My – introwertycy

 

– Słuchaj, za dwa tygodnie robimy spotkanie.
– O, świetnie!
– No, będzie jakieś 30 osób.
– Yhy …
– Przyjdź! Daj mi swój numer, zadzwonię do ciebie!
– A to może lepiej napisz mi esemesa… (i tak nie przyjdę!)

 

 

 

Naszą planetę zamieszkuje ciekawa  grupa ludzi, która:
– lubi spędzać czas samotnie, bo tylko wtedy ładuje baterie
– lubi (zazwyczaj) ludzi i dąży do nawiązania trwałych przyjaźni, ale ogranicza się do jednej, dwóch zaufanych osób,
– pobiegnie z radosnym sercem na spotkanie w cztery oczy, ale w osiem, czy dziesięć już nie,
– woli kocyk, kota, herbatę i dobrą książkę lub film niż imprezę,
– prowadzi bardzo bogate życie … wewnętrzne,
– kiedy spędza czas w grupie, odłącza się od siebie, a tego nie lubi,
– pragnie tylko głębokich, intymnych relacji,
– woli słuchać niż mówić,
– woli pisać niż rozmawiać osobiście lub przez telefon

I jeszcze inne. A o nich za chwilę.

 

 

To my – introwertycy

 

 

Tak, to coming out! Pisze do Was introwertyczka – z naciskiem na  PISZE. Niech Was nie zwiedzie mój zawód (lektor języka) czy moje eksperymenty życiowe (występowanie na scenie, przemawianie na kazalnicy, rozmowy z ludźmi na ulicy) bo znam innych introwertyków, którzy są nauczycielami śpiewu, choreografami tańca, a całkiem spora grupa to lektorzy języków! Jak to pogodzić ?! – zapytacie. Cóż … po dniówce pozostaje butelka whisky, medytacja, kot i tabliczka z „zakazem wstępu” na drzwiach.

 

 

Lepiej ci wychodzi zapisywanie swoich myśli, niż ich wypowiadanie. Wolisz pisanie esemesów od dzwonienia i wysyłanie mejli od spotkań w cztery oczy. Pisanie daje ci czas na zastanowienie się, co chcesz powiedzieć i w jaki sposób. Dzięki temu możesz „wyedytować” swoje myśli i dopracować przekaz. Poza tym kiedy piszesz coś na telefonie, czujesz mniejszą presję, niż kiedy do kogoś mówisz. Nie chodzi jednak tylko o mejle i esemesy. Wielu introwertyków lubi pisać dziennik, co pozwala im lepiej wyrażać i odkrywać siebie.
(„Sekretne życie introwertyków” – Jennifer Granneman)

 

 

 

Introwertycy – co to za ufoki?

 

 

 

Introwersja (łac.) – cecha osobowości wyróżniona przez C.G. Junga, oznaczająca ukierunkowanie osobowości »do wewnątrz«, skłonność do skupiania się na własnych przeżyciach wewnętrznych przy braku zainteresowania światem zewnętrznym; dla typu osobowościowego introwertyka charakterystyczna jest przewaga myślenia nad działaniem, refleksji nad czynem, duża wrażliwość, wysoki stopień samoświadomości, a zarazem powściągliwość i trudności w kontaktach z innymi ludźmi oraz w przystosowaniu się do otoczenia; przeciwieństwo ekstrawersji”. (Introwertyzm – cicha moc” – Karin Ackermann-Stoletzky)

 

 

  

Mimo, że podejrzewałam u siebie jakieś nieokreślone dziwactwa (choćby niechęć do rozmów telefonicznych, brak umiejętności small talku) już od dawna, to moje wyobrażenia o tym, jaki jest rasowy introwertyk zbijały mnie z pantałyku.
Bo czy nie w głowach wielu, osoba introwertyczna to osoba skrajnie nieśmiała, wycofana, samotna, cicha, depresyjna i nieciekawa?  

Dzisiejsze społeczeństwo zachodnie nie jest przyjaznym miejscem dla takich osób. Raczej oczekuje się, że będziesz pewny siebie/ pewna siebie, przebojowy, zabawny, towarzyski, błyskotliwy, głośny. A Ty?

 

 

Kiedy tylko możesz, unikasz small talku. Być może kiedy kolega z pracy idzie w twoją stronę korytarzem, zdarza ci się skręcić i schować w pokoju, żeby uniknąć pytania: „Hej, co u ciebie słychać? (…) Gdyby to zależało od ciebie, czcze pogawędki byłyby zakazane. Zdecydowanie wolisz dyskutować o sensie życia – a przynajmniej porozmawiać uczciwie i szczerze. Czy zdarza ci się, że po poważnej rozmowie zamiast zmęczenia czujesz przypływ energii?”
(„Sekretne życie…”)

 

 

 

 

Ten, kto ma z Was psa lub kota wie, że te zwierzaki czują, widzą, słyszą wszystko intensywniej i dźwięki oraz sytuacje obojętne człowiekowi, dla nich są sygnałem alarmowym – introwertycy mają całkiem podobnie, zwłaszcza jeśli mają jeszcze kombinację WWO.

 

 

Zauważasz detale, których inni nie dostrzegają. To prawda, że introwertycy (zwłaszcza ci wysoko wrażliwi) bywają czasem przeciążeni nadmiarem bodźców. Nasza wrażliwość ma jednak swoje zalety – dostrzegamy szczegóły, których inni nie widzą. Możesz na przykład zauważyć subtelną zmianę w zachowaniu twojej przyjaciółki, sugerującą, że jest jej przykro (chociaż, o dziwo, nikt inny tego nie dostrzegł). A może jesteś bardzo wyczulony na kolor, przestrzeń czy teksturę.
(tamże)

 

 

 

Mimo, że nie jestem osobą nieśmiałą, szybko się przebodźcowuję – szczególnie dźwiękowo. Są dźwięki, których nie jestem w stanie znieść i zwykle* muszę natychmiast opuścić miejsce, w którym one są. Jest to przede wszystkim płaczące lub głośne dziecko, muzyka metal lub techno, wystrzały z broni palnej.
* nauczyłam się jednak medytować i stale nad tym pracuję, by sobie z tym radzić, bo life is brutal i uważam, że należy nad takimi rzeczami umieć  zapanować.  

Kiedyś w postach pisałam między innymi:

„Lubiłam wracać do pustego mieszkania – lubiłam coś, przed czym większość ludzi ucieka.”

„Kiedy dochodziły rodzinne imprezy czy święta Bożego Narodzenia, których nienawidziłam, bywało, że zakładałam słuchawki na uszy i siedziałam po biurkiem. Byłam wycieńczona natłokiem ludzi, jakby wszyscy wepchali się na siłę do mojego świata chcąc go zdominować!”

 

 

Zwalałam to na karb wcześniejszych relacji rodzinnych, ale z czasem odkryłam, że tak właściwie miałam zawsze – nawet na tych nastoletnich imprezach, na których chciałam być.
A na nich czułam, że jestem obok, że jestem bardziej obserwatorem każdej imprezy, niż uczestnikiem, mimo, że się śmiałam i reagowałam na bieżąco. Oraz to, że nadmiar ludzi mnie osłabiał, nie wzmacniał. W tłumie czułam się samotna. Imprezy były dla mnie czymś, czym nie potrafiłam się nakarmić, były powierzchowne – czułam się tak nawet na swoim własnym weselu.
I że mój ukochany moment, to powrót do znanego pokoju, cisza i czas w samotności.

Może też tak masz? Albo są w Twoim bliskim otoczeniu takowe osoby?

 

 

 

Idealny dzień introwertyka

 

 

 

Zaznaczę, że wypowiem się tylko za siebie! To lecimy z tymi marzeniami!

Wstaję sobie radośnie o porze bliżej nieokreślonej – około 7.30. Jest cicho i spokojnie. Dopełniam codziennych rytuałów jak picie letniej wody, poranna gimnastyka, obchód po „polu” (jeśli to dla Ciebie nieakceptowalne to : po dworze). Nie włączam niczego. A potem zasiadam do odpowiadania na tradycyjną, papierową korespondencję, w której toczę żywe dyskusje na tematy duchowe, filozoficzne. W tle leci cicho spokojny jazz. Gdy kończę z korespondencją, w głowie mam już kolejne odpowiedzi, pytania i przebieg dyskusji, no ale to musi się jakoś pogodzić z pisaniem postów na blogi, bo przecież czekacie Wy – moi bardziej lub mniej, niemi Czytelnicy! A ja muszę przed Wami wylać swoją duszę, bo przecież nie będę w tym celu otwierać do nikogo ust. Szkoda słów.

W międzyczasie udaję się na spacer po pobliskim lesie – spędzam czas z Bogiem, z małą ilością słów. Rozmawiamy w duchu. Kontempluję Jego dzieła, Jego samego. Gdy przechodzi sąsiad z psem, doskakuję do psa jakbym zobaczyła ósmy cud świata i tarmoszę z miłością, to robi mi dzień. Z właścicielem psa od razu przechodzimy do konkretów:
– Czytał pan kiedyś ewangelię Jana?
– Jak pani sądzi, istnieje relatywizm w ocenie dokonywanych wyborów?
– Czy myśli pan, że gdyby Jezus spotkał się z Dalajlamą, zgodziliby się na płaszczyznach wartości?

 

 

Według badaczy dla introwertyków wewnętrzne sygnały znaczą więcej niż zewnętrzne. Innymi słowy, otoczenie „nie nakręca” introwertyków: większą uwagę zwracamy na to, co dzieje się w środku. (tamże)

 

 

 

Pracuję zawodowo … jako lektorka z powołania mam 1 godzinę dziennie z człowiekiem. Reszta to samotne ogrodnictwo, sadownictwo, ziołozbieractwo, wyrób świeczek, pisanie dochodowych książek, lub opieka nad zwierzakami wszelakiej maści.

 

Na świecie nie istnieje głośna muzyka, a dzieci są tylko pokroju filmowej Wednesday i Harryego Pottera – dla równowagi. Wszystkie samochody mają tłumik. Telefony posiadają funkcję jedynie wysyłania wiadomości tekstowych.  

 

Aż z pracy wraca mój mąż – też introwertyk.  Zdawkowo opowiada mi o ciekawostkach z całego dnia, co zajmuje mu całe dwie minuty i swoim samopoczuciu, odczuciach, ale na to jeszcze przyjdzie czas!

Po obiedzie czytamy książki – każdy swoją, gramy w gry komputerowe lub przeżywamy huśtawkę skrajnych emocji przy piłkarzykach.  Film oglądamy tylko po to, by poszerzyć pole wyobraźni i rozpocząć dyskusję. Aż pada hasło JAKIEŚ. Fundamentalne. O sens życia. O tym, cośmy – osobno czytając – w Biblii ciekawego zauważyli. Albo w obejrzanym filmie, który – jak wiadomo- nie jest po prostu filmem, ale jedną, wielką metaforą życia!  Tu wjeżdża wino (tudzież herbata ziołowa) zapalają się świece, gaśnie światło, w tle majaczy Anna Szałapak lub Kwiat Jabłoni, a może Sanah z Poezyjami. I zaczyna się rozmowa. Gadamy przez kolejną godzinę, dwie – podczas tej dyskusji często milkniemy. Czasem na kolejną dobę.

 

Też tak masz? W takim razie bardzo polecam Ci wspomnianą już książkę – „Sekretne życie introwertyków” – Jennifer Granneman. Obecnie czytam również wyżej wspomnianą książkę pt. Introwertyzm – cicha moc” – Karin Ackermann-Stoletzky

A do tematu introwertyków jeszcze wrócimy – społeczeństwo ma  wiele do odkrycia! A Ty, jesteś intro, ekstra – czy może ambiwertykiem? Albo jeszcze inaczej “masz”? Podziel się poniżej w kom. lub na FB. Chętnie się dowiem.
Następnym razem w serii o introwertykach: Dlaczego moi kursanci w życiu by nie uwierzyli, że jestem introwertyczką?
W międzyczasie możesz zaprosić mnie na kawę. O tutaj.