To ja, typ (nie)pokorny!

Cichy, grzeczny, potulny, słaby, niepewny, lekko tchórzliwy, czasem wystraszony, uległy wobec hierarchów i taki grzeszny! – czy to nie znany Ci typ osobnika, który nazywa siebie chrześcijaninem?
Dziś mogę stwierdzić, że jest to może i typ chrześcijanina, ale takiego, który nigdy nie poznał Boga i nie nawiązał z Nim osobistej relacji, za to uwierzył w to, że inni wiedzą lepiej jak on ma się zachowywać w kościele i jak żyć na co dzień. Pozbierał więc te wszystkie cechy do kupy i mniej więcej według nich pokazuje się innym. A w domu przeżywa …. frustrację.

 

 

Uczcie się ode mnie, jak być pokornym. Ja to wiem, ja to dobrze rozumiem, praktykuję to na co dzień. –
co pomyślał(a)byś o kimś wypowiadające takie słowa? Może, że to raczej pycha, a nie pokora! Kaman! Kto o sobie mówi, że jest wzorem pokory?! Czy to nie tak, że to INNI powinni tak o nas mówić, a my kwitować to spuszczonym wzrokiem i machnięciem ręki ze słowami „Weź przestań..”?

A jednak znalazł się taki, kto miał śmiałość tak o sobie powiedzieć.  Jezus.  Bo On: rebeliant na miarę Izraela,  naprawdę rozumiał, czym jest pokora; a chrześcijańska pokora to nie te cechy wymieniona przeze mnie na samym początku.  To coś wręcz odwrotnego.

 

 

Pokora jest fundamentem życia duchowego, bo stanowi jego początek. (Basil Hume)

 

 

Gdybym nie zacytowała Basila Hume, wpisałabym tam swoje nazwisko. Bo cała moja przygoda, podróż duchowa, te wspaniałe rzeczy, stały duchowy wzrost nastąpiły w moim życiu kiedy przyszłam do Boga po raz pierwszy jako ta, która:

 

– nic nie wie
– nie może się sama zbawić
– pragnie zmiany na lepsze

 

 

Kiedy to wszystko przyznałam, machina ruszyła. Bóg zszedł ze swojego piedestału- ale tylko po to by podać mi rękę i „wciągnąć” do Siebie :- ) Dał mi swoje standardy – również pokory.
I na drodze tej relacji dowiedziałam się, że pokora to nic innego jak zależność od Boga.

Przedstawię Ci krótkie porównanie:
Lecisz samolotem, podziwiasz widoki zza małego okna kiedy podchodzi do Ciebie instruktor latania i mówi:  A może pooglądamy świat z zewnątrz? Co powiesz na skydiving?
– Nie, ja sobie tu posiedzę. Stąd też widzę – upierasz się przy swoim małym okienku.  – Poza tym nie wiem, czy pan zna się na skydivingu , nie wiem, czy mogę panu zaufać, do tej pory się pan nie odzywał, czemu pan nie zaproponował tego zanim wsiedliśmy do samolotu?
– Może chciałem, żebyś najpierw zobaczył widok z samolotu i sam zatęsknił żeby TAM być?! A skoro tak to tadaaam! Jestem!
– Nic z tego, wolę oglądać stąd. – decydujesz. – A jeśli będę chciał, sam skoczę, nie potrzebuję do tego pana.

 

Miałam taką sytuację! Kocham motocykle, ale ścigacze nigdy mnie nie kręciły;  fajnie, że ktoś się na tym decyduje jeździć, ale mnie prędkość zarówno ekscytuje jak i przeraża. W tamtym roku przyjaciel odwiedził mnie na swoim ścigaczu i zaproponował rundę po okolicy. A w mojej głowie pojawił się ekran z “logicznymi” wytycznymi:  on – świetny kierowca – ALE – tyle nieprzewidzianych sytuacji na drodze – ALE – on doświadczony – ALE uwielbia prędkość – ALE jak wybiegnie sarna? – ALE…. !

 

Jeśli Bóg z nami, kto przeciwko nam?! – dokończył on jakby czytając mi w myślach.

– No właśnie! Jedziemy! – zdecydowałam w sekundzie.

 

 

Co to była za frajda! Nie jechaliśmy jakoś bardzo  szybko, bo około 190 km/h; wolniej, niż zazwyczaj jeździ on. Było cudnie! Nie przeżyłabym tego, gdybym zawsze wszystko racjonalizowała i starała się mieć nad wszystkim kontrolę. To był tylko człowiek, ale

Tak właśnie jest i z Bogiem. On ma dla Ciebie coś więcej niż widoczki widziane przez szybę. Tylko zanim zdecydujesz się na tę osobistą podróż z Nim, możesz się łatwo zniechęcić. Bo zewsząd słyszysz, jaki  powinien być chrześcijanin, a kto chce być odbierany jako osoba słaba, która na wszystko się zgadza, zależna od innych, która stale z siebie rezygnuje? NIKT.  Ale pocieszę Cię: to nie są standardy Boga tylko drugiego człowieka. Biblijny człowiek ruszył do walki przeciwko wrogowi chociaż: miał mniejsza armię, był zmęczony, warunki były niesprzyjające, ale miał Boże słowo. Po prostu miał iść wtedy do walki. Wtedy nazwano go pysznym, niepokornym- Bóg powiedział wręcz coś odwrotnego: TO JEST człowiek pokorny, bo nie zaufał swojej własnej sile, ale Mojemu słowu.

 

Wracając do motocykla: jazda jako pasażer była dla mnie również symbolem pokory, o której piszę; całkowicie zdałam się na instrukcje kierowcy i nawet jeśli mnie >się wydawało< że powinnam zachować się inaczej, polegałam na jego trust me, wiem lepiej. Tylko raz zrobiłam tak, jak mnie się to wydawało, że będzie dobrze – i prawie się nie przewróciliśmy.

 

Najważniejsze dla ciebie jest to, by ZACZĄĆ. Tylko pokora pozwoli ci przyjść do Boga i kontynuować tę relację. Jeśli człowiek podchodzi do poznania Boga nonszalancko, nie osiągnie niczego – Bóg chce całkowitego posłuszeństwa (On po prostu zna Cię lepiej i warto z tego skorzystać) przy równoczesnej wolnej woli (czy to nie jest świetne?!) ; człowiek niepokorny nie dostanie żadnego objawienia, wzrostu duchowego, bo i tak nie wykazałby się posłuszeństwem.

 

 

Wiem, że nic nie wiem.  (Sokrates)

 

 

To robi człowiek pokorny:
– wypełnia Boże słowo a nie swoje odczucia.
– ma świadomość swej niedoskonałości, ale wie, że Bóg napełni go Swoją doskonałością.
– wie, że bez Boga nie może zrobić niczego – ale z Nim może wszystko; więcej niż ludzie, którzy jeszcze Bogu nie uwierzyli.
– nie boi się tego, czego nie rozumie.
– nie szuka aprobaty u człowieka.
– nie jest mądry według samego siebie.
– jest nastawiony na słuchanie Boga.
– jest Bogu całkowicie posłuszny.

 

 

Człowieka pokornego w Bogu cechuje też to, że ma dobre mniemanie o sobie, jest odważny, ma całkowity pokój w sercu i pewność, pragnie stale wzrostu duchowego i robi postępy. Potrafi odpuszczać; sobie i innym.

 

Zauważyłam też jedną, bardzo istotną cechę ludzi pokornych:  nie mają problemu ze służeniem innym ludziom. Umówmy się: słowo służyć kojarzy się z byciem służącym, sługą – a to średnio się nam podoba. Boimy się tego, że ktoś nas wykorzysta, przy okazji wyśmieje, a  nasz status społeczny poleci na łeb na szyję. Jezus miał właściwe rozumienie pokory w Bogu:  służył z sercem króla i królował z sercem sługi. Ale gdyby Jezus był pokorny według ludzkich standardów, faryzeusze kochaliby Go zamiast nienawidzić, bo On potulnie i może dla świętego spokoju spełniałby ich widzimisię. A On wszedł z nimi w konflikt i jeszcze go podsycał! Nie bał się, bo znał prawdę i żył prawdą. A pozostając pokorny wobec wymysłów ludzkich, pozostałby w konflikcie z Ojcem! “Nie da się dwóm panom służyć”. ( Mt 6,24) Właśnie dlatego napisałam, że ludzi pokornych w Bogu musi cechować odwaga – nie ma innego wyjścia!

 

 

 

Ucz się pokory. Ale od właściwej osoby.

 

 

 

Braku pokory się w kościołach bardzo boi; bo kto jak nie Lucyfer wykazał się brakiem pokory – pychą? I jak się to wszystko potoczyło?
Zatem pokorę próbuje się wtłaczać do głów, sądząc, że wędruje ona dalej do serca i zaczyna pracować sama. A ja się pytam: jak można uczyć obrazkowo pokory człowieka , który nie czuje się jeszcze przez Boga pokochany? To się nazywa gwałt, a nie nauka pokory. I nauczyciel nie ten.  A przy okazji, psychologiczna strona gwałtu to właśnie upokorzenie kobiety. Nic dziwnego, że pokora kojarzy się nie najlepiej.
W niektórych kościołach jest coś takiego jak obrzęd pokory, który polega na umywaniu nóg sobie nawzajem. Uczestniczyłam w czymś takim wiele razy, ale mój poziom pokory od tego nie wzrósł. Nie pomaga również spódnica do kostek. Bo pokora to nic zewnętrznego, wyuczonego, narzuconego. Pokora to postawa serca niemająca nic wspólnego z religijnością ani formą ubioru.

 

 

Ubierz mini kobieto!  Albo jej nie ubieraj

 

 

 

W  różnych denominacjach  chrześcijańskich (i nie tylko) pokora ma twarz potulnej kobiety, której „dla przyzwoitości” nakazuje się chodzić w spódnicy za kolano, nie malować paznokci na czerwono, mówić cicho i używać delikatnej mowy, spuszczać wzrok, siadać z tyłu samochodu by mężczyźni mogli siedzieć z przodu.
To powoduje wzrost – frustracji.  Aż pewnego dnia chcesz spalić stanik na stosie i zrobić wszystko dokładnie na odwrót niż ci wpajano do tej pory. I jeśli pokierujesz się tylko tym pragnieniem, może na początku poczujesz wyzwolenie, ale na dłuższą metę możesz źle pokierować swoim życiem.  Bo to człowiek bez ducha Bożego powiedział ci jak masz żyć żeby wszystkim wkoło było dobrze.

 

 

Pokora w Bogu ma zawsze Happy End!

 

 

 

ALE  jeśli przyjdziesz z tym do Boga, On cię wyzwoli. Nie nałoży na ciebie nowych ciężarów ale sprawi, że
– będziesz mieć wewnętrzną równowagę
– będziesz mieć mądrość
– będziesz mieć współczucie
– będziesz całkowicie wolny/a  zatem
– nie będziesz mieć problemu by ubrać mini, ale także by jej nie ubierać ze względu na kogoś innego.
– nie będziesz mieć problemu by służyć innym, ani żeby tobie służono.

A wszystko to dlatego, że Bóg pokaże Ci kim dla Niego jesteś  – i to Cię wspaniale odpręży .

Dla mnie jednym z najlepszych przykładów pokory był celnik. Do dziś Bóg robi z każdym, kto do Niego w pokorze przyszedł to, co z celnikiem- wywyższa. Przeczytaj jego historię: Łukasza 18, 10 – 14. …. a potem zwróć się do Boga, bądź jak Jon Snow, który nic nie wie  i pozwól się ubogacić.

 

 

Pokorny staje się natychmiast duchowym bogaczem. (Max Scheler)

 

 

Bless you all!