Ciało (nie) pozytywność

Jest taka sprawa. Według wszelkich przesłanek z Instagrama i tym podobnych źródeł, dziś, w roku 2022 ideał kobiety ma pośladki jak Kardashianki, napompione usta, przedłużane włosy – najlepiej czarne i rzęsy, robiące za wachlarz w czasie letnich upałów. Ale według tych samych portali, tylko przekornie – mamy dumnie pokazywać nadwagę, włosy na nogach (kobiety) fałdy na brzuchu blizny i przebarwienia.

 

 

Idźmy do roku 2000. Tak się składa, że z pewną osiemnastolatką rozmawiałyśmy o modzie z tamtych lat na zajęciach językowych. Poprosiłam ją, by przygotowała informacje, czym charakteryzowała się ówczesna moda – oczywiście doskonale ją pamiętam, gdyż wtedy również w mniejszym lub większym stopniu dążyłam do tamtego „ideału”. Moja uczennica wymieniła:
spodnie biodrówki, topy, opalenizna, proste włosy, mały tyłek, wąskie usta, cienkie brwi, brak talii i mały biust. Ogólnie dziewczyna miała przypominać sylwetką chłopaka.

 

I wiecie, dopiero gdy to wszystko usłyszałam z jej ust, uświadomiłam sobie chyba tak ostatecznie, że tak właśnie chciałam wyglądać i bardzo dręczył mnie fakt, że mój brzuch nadal nie był wklęsły! Bo tak odczytywałam „płaski brzuch”. I tak,  od czasu do czasu osiągałam ten ideał: płaski brzuch; ważyłam 50 – 52 kilo przy 170 cm wzrostu i wpadałam w szał, gdy przytyłam kolejne 2 kilogramy.
20 lat temu żadna dziewczyna nie chciałaby wyglądać jak któraś z sióstr Kardashian! Od razu szeptano by na szkolnych korytarzach o jej wielkim tyłku! Nawet Jennifer Lopez nie chciała tak wyglądać  

 

Wówczas idolkami młodych dziewczyn była Avril Lavigne, Britney Spears , Gwyneth Paltrow, Kate Moss,  Jennifer Aniston, Christina Aguilera , Shakira, Paris Hilton , Calista Flockhart (serial „Ally McBeal”) czy też Sarah Jessica Parker („Seks w wielkim mieście”).

 

Osobiście modę Y2K uważam za najgorszą, jaka nawiedziła nas do tej pory. Chwała Bogu, moda ma to do siebie, że przemija. Kanony piękna – nie. Po latach dowiadujemy się, że

“brzuch kobiety nie jest anatomicznie płaski.” – mówi Kaya Szulczewska, założycielka ruchu ciałopozytyw.

 

Ach, gdzie byłaś Kayu 20 lat temu?! Już wyjaśniam: 20 lat temu raczej nie miałabyś siły przebicia. Po pierwsze, musiałabyś z tym iść do gazety Bravo, a po drugie zbojkotowaliby cię producenci maszynek do golenia – lobby było zbyt silne. A po trzecie zapewne ówcześni mężczyźni, którzy nie byli tak tolerancyjni nawet wobec spodni – rurek, jak teraz. 

Według  ówczesnego mainstreamu, kobieta nie miała być piękna, nie miała być sobą, tylko taka, jaką tworzył ją medialny przekaz – czyli miała stale widzieć swoje niedostatki. Ale czy.. dzisiaj się coś zmieniło? Czy dziś stawia się na piękno? Tak,  ale poza mainstreamem.  Polecam przy okazji post “Czego wstydzą się kobiety”

 

Pamiętajmy cały czas: tym, co atakuje nas najbardziej agresywnie, tym, co jest powszechne to jest pop – świat, nie rzeczywistość. Pop kultura nie jest rzeczywistością, w której jest miejsce na kształtowanie wartościowych nas.

 

 

Zatem o co ta afera z ciałopozytywnością? Ja rozumiem to tak: każdy z nas ma prawo być sobą i prezentować się w całej krasie; czy gruby, czy chudy, z piegami, włosami pod pachami, łysiną i aparatem na zęby. Cokolwiek tam ma nie takiego – to wszystko staje się nagle „piękne”, to znaczy: MA BYĆ piękne i basta!
Tymczasem, jak wspomniałam, moda się zmienia, kanony piękna – nie. I  zdrowych, myślących jednostek, nie da się przeprogramować tak, by uważały ludzkie, widoczne defekty za piękno i się nimi zachwycały.  Mogą je – ci, którzy je mają – uważać za swoją siłę (znając np. ich historię) a nawet pewną symbolikę, ale trudno tu oczekiwać efektu pieprzyka Cindy Crawford. Ci młodsi czytelnicy mogą nie wiedzieć nawet, kim C. Crawford jest – otóż w latach 90. była znaną modelką, z charakterystycznym pieprzykiem nad lewym kącikiem ust. Zanim jednak zrobiła karierę modelki, w każdej agencji sugerowano jej usunięcie owego pieprzyka, na co Cindy nigdy się nie zgodziła. Wkrótce stał się on jej znakiem rozpoznawczym i miałabym wielkie opory przed stwierdzeniem, że ów znamię ją szpeci.

 

 

Niebieska krew 

 

 

Jak już jesteśmy przy ciałopozytywności, z pewnością wiecie, że był taki czas, gdy ktoś (być może Kaya) zwrócił uwagę na reklamę środków higienicznych dla kobiet, w których krew jest niebieska, a nie taka jaka jest w rzeczywistości. Na te “zarzuty” pierwszy zareagował mój małżonek:  – A może niebieska krew na reklamowanej podpasce jest przedstawiona z tego samego powodu, co papier toaletowy nie jest umazany kupą?

Reklamy papieru toaletowego zawsze mnie bawią! Nie wiedzieć czemu, są w nich zwierzaki (być może miękkość papieru ma być porównywana do  futerka szczeniaka?) oraz wesołe dzieci, a właściwie zawsze: rodzina razem! W reklamach dominuje atmosfera spokoju i zadowolenia – hie hie, ciekawe czemu?! O tym wie tylko ten, kto doznał efektu “pustej rolki” w kluczowym momencie pobytu w toalecie!


To wszystko, co radykalni nazwą tabu, jest tabu i jest nam potrzebne. Tabu dotyczące naszej fizjologii należy do tej samej kategorii, co seksualność. Oczywiście, są też inne czynności fizjologiczne jak na przykład jedzenie – na publiczne jedzenie jest społeczne przyzwolenie, na publiczne uprawianie seksu – nie. Jak dalej mówi dr Kocik w swojej książce pt. “Wzory małżeństwa i rodziny, od tradycyjnej jednorodności do współczesnych skrajności:

 

 

“zakaz ten (publicznego uprawiania seksu) należy do konstytutywnych znamion uczłowieczenia; wyraża umiejętność odnoszenia się do własnego ciała jak do rzeczy, a więc ostatecznie zdolność do odróżniania ciała od samego siebie, ludzkość pewnie nie wyszłaby ze stanu zwierzęcego, gdyby to tabu nie było ustanowione.  ”

 

 

Pewne postulaty ruchu ciałopozytywnego, zaliczyłabym do tej kategorii, które powinny pozostać nikomu nie robiącą przecież krzywdy, przestrzenią tabu.

 

Ruch ciałopozytywny mówi, że „wszystkie ciała są piękne”. OK, piegi piegami, włosy włosami, ale…

 

 

 

„Nadwagę ma już trzech na pięciu dorosłych Polaków, a co czwarty jest otyły. Narodowy Fundusz Zdrowia szacuje, że za 6 lat otyłych będzie aż 30 proc. Polaków. 

 

dzieci w Polsce tyją najszybciej w Europie.” [1]

 

 

 

Teraz coś o panach.
Kiedy ostatnio siedziałam w nowo otwartym parku i obserwowałam ludzi, wśród wszystkich mężczyzn, którzy mignęli mi przed oczami, a było ich co najmniej kilkudziesięciu, dosłownie kilku (do policzenia na palcach jednej ręki) nie miało otyłości brzusznej, pieszczotliwie zwanej piwnym brzuszkiem. Absolutna większość z nich to byli ojcowie małych dzieci. Tak, tak mówi się, że mężczyźni gdy zostają ojcami tatusieją.  No dobrze, niechże tatusieją, ale czemu się zapuszczają? Dlaczego o tym piszę:

 

„Otyłość brzuszna to najgroźniejszy rodzaj otyłości. Nazywana jest też otyłością trzewną, centralną albo typu jabłko. Otyłość brzuszna jest niebezpieczna dla zdrowia, ponieważ w jej przypadku otłuszczeniu ulegają także narządy wewnętrzne w jamie brzusznej.(..) tłuszcz gromadzi się nie tylko pod skórą, ale także obrasta narządy takie jak serce, wątroba i trzustka oraz mięśnie szkieletowe – jest to tzw. tłuszcz wisceralny. Tkanka tłuszczowa w tych miejscach zakłóca pracę organów wewnętrznych, jest też przyczyną nieprawidłowości w gospodarce hormonalnej. Wysoki poziom wolnych kwasów tłuszczowych wpływa na zwiększenie wydzielania insuliny, co prowadzi do rozwoju cukrzycy typu 2.” [2]

Panowie, dbajcie o siebie, by nie drążyć zapamiętale tych nieubłaganych statystyk:  KLIK 

[3]

 

Macie dzieci do wychowania, a do tego potrzebujecie mnóstwa energii, a jeśli nie chcecie, by Wasze dzieci nie cierpiały na otyłość, dajcie przykład – to najskuteczniejszy sposób wywierania wpływu.
Wasze życie już na starcie jest okupione większą presją społeczną, niż nasze – kobiet. Ponadto nie chroni Was estrogen, a testosteron, który ma takie zadanie,  nieubłaganie u Was spada z każdym kolejnym rokiem oraz pokoleniem. O testosteronie więcej TUTAJ

Testosteron jest dobry, potrzebny i dla Was- mężczyzn i dla nas – kobiet. Nie dajcie i nie dajmy sobie wmówić, że jest toksyczny! Ten temat rozwinę w innym poście.

 

 

Gdy w reklamie widzę łyżwiarkę ze sporą nadwagą, już słyszę jej lekarza pierwszego kontaktu, który przy każdej wizycie sugeruje jej zrzucenie zbędnych kilogramów. Dokładnie to słyszą osoby borykające się między innymi z : nadciśnieniem, cukrzycą, problemami ze stawami i kręgosłupem. Lekarze nie są hejterami, nie uprawiają body shamingu, mówią, jak jest, otrzeźwiają.
Co powoduje nadwaga?

 

„Jeśli masa naszego ciała zwiększy się o 20 procent, aż ośmiokrotnie wzrasta częstość występowania nadciśnienia i miażdżycy. U osób z nadwagą podnosi się też ryzyko powstawania zakrzepów, a w związku z tym także udaru mózgu i zawałów. Wśród takich ludzi jest więcej przypadków choroby niedokrwiennej niewydolności serca. Zbędne kilogramy wpływają również na podniesienie ciśnienia tętniczego i powstawanie cukrzycy typu 2. Obliczono, że aż 90 procent osób cierpiących z powodu tej ostatniej choroby to ludzie otyli. Nadwaga wpływa także na układ oddechowy. Zmniejsza się pojemność płuc, a organizm szybciej się męczy. Z powodu otłuszczenia ścian klatki piersiowej trudniej zrobić zwykły wdech. Dodatkowo przestrzeń oddechową zmniejszają zbędne wałki na brzuchu, które uciskają wątrobę i wypychają ją ku górze.” [4]

 

 

To wszystko brzmi strasznie! Kto z nas chciałby się wpędzić w jedną z tych chorób? Sądzę, że nikt. Zatem dlaczego nadwaga czy otyłość są promowane, jako „okej”? Nie, to nie jest okej. Wyobraźmy sobie teraz, za chwilę hołubić będziemy depresję! 
Za czym jestem:

 

Za tym, aby osoby z nadwagą lub otyłością czy czuły się godnie. Aby nie były wykluczane z różnych form życia społecznego – a określone formy sportu uprawiały jedynie pod okiem doświadczonego trenera.
Jestem za tym, aby uświadamiać społeczeństwo, do czego może prowadzić nadwaga i promować sport oraz zdrowy sposób odżywiania. I jestem też za tym, aby łapkę w górę dawać tym osobom, o których wiemy, że podjęły starania o swoje zdrowie, mogą być na początku swojej drogi, ważne, że zaczęły, ale na pewno nie tym grubasom z klipu Kabanosa  czyli :

„Gruby jesteś żarłeś ciastka..”

 

Zaraz posypią się głosy: A jeśli ktoś choruje i dlatego jest gruby?

 

Polecam wideo:  Co jedzą Polacy 

 

To ja zacytuję parafrazując, (niejednego z pewnością) dietetyka, który powiedział tak:   

 

„W mojej karierze zdarzyła jedna jedyna osoba, która rzeczywiście nie mogła schudnąć w wyniku rzadkiej choroby. Ale to dotyczy dosłownie 1% wszystkich osób. Pozostałe 99% po prostu źle się odżywia; je niezdrowe jedzenie, za dużo, lub jedno i drugie”.

 

Kaya wspomina też, że „piętnowanie” osób np. z nadwagą działa tak:

„Nie ma szans, żeby to nie psuło nam nastroju i samooceny. Ja zawsze czuję się po czymś takim słabo.”

 

Moi Drodzy. Pewnie się już zorientowaliście, że żyjemy w świecie cancel culture. Nie wiadomo co to? Już tłumaczę za Klubem Jagiellońskim:

 

Pod ogólnym terminem cancel culture kryje się cała masa różnorodnych działań dążących do przemodelowania współczesnej kultury, aby wyeliminować wszelkie potencjalnie krzywdzące i obraźliwe treści. [5]

 

 

W skrócie: wszyscy mają się czuć bezpiecznie, komfortowo, akceptowani. Nikomu nie wolno mówić niczego, co mogłoby go zranić. Nikomu nie można mówić prawdy.

 

 

A ja mówię Kochani: nie głaszczmy się po główkach (lub brzuszkach) pocieszając się nawzajem jacy to jesteśmy piękni i okej. Mówmy sobie prawdę z empatią, pytajmy o nas innych, mądrzejszych ludzi, czy widzą w nas coś, co jest niepokojące. Nie upupiajmy ludzi (w tym siebie) z jakimś defektem, nie wiktymizujmy, zaklinając na siłę rzeczywistość. Moim zdaniem, najlepiej nie komentować tego wcale.
Konfrontujmy się sami ze sobą i podejmujmy wysiłek w swoim kierunku, ale w wolności. Pozwalajmy uwalniać się od naszych nałogów (np. jedzenia rzeczy, które nam nie służą, zbyt dużej ilości jedzenia) problemów psychologicznych (np. nagradzanie się jedzeniem, kompulsywnego jedzenia).
Nie róbmy z siebie istot infantylnych, chciejmy dojrzewać, widzieć problemy tak, gdzie one są i rozprawiać się z nimi. To będzie wymagało u niektórych osób większej siły woli oraz determinacji niż u innych, nie oszukujmy się, że nie! Po prostu nastawmy się psychicznie na pokonywanie trudności. I pokonujmy je. 

 

 

Chodźcie sobie, jeśli chcecie z włosami pod pachami, ale dbajcie o swoje zdrowie, bo Wasze, nasze ciała są co prawda tylko namiotem danym nam na ten czas – na czas naszego życia [6] ale jednocześnie są świątynią Boga[7] w nas.
Ciało ma nam służyć – to jego podstawowa funkcja; odżywiać, utrzymywać, a serce bić nieprzerwanie aż do samego końca – pielęgnujmy ten dar, pozwólmy sobie na dobre, godne życie. Normalność nie jest przereklamowana. 

 

 

 

[1] Źródło: Puls Medycyny

https://pulsmedycyny.pl/nadwage-ma-juz-trzech-na-pieciu-doroslych-polakow-a-co-czwarty-jest-otyly-1151025

[2] https://www.medonet.pl/zdrowie,otylosc-brzuszna—przyczyny–zagrozenia–profilaktyka-otylosci,artykul,1729275.html#dlaczego-otylosc-brzuszna-jest-grozna

[3] https://pulsmedycyny.pl/srednia-dlugosc-zycia-w-polsce-ile-lat-zyja-mezczyzni-a-ile-kobiety-998421

[4] https://zywienie.abczdrowie.pl/skutki-nadwagi

[5] https://klubjagiellonski.pl/2021/07/14/cancel-culture-w-jaki-sposob-ludzie-przewrazliwieni-dyktuja-nam-jak-mamy-myslec-i-oceniac-rzeczywistosc/

[6] http://www.biblia-internetowa.pl/2Kor/5/1.html

[7] https://wbiblii.pl/szukaj/1+Kor+6%2C19