 70 milionami złotych.

 

Zatem jesteśmy zabezpieczeni przynajmniej na pierwszą fazę zimna. To wszystko nie tak miało być; nie po to człowiek inwestował w wygodny piec z podajnikiem, by znów wracać do ery drewna kładzionego i codziennie walczyć o ogień, no ale ja mówię: to jest awaryjne lądowanie.
A jeszcze niedawno mówiłam (przed Covidem konkretnie) żeby coś tak porządnie pierdykło! Bo na tym ulizanym, zmanierowanym świecie już żyć się nie da! Że potrzebujemy prawdziwych wyzwań, szlifowania charakteru w prawdziwych warunkach zmagań, że się jako ludzie zachodu musimy trochę przeorać i wrócić do ustawień fabrycznych.
No to mam – śpiwór kupiony, koce w oknach, sok z winogron przerobiony na nalewkę.

 

Jednak uważam, że nic się nie dzieje bez powodu – dzisiaj widzę sens tej nowomody zwanej morsowaniem! Niczym flashbacki powracają do mnie wspomnienia z mieszkania, w którym w miesiąc całą magisterkę napisałam! Tak mózg pracował w 9 stopniach!  I ja potwierdzam te wszystkie badania naukowe traktujące o dobroczynnym wpływie zimna na organizm człowieka! Kto z Was  jeszcze nie zaczął morsować, proszę bardzo – niech zacznie zaraz po przeczytaniu tego tekstu; bo teraz to tylko węgla nie ma, ale zaraz może nie być prądu i ciepłej wody – zresztą kilka lat temu marzył mi się totalny blackout, więc nic tylko czekać.  Myślicie, że fakt, iż zainteresowałam się dokładnie rok temu wyrobem świec sojowych, był przypadkiem? Nie sądzę.

 

Od lat chciałam mieć kozę. Takie zwierzątko. Wczoraj nabyłam – żeliwną.

 

Też macie ochotę wystosować baner uliczny z hasłem :
Gdzie ten węgiel?
1987r – 170 mln mln ton
1995r. – 130 mln ton
2005r. – 80 mln ton
2022r. – 58 mln ton

 

No gdzie ten węgiel? W telewizji jedynie –  Roksana Węgiel… swym śpiewem ogrzewać będzie w tym sezonie niejedno domostwo!

 

A Wy jak tam, przygotowani do sezonu grzewczego 2022?