Breaking Bad – historia upadku człowieka

Breaking Bad  został uznany za jeden z najlepszych seriali wszechczasów. Zdobył kilkadziesiąt nagród, doczekał się międzynarodowych podróbek, a ja, jak zwykle obejrzałam go dopiero szesnaście lat od premiery, w ramach zadania domowego. I mimo początkowej niechęci, nie żałuję ani odcinka. Oto dlaczego:

 

 

 

Najlepszy serial ever!

 

 

Tak okrzyknęła go moja kursantka, kobietka 50+ która właśnie ogląda Breaking Bad po raz trzeci, zachwycając się postacią Walta. Gdy zapytałam o głównego bohatera innego mojego studenta,  skwitował to słowami podziwu: Walter White rządzi!

 

– Czekajcie – mówię. – Przecież Walter White kłamie, prowadzi podwójne życie, niszczy życie tysiącom, o ile nie milionom ludzi, w końcu staje się mordercą.

– No tak – mówią fani – ale on to wszystko robił dla swojej rodziny!

 

A to przepraszam. Jeśli dla rodziny, to rozumiem, rodzina w końcu najważniejsza. Ojciec chrzestny i rodzina Soprano nie mogą się mylić.

 

 

 

Może trochę o samej produkcji. Serial, w dodatku jak na tamte czasy (2008-2013)  jest naprawdę świetnie zrobiony; obfituje w liczne zwroty akcji, ciekawe ujęcia, pomysłowe sceny, wprowadzające do historii danego odcinka, świetną ścieżkę dźwiękową i ten kulturowy miks światów; amerykańskiego i meksykańskiego, który nadaje serialowi skomplikowanej energii. Postać Waltera  perfekcyjnie zagrana przez Bryana Cranstona, podobnie jak Jessego Pinkmana przez Aarona Paula. Jego charakterystyczne “bitch!” wypowiedziane w serialu 54 razy, stało się poniekąd legendarnym hasłem produkcji.
Na uwagę zasługuje cała rzesza (poza tymi wiodącymi) postaci, która przewija się przez serial; Gus, Michael, Hector Salamanca, Borsuk (ten głos!…) Schwartzowie, Jane, Tortuga, bliźniacy Salamanca, no i rzecz jasna Saul Goodman.
Duży plus dla scenarzysty, który prowadzi nas  przez symbolikę, chociażby za pomocą kolorów, co wskazuje na pewną głębię myślenia o postaciach.

Po obejrzeniu wszystkich 5 sezonów, mogę śmiało powiedzieć, że serial uznałabym, za jeden z najlepszych wszechczasów. Nie za sprawą wartkiej akcji, czy innych ozdobników – ale za sprawą przesłania, jakie niesie. A jest to przesłanie ponadczasowe.

 

Mogę się tylko domyślić, że większość osób czytających ten post, już dawno obejrzała ten serial. Jeśli tak, spojlery, których będzie tu całe mnóstwo, będą dla czytelnika niestraszne. Jeśli zaś nienawidzisz, gdy ktoś psuje ci efekt niespodzianki, przejdź do działu „Koniec spojlerów”.

 

Serial skupia się na  historii Waltera White’a, nauczyciela chemii, który pewnego dnia dowiaduje się, że ma nieuleczalnego raka płuc. Chcąc finansowo zabezpieczyć rodzinę po swojej śmierci, zaczyna produkować metamfetaminę i handlować nią. Wkrótce staje się bossem na rynku narkotykowym, a po spokojnym, bezkonfliktowym  nauczycielu nie ma już śladu…

 

 

Walter Whitman

 

 

Waltera poznajemy w jego codziennej, czyli zwykłej rzeczywistości; prowadzi zajęcia w liceum, jest kochającym mężem zapatrzonej w niego kobiety i ojcem niepełnosprawnego nastolatka, a wkrótce ma powitać na świecie swoje drugie dziecko. Zastajemy go, gdy akurat zdmuchuje 50 świeczek ze swojego urodzinowego tortu, otoczony rodziną tą bliższą oraz dalszą; szwagrem Hankiem – agentem  DEA[1] i jego żoną, Marie.

 

Wkrótce życie Waltera staje pod znakiem zapytania, gdy dowiaduje się, że choruje na terminalny nowotwór. Bardziej, niż o terapii, zaczyna myśleć, jak finansowo zabezpieczyć rodzinę, gdy jego zabraknie. Z pomocą przychodzi mu … wspomniany szwagier.
Niczego nieświadomy Hank, zabiera Waltera na jedną z akcji; Walter ma przeżyć dreszczyk emocji, obserwując z samochodu rozbijanie gangu narkotykowego. Gdy agenci DEA wpadają do kryjówki, Walter z oddali rozpoznaje jednego ze swoich uczniów, kiepskiego z chemii, Jessego Pinkmana.
Jeszcze tego samego dnia, składa mu wizytę i … propozycję.

Od tego momentu narkotykowa kariera Jessego wchodzi na nowe tory, a  Walter przybiera pseudonim

 

 

 

Heisenberg

 

 

 

O ile Walter ma jasny cel: zarobić około 700.000 dolarów i dać sobie spokój z tym całym „gotowaniem”[2], o tyle Heisenberg zaczyna być nienasycony.
700.000 już dawno zostało zarobione, rachunki opłacone, rodzina ostatecznie zabezpieczona  i okazuje się, że Heisenberg dopiero się rozkręca – w  Walterze White właśnie włączyła się nieśmiertelność!

 

 

Czy wiecie, że postać Jessego miała zginąć już w pierwszym sezonie? Jednak twórca serialu, Vince Gilligan i zespół produkcyjny, zdecydowali o zachowaniu postaci Jessego ze względu na to, jak dobrze działał on w dynamicznej relacji z Walterem White’em oraz jaką głębię i złożoność wnosił do fabuły. I wydaje się, że zachowanie postaci Jessego okazało się być jednym z najlepszych decyzji, jakie podjęto w trakcie tworzenia serialu.
Postać Jessego Pinkmana jest złożona i zaskakująca, a jego ewolucja w trakcie serialu stanowi istotny wątek, który eksploruje tematy takie jak lojalność, moralność i możliwość odnalezienia się na nowo pomimo popełnionych błędów.

 

 

On (Pan) na początku stworzył człowieka i zostawił go własnej mocy rozstrzygania.
(Mądrość Syracha 15,14)

 

 

Nie przez przypadek zestawiam Jessego go z Heisenbergiem.
Choć początkowo ich wspólny biznes metamfetaminą wydaje się być jedynie sposobem na zdobycie pieniędzy, szybko staje się on platformą do eksploracji głębszych aspektów ich charakterów i wartości. Jesse, jako były uczeń Waltera i dealer narkotyków, oraz Walter, jako jego nauczyciel i późniejszy wspólnik, tworzą relację opartą na lojalności, konflikcie i współzależności.

 

Jesse jest nie tylko wykonawcą pomysłów Waltera, ale także głosem sumienia, który często stara się kierować Walta na drogę moralną. Jego wątpliwości i konflikty wewnętrzne stanowią kontrast dla coraz bardziej cynicznej i bezwzględnej postawy wspólnika, co prowadzi do licznych konfrontacji i momentów napięcia między nimi.

 

Jednak pomimo różnic w ich podejściu do moralności i życiowych wyborów, głęboko zakorzeniona więź emocjonalna łączy ich nawet w najtrudniejszych chwilach. Ich wzajemna zależność staje się widoczna w podbramkowych sytuacjach, gdy muszą polegać na sobie nawzajem, aby przeżyć.

 

 

 

Uwaga, spojlery!

 

 

 

Wraz z rozwijaniem się fabuły, coraz mniej widzimy Waltera, a coraz więcej jego alter ego – Heisenberga. Bo Heisenberg to nie spokojny nauczyciel chemii ze szkoły średniej. Po początkowym sukcesie wyprodukowania najlepszej „mety” na południu, nieśmiałego, sukcesywnego gromadzenia zaplanowanego kapitału, nadchodzi czas na pierwsze, niewinne  kłamstwo („Naprawdę mam tylko jeden telefon!”) pierwsze oszustwo, pierwsze groźby i pierwsze morderstwo.

 

 

Czasem powodzenie przynosi człowiekowi nieszczęście, a niespodziewany zysk wychodzi na szkodę.
(Mądrość Syracha 20,9)

 

 

 

Myślę, że dla widza zaczynającego oglądać Breaking Bad, Walter początkowo podejmuje działania z pozoru zrozumiałe i altruistyczne, z których jesteśmy w stanie go wytłumaczyć. On sam to zresztą robi – znalazł się w końcu w sytuacji nie do pozazdroszczenia i jako głowa rodziny, próbuje stanąć na wysokości zadania, myśląc w pierwszej kolejności o bliskich. On właściwie nie planuje poddawać się terapii, myśli tylko o bezpieczeństwie finansowym Skyler i dzieci. I wkrótce ta troska popycha go w miejsca mroczne. Im dalej w las, tym coraz trudniej usprawiedliwiać jego decyzje – podobnie widzi to żona Walta, której życie zmienia się w sposób nieodwracalny i ostatecznie znienawidzony.

 

Czy Heisenberg ma momenty zawahania? Tak. Lecz zawsze wtedy na jego drodze staje ktoś, kto utwierdza go w słuszności jego działań. Znamienną sceną jest rozmowa Waltera z Gusem na temat obowiązków mężczyzny wobec rodziny. KLIK w minucie 1:25 widzimy, jak Walter ma przebłysk wyrzutów sumienia. Szybko jednak zostają one stłumione przez Gusa, który dobrze zna słabe strony człowieka i wie, jak je wykorzystać, by osiągnąć swoje cele.

 

Rozterki moralne nie omijają również Jessego. Jak zostało wspomniane, jest on głosem rozsądku, ale jest to głos niestabilny, miotany młodzieńczymi emocjami. Jesse w przeciwieństwie do Walta nie jest zafiksowany na punkcie pieniędzy, a w obliczu wszystkich następstw ich wspólnego biznesu, wydaje się, że do Jessego dociera, że to właśnie mamona stała się korzeniem wszelkiego zła, które się wydarzyło. A wydarzyło się również w jego życiu. Jesse przekracza tabu odebrania życia człowiekowi, który mu w niczym nie zawinił. Można odnieść wrażenie, że ten czyn zmienia go na zawsze, pozostawiając trwały ślad na jego psychice i sumieniu.

 

 

 

Serial łamie kilka tabu, lecz nie w celu zszokowania widza dla samego efektu. Po obejrzeniu całokształtu, domyśliłam się, iż twórca wątku chciał przekazać widzowi wiadomość: Każde zło, które wyrządzasz, wpływa na ciebie głębiej, niż sądzisz. Zło cię zmienia w sposób, który znienawidzisz, a przed którym nigdzie nie uciekniesz. Pomyśl o tym zawczasu.

 

Jest scena, którą można usłyszeć również w ścieżce dźwiękowej z serialu, poruszający wyrzut  Jessego w kierunku Heisenberga:

 

– Odkąd cię poznałem, wszystko, na czym kiedykolwiek mi zależało, przepadło. Odkąd trzymam z > wielkim Heisenbergiem <, nigdy nie byłem tak samotny! Nie mam nic! Nikogo!

 

 

Szczęśliwy mąż,

który nie idzie za radą występnych,

nie wchodzi na drogę grzeszników

i nie siada w kole szyderców,

lecz ma upodobanie w Prawie Pana,

nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.

Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,

które wydaje owoc w swoim czasie,

a liście jego nie więdną:

co uczyni, pomyślnie wypada.

(Psalm 1, 1-3)

 

Heisenberg podskórnie to rozumie. Rozumie, że gdyby nie stanął tamtego dnia na drodze swojego ucznia z tak nieodwracalną propozycją, nachodząc go, dopóki ten się nie zgodzi, los Pinkmana nie zostałby tak skomplikowany.
I do końca stara się mu to wynagrodzić, być dla niego trochę opiekuńczym ojcem, miotany jednak swoimi wewnętrznymi demonami.

 

 

 

Koniec spojlerów
Czym różni się Walt White od innych bad boyów?

 

 

 

Na przestrzeni lat powstało wiele produkcji, z czarnymi charakterami, które usilnie staramy się wybielać. Ponieważ mamy komfort widza, możemy oglądać z boku wewnętrzne zmagania postaci, poznajemy ją w pewien sposób, oswajamy, w końcu usprawiedliwiamy.
No bo jak nie usprawiedliwić Antonio Banderasa w „Desperado”? Spójrzcie tylko na te włosy! Wiadomo, że szukał zemsty za kobietę, wiadomo, że musiał wybić pół miasteczka!

Inne, zapodawane nam postacie, które dokonują podobnych jatek wydają się przed nami wyrastać, bez solidnego kontekstu, tła. Zwykle przybierają postać samotnego, niezależnego wilka o przyjemnej aparycji.

Walter White dojrzewa do Heisenberga na naszych oczach. A jego otoczenie zdaje się być dość przejrzyste i niezmienne, funkcjonujące w tej samej rzeczywistości. Nowy Walt musi określić siebie w nowy sposób, zatem udaje, gra, prowadzi podwójne życie, ostatecznie pogrążając tych, na których najbardziej mu zależy i dla których „robi to wszystko”.
Nie jest typem playboya, pociągająca twarz i przystojna sylwetka go zatem nie usprawiedliwia.

 

 

Postać Heisenberga może jednak pociągać mężczyzn – widzów, bo mam wrażenie, że Walt Whitman reprezentuje wszystkich tych mężczyzn uwikłanych w bezpieczną codzienność, w której nic się już nie wydarzy. Owszem, kochają swoje rodziny, tak samo codziennie zabiegają o ich dobrobyt, rozumieją zatem szereg złych decyzji Waltera, ale jednocześnie tęsknią za przygodą, za poczuciem realnej sprawczości. Heisenberg – w dodatku z tym silnym pseudonimem, daje im to. Być może jest kimś, kim chcieliby się stać choć na jeden dzień; mieć silną, bezkompromisową „ramę”, nie liczyć się z nikim wokół, dokonać czegoś niemożliwego.

 

 

Ty jednak, mój drogi, nie naśladuj tego, co złe, ale to, co dobre. Ten, kto pełni dobro, pochodzi od Boga. Ten, kto dopuszcza się zła, nie oglądał Boga.
(3 J 1,11)

 

 

Łatwo nas zwieść. Mimo, że rozumiemy, gdzie leży nieprzekraczalna granica, oszukuje nas często sposób myślenia rodem z Breaking Bad: „Nie było innego wyjścia”.
Zawsze jest inne wyjście. Zawsze jest alternatywne rozwiązanie i można je poznać po tym, że jest trudniejsze, wymaga poświęceń, większego wysiłku, ucieszenia swojego ego.

Jeśli jednak tego koła ratunkowego nie widać, warto wiedzieć, że jest Bóg na niebie[3] , u Niego już jest rozwiązanie naszej sprawy, warto chcieć je poznać, warto zmienić swoją perspektywę, zmieniając przy tym bieg wydarzeń.

 

 

Złożyłem w Panu całą nadzieję;

On schylił się nade mną

i wysłuchał mego wołania.

 

Wydobył mnie z dołu zagłady

i z kałuży błota,

a stopy moje postawił na skale

i umocnił moje kroki.

 

Wielu zobaczy i przejmie ich trwoga,

i położą swą ufność w Panu.

Szczęśliwy mąż, który złożył

swą nadzieję w Panu,

a nie idzie za pyszałkami

i za zwolennikami kłamstwa.

Wiele Ty uczyniłeś

swych cudów, Panie, Boże mój,

a w zamiarach Twoich wobec nas

nikt Ci nie dorówna.

I gdybym chciał je wyrazić i opowiedzieć,

będzie ich więcej niżby można zliczyć.

 

 

Oglądałeś, oglądałaś Breaking Bad? Co sądzisz o postaciach z tego serialu? Która najbardziej zapadła Ci w pamięć? Dlaczego? Jak oceniasz decyzje Waltera? Podyskutujmy w komentarzu lub na FB.
Jeśli uważasz te treści za ciekawe, wartościowe, możesz postawić mi kawę. Dzięki! 

 

 

 

[1] DEA – ang. Drug Enforcement Administration, agencja zwalczająca przestępczość narkotykową.

[2] Cook, let’s cook – ang. gotować. To hasło pada za każdym razem, gdy mowa o produkcji metamfetaminy.

[3] Psalm 14,2