Czy chrześcijanin powinien obchodzić Wielkanoc?

 

 

Jakże ja byłam zdziwiona, gdy moja kursantka powiedziała mi, że w kościele katolickim podczas mszy sobotniej o północy (sic!) ludzie z tą świecą i mówią sobie „Chrystus zmartwychwstał!”.


Bo zanim ona opowiedziała mnie, to ja opowiadałam jej, jak się rzeczy mają w kościele grekokatolickim, w Grecji dokładnie – a brzmiało to tak samo!

I ktoś zapyta: gdzieś ty się uchowała! Powiedz jeszcze, że mięso w Wielki Piątek spożywałaś! Ano tak, z ogniska, popijane piwem. Piękny dzień był bowiem dzisiaj, grzech nie skorzystać.

I ja się od razu wytłumaczę: ja kocham Wielkanoc! To moje ulubione święta od samego dziecięctwa, gdy tylko przykicał do mnie pierwszy, cukrowy zajączek.
Mało tego! Ja szybko odkryłam, że nie o zajączka się tu rozchodzi. Babcia mnie wtajemniczyła, że był taki Ktoś, kto umarł za mnie w miejsce mnie i że mogę oficjalnie mieć nadzieję, że kiedyś będę żyła wiecznie, nawet gdy ustanie moje ciało. I ja to przyjęłam bardzo serio, na dziecięcą wiarę.

Lata mijały, a w mojej głowie zaczęły się kłębić pytania; żyć wiecznie, ale JAK żyć? A gdzie będzie wtedy On, czy kiedyś Go spotkam, czy Mu podziękuję? Jaki On jest?

 

Lata mijały, gdy nadszedł TEN dzień. 28 marca 2005 roku, w którym moje życie zaczęło się zmieniać nieodwracalnie. Bo poznałam Jego. On przyszedł i we mnie zamieszkał – po kolejnych kilku dniach wiedziałam to każdym nerwem, atomem, każdą cząstką świadomości. To, co było napisane, właśnie spełniało się na mnie (Jana 14:23, Jana 7:37) . 

To historia długa i nadal się toczy. Co ma wspólnego z Wielkanocą? Ano to, że znajoma – wierząca katoliczka, zapytała mnie, co planuję, jak zamierzam spędzić > ten czas <. I zaczęłam się nad tym zastanawiać.
Wokół plany przeżywania Wielkiego Tygodnia, dzień po dniu i żeby nikt mi nie miał za złe – bo ja się temu nie sprzeciwiam. Wręcz przeciwnie: niech każdy robi to, co karmi jego duszę w danym momencie, co ją pogłębia, kieruje ku Bogu.

 

 

No i zaczęłam kombinować. I ostatecznie doszłam do – szokującego dla niektórych – faktu:  ja nie potrzebuję żadnych świąt. Żadnego, specjalnego planu przeżywania. Niczego właściwie.
Jezus jest ze mną każdego dnia, odkąd się budzę, poprzez cały dzień, kiedy zasypiam, a nawet w snach. Karmię się Jego słowem i zależy mi tylko na tym, by Go poznawać. Niczego poza tym już nie chcę, nic mnie nie zadowoli, nic mnie tak nie cieszy. 

 

Nie czekam na rocznicę ślubu, by „przeżywać związek” z mężem i sztucznym byłoby czekać 12 miesięcy, by przeżywać to, co i tak już się wydarzyło na krzyżu, a z czego już dawno postanowiłam „skorzystać”, stając się tym samym dziedziczką Królestwa Bożego. I to przeżywać według określonego schematu, w określonym tempie.

Ostatnio słyszałam całkiem mądre słowa: Nie nosisz i nie czcisz zdjęcia kogoś, z kim masz kontakt na co dzień. Tylko kogoś, kto jest daleko od ciebie.

Uświadomiłam sobie, że Chrystus jest częścią mnie, Kimś, kto we mnie zamieszkał, z Kim mam kontakt na co dzień i Kogo nigdy nie mam dość, Kim nie jestem nasycona – a jednocześnie jestem, bo On wystarczy. Nie noszę Jego zdjęcia, nie czczę wizerunków i tym samym, święta wielkanocne, moje ukochane, wyczekiwane co roku, to święta zajączków, pisanek, sałatki i bazie kotków. I pozazgonnej (dozgonnej – to za małe słowo w tym przypadku) wdzięczności i wewnętrznej radości.
Niech sobie będą w Wielkanoc pootwierane wszystkie sklepy, kina, szkoły, bary. Niech zabraknie w sklepach koszyków na święconki, niech będą mistrzostwa świata w piłce nożnej, gradobicie i ostrzał artyleryjski. I tak nic, kompletnie nic nie zmieni faktu, że ponad dwa tysiące lat temu był taki Ktoś, zaplanowany od założenia świata, kto miał plan spędzać ze mną i z Tobą wieczność i poszedł po trupie, by to osiągnąć. 

 

A jak jest u Ciebie? Podziel się.

I wiersz. Na tę okazję i całkiem bez:

 

 

Wszystko już było;

palmy przed osiołkiem,

baranek podczas ostatniej wieczerzy.

Pisanki toczyły się na drodze do Jerozolimy,

a zajączki przykicały do pustego grobu.

Jezus po zmartwychwstaniu zjadł sałatkę

i przegryzł sernikiem.

Wszystko już było.

Nic mnie zatem nie zdziwi, nie uświęci,

nie napełni mistycyzmem

za wyjątkiem jednego, jedynego faktu:

że On wtedy dla mnie, ja teraz w Nim,

my razem na nieskończone zawsze.

 

 

29 III 2024