Barbie – ciekawy przypadek Kena

 

Ile z Was, dziewczyn miało w dzieciństwie lalkę Barbie? Czy wolałyście ją od bobasków do mini-wózków? Ja tak, choć Barbie długo była moim niedostępnym marzeniem.

Barbie to lalka, która dla mnie miała wszystko, czego potrzebowałam, by wyżywać się kreatywnie; ciało pod ubrania, które dla niej projektowałam i szyłam, włosy, na których mogłam układać kolejne fryzury,  no a przede wszystkim, Barbie musiała gdzieś mieszkać i to ja, bóg jej świata, tworzyłam jej piękne pomieszczenia z pudeł, a potem piętrowych półek.
I nigdy bym nie zgadła, że kiedyś jakaś dziewczynka oskarży Barbie o bycie…faszystką.

 

 

Barbieland

 

 

 

Kilka dni temu obejrzałam film „Barbie” i nie żałuję ani minuty. Zaraz Wam o nim opowiem, uprzedzając, że pojawią się tu liczne spojery!

Ten film tylko z pozoru opowiada o plastikowej lalce. On opowiada o kobietach, mężczyznach i obecnym przekazie społecznym. Oto on:

 

Podobnie jak my, mieszkańcy tak zwanego świata zachodu jesteśmy coraz mocniej popychani w stronę rzeczywistości ginocentrycznej, tak nasza Barbara żyje w jedynej, słusznej krainie – Barbielandzie, który jest całkowicie zdominowany przez liczne Barbie.
To one pilotują samoloty, uprawiają ogród, budują drogi i wymierzają sprawiedliwość w sądach. Wszystkie są piękne i szczęśliwe, a w Barbielandzie panuje doskonała harmonia. Do czasu.

 

 

Pewien dzień zaczyna się dla Barbie inaczej niż zwykle – zamiast rutynowego dnia świstaka, na Barbie czyhają same pułapki, w tym najgorsza z nich – Barbie z przerażeniem odkrywa, że przestała chodzić na palcach, a na jej udzie pojawił się cellulit.  
Udaje się zatem do Dziwnej Barbie, która niczym niedostępna na co dzień i niechciana wyrocznia oznajamia jej, że ktoś, kto bawi się nią w równoległym świecie, przeżywa złe emocje, a one bezpośrednio wpływają na los Barbie. Cóż zrobić? Barbie musi udać się do świata ludzi i odszukać dziecko, do którego należy.
Barbie decyduje się na podróż… a wraz z nią, jej nieodłączony cień –

 

 

 

Ken

 

 

 

Za chwilę wyruszymy wraz z nimi w podróż do ludzkiego świata, ale zanim to nastąpi, poznajcie go:

 

Ken istnieje tylko dla atencji Barbie. Gdy ona spogląda na niego, jest spełniony, gdy nie zwraca na niego uwagi, wpada w rozpacz. Kolejnym celem życia Kena jest plażowanie i robi to znakomicie. Jest w Barbarze zakochany i pragnie choć jeden wieczór spędzić  z nią na osobności, ale surowe zasady Barbielandu (impreza dla dziewczyn co noc) raz po raz pozbawiają go złudzeń.
Jak powiedziano w filmie: Barbie ma się świetnie cały czas, Ken tylko wtedy, gdy ona na niego spojrzy.

 

 

Gdy po licznych przygodach docierają w wersji 1:1 do świata ludzi, Barbie z wielkim zdziwieniem odkrywa, że to nie kobiety budują drogi, jeżdżą śmieciarką, pracują na budowach i kopią rowy…ale mężczyźni!
Ken zauważa to samo i…. wpada w zachwyt! Można zobaczyć, że czuje się dobrze w miejscu stworzonym jakby dla niego, jest zachwycony wszechobecną męskością. I jedno sobie obiecuje: gdy wróci, zbuduje w Barbielandzie

 

 

 

Patriarchat

 

 

 

Tymczasem Barbie spotyka się ze „swoją” dziewczynką, Sashą. Wchodzi w jej życie po czerwonym dywanie pewna, że Sasha powita ją z radością, w końcu jak mówi:

– Kocham kobiety i chcę je uszczęśliwiać.

Niestety, zamiast z miłością, Barbie spotyka się z niewdzięcznością, a wręcz nienawiścią. Zarówno Sasha jak i jej koleżanki wyrzucają jej:

– Spowodowałaś wiele kompleksów u kobiet, stając się niedoścignionym ideałem! Hołdujesz konsumpcjonizmowi! Jesteś faszystką!!

I dodaje:

– Ten świat nienawidzi kobiet!

 

 

Barbie jest zdruzgotana tymi słowami, ale nadal chce znaleźć remedium na swoje problemy. Odpowiedzią okazuje się być mama Sashy, Gloria – pracownica firmy Mattel. To jej emocje wpłynęły tak znacząco na życie Barbie, wywracając jej różowy świat do góry nogami. To ona postanawia o Barbie zawalczyć gdy tej grozi niebezpieczeństwo, najpierw ze strony firmy Mattel, a potem ze strony….

 

 

 

Kendom

 

 

 

Kiedy Barbie wraca do domu, zastaje inny świat; róż zniknął, piękno zostało zastąpione praktycznością, wręcz bałaganem, a inne Barbie usługują Kenom, chcąc się im przypodobać. Teraz to one orbitują wokół Kenów, nie odwrotnie, jak do tej pory.
A faceci, czyli Kenowie świetnie się bawią! Żyją niczym na teksańskim ranczo, piją piwo, oglądają mecze, dosiadają koni i przede wszystkim, nie zwracają uwagi na wpatrzone w nie Barbie!

Ken po raz pierwszy w życiu odkrywa, że nie istnieje po to, by przypodobać się Barbie, odzyskuje wolność  i zyskuje nowe, własne życie. Ku wielkiemu zmartwieniu Barbie…

 

Nie dość, że Barbie wraca ze świata ludzi zawiedziona, pokiereszowana, to jeszcze to! Do tej pory nie wiedziała nawet, gdzie mieszkają Kenowie, bo Barbie wiadomo: w domkach Barbie!

Teraz spotyka Kena, który nagle nie jest wobec niej usłużny, przymilny, zgodny. Wręcz przeciwnie! Barbieland zamienił na Kendom i rozkoszuje się władzą i wolnością! A ona musi się z nim liczyć.

To, co niepokoi ją najbardziej to przemiana Barbie – któż im wyprał mózgi?! I jak to naprawić?!

 

Z pomocą przychodzi Gloria, z której wychodzi

 

 

 

Feministka

 

 

 

w całej okazałości. Wraz z Barbie układają plan ratowania innych lalek – robią im ponowne pranie mózgu, przypominając:

– Miałaś dyplom z prawa / byłaś pilotką / sędziną sądu najwyższego zanim wyprano ci mózg! Musisz przypomnieć sobie, kim byłaś!

 

To działa. Szybko, jedna po drugiej zostaje „wybudzona” i dołącza do kolejnego etapu misternego planu Barbie, mającego na celu pozbawienie władzy Kenów i ustanowienia Barbiowej konstytucji.

 

 

Barbie ma plan

 

 

 

bardzo prosty i skuteczny: sprawić, by Kenowie zaczęli ze sobą walczyć, a gdy skupią się tylko na tym, odebrać im władzę.
Plan przebiega pomyślnie i dochodzimy do kulminacyjnego momentu, w którym Ken się poddaje… jeszcze w ciuchach ranczera łka przed Barbie, mówiąc:

 

„Istnieję jedynie w ciepłym blasku twojego spojrzenia!”

 

I dalej:

 

Bez ciebie jestem nikim! Bo jest Barbie i Ken! Ken bez Barbie nie istnieje!

 

 

Barbie mówi wówczas:

 

 Odkryj kim jesteś beze mnie, może jest Barbie i … jest Ken?

 

 

Cała historia pozornie kończy się happyendem; Barbie i Kenowie godzą się przyznając, że przecież mogą żyć w tym samym świecie – tylko, że Kenowie nie otrzymują żadnych stanowisk, żadnej władzy, mimo, że płaszczą się przed paniami, nic nie wskórają, a decyzję tę wieńczą słowa „mądrości”:

 

Może Kenowie będą kiedyś rządzić w Barbielandzie, jak kobiety w prawdziwym świecie.

 

 

 

 

Barbie – film dla dzieci czy dla dorosłych?

 

 

 

Przyznaję, dobrze się bawiłam na tym filmie. Twórcy zadbali o detale świata przedstawionego, aktorzy (Margot Robbie i Ryan Gosling w głównych rolach) świetnie odegrali swoje role, a scena pojedynku Kenów rozbawiła mnie niemal do łez ….tych w środku, bo silne kobiety nie płaczą, nawet ze śmiechu. I mimo, że jestem blondynką, film nie zaorał we mnie czujności.
Oto, jakie dosłowne lub podprogowe komunikaty wysłał do mnie film pt. „Barbie”:

 

– Świat (ludzi) jest zdominowany przez mężczyzn, seksistowski, a patriarchat widać na każdym kroku.
– Wspomniany patriarchat uczynił z kobiet bezsilne lalki, które udają, że żyją.
– Jednocześnie owe lalki, gdyby je zostawić samym sobie, są całkowicie wystarczalne, a – cytując – „Ken nie jest ci do niczego potrzebny”.
Barbie same mogą kopać studnie, asfaltować ulice i budować drapacze chmur. Oczywiście….te różowe.
– Świat samych dziewczyn (mieszkania, imprezy, prawa) czyli matriarchat jest dobry, świat samych chłopaków czyli patriarchat  jest zły.
– Chłopaki mają obdarzać dziewczyny nieustanną atencją. Z chwilą, gdy odkrywają życie „poza kobietą” robi się niebezpiecznie. Dla kobiet rzecz jasna.
– Dla kobiet czas nie istnieje; są zawsze atrakcyjne, pożądane, a ich impreza będzie trwała wiecznie.

 

 

Znamiennymi momentami filmu są dramatyczne monologi – przemówienia, zwykle w wykonaniu Glorii. Próbując nas – widzów przekonać co do autorytaryzmu mężczyzn w społeczeństwach i kiepskiej sytuacji kobiet, Gloria rozpoczyna  listę wszystkich rzeczy, które kobiety muszą robić (lub nie), aby zyskać odrobinę szacunku:
 „Ty nigdy nie możesz się zestarzeć, być niegrzeczną, samolubną,  nigdy nie możesz się popisywać, nigdy nie możesz upaść, nigdy zawieść” i tak dalej.
Ta lista jest naprawdę długa, a Gloria wymienia ją bez mrugnięcia okiem.
Jej około trzynastoletnia córka wyrzuca: Ten świat nienawidzi kobiet!

A ja się pytam: Jak sama to odkryłaś? Lub może inaczej: kto ci to dziewczynko powiedział?
W ustach dziecka to zdanie brzmi nienaturalnie, niczym pompatyczne przemówienia Grety Thunberg. Mogę się tylko domyślić, że Sasha przez trzynaście lat chłonęła mainstreamową papkę z Internetu, która ostatecznie zrobiła jej papkę z mózgu.

I jeszcze jedna refleksja: czy to nie jest tak, że to kobiety kobietom narzucają te ideały? Czy nie kobiety każą kobietom stale się do kogoś porównywać, dobrze wyglądać,  coś osiągać, piąć się po szczeblach wszystkiego, co możliwe, a potem bezlitośnie je z tego rozliczają? Mam wrażenie graniczące z pewnością, że to kobiety kobietom gotują ten los. 

 

 

Ale jest ratunek! Tak mi się wydawało, gdy usłyszałam naprawdę mądre zdanie Barbie, gdy Ken przeżywał kryzys egzystencjalny: Odkryj, kim jesteś beze mnie.

 

Tak naprawdę Ken wcześniej odkrył, kim jest bez niej i przede wszystkim – że jest, ale taka prawda nie spotkała się z akceptacją Barbie, ona potrzebowała mieć wszystko; poczucie bezpieczeństwa stworzone na różowym puchu, wśród wszechstronnie uzdolnionych Barbie oraz nieustanną atencję orbitujących wokół pań, Kenów. Właściwie, Barbie potrzebowały Kenów tylko do zaspokajania własnej próżności.

W realnym świecie, w którym jeszcze i nadal kobiety masowo ani nawet pojedynczo (chyba, że ktoś widział) nie kopią rowów, nie pracują na liniach wysokiego napięcia, nie operują koparką, nie stawiają budowy w upale, nie czyszczą szamba i nie wyciągają ludzi z płonących domów, „kenowie” są potrzebni właśnie do tego – do odwalania brudnej roboty. W Barbielandzie to wszystko zapewniają panie, ale trudno tam też o „brudną robotę” gdyż nawet woda udaje, że leci z kranu.
Funkcja sędziny też wydaje się być sztuczna, jako że wśród setek Barbie nie dochodzi do żadnych konfliktów. Cud!

 

Ciekawą sceną jest też plan zniszczenia Kendomu, poprzez zwrócenie uwagi na coś innego. Co Wam to przypomina? Marsze kobiet, medialną wojnę płci, prawa reprodukcyjne, gadanie o nierównych wynagrodzeniach, promocje gender…. Podczas gdy  najważniejsze sprawy (np. niezawisłość sądów, 5G, IV rewolucja przemysłowa)  rozgrywane są za kuluarami, a te małe bitewki są nam zapodawane jako zasłona dymna, odgradzająca nas od rzeczy naprawdę istotnych.

 

 

Gdy Barbie daje Kenowi przyzwolenie na bycie sobą, lub tym, kim chce, warto zachować czujność – jest  to odwrócona logika z narracją feministyczną; przedstawia ona świat wg feminizmu odwrotny, mówiąc jednocześnie do kobiet: Hej, same też coś znaczycie, możecie osiągnąć wszystko, nie musicie definiować się przez facetów! Możecie być tym, kim chcecie!

 

 

 

Manosfera

 

 

 

Ken, mimo iż wcześniej istnieje sobie w cieniu Barbie jako incel, za to w pełnym słońcu, po przybyciu do świata ludzi ku swemu zaskoczeniu odnajduje w nim miejsce dla siebie. Nagle zyskuje pewność siebie, co jednak ukazane jest jako coś negatywnego.
Następnie doświadczenie pobytu w realnym świecie zmienia go, nie daje mu spokoju, nagle naturalnie odkrywa, że do tej pory nie żył według swojego przeznaczenia, że nie taki  ma być los … mężczyzny! Dotychczasowa ujmująca niewinność Kena zostaje skażona koncepcją patriarchatu, która jest nowatorska tam, skąd pochodzi. Odurza się męską dominacją, a film wykorzystuje każdą okazję, by ją ośmieszyć.

Obiecane zmiany zaprowadza szybko w Kendom, ale jest to sposób przerysowany, arogancki, w którym nie ma szacunku do Barbie. Po powrocie do Barbieland Ken narzuca własną wizję patriarchatu. Każda noc to „męska noc”. Każda Barbie istnieje po to, by chołubić Kena, podawać piwo i pielęgnować delikatne męskie ego.
Pod rządami Kena była przewodnicząca Barbieland serwuje drinki facetom macho na plaży.
Całkowicie kobiecy Sąd Najwyższy zostaje zdegradowany do drużyny cheerleaderek.
Ken zdecydowanie stosuje terapię wstrząsową.

Inni Kenowie szybko podłapują ten nowy styl życia i bardzo się z nim utożsamiają. Idą na całość; są kowbojami, samcami alfa, samotnikami, samowystarczalnymi wojownikami, trzymającymi sztamę tylko ze sobą nawzajem.
Nie są już elementem świata Barbie – to oni tworzą nowy świat.

 

Twórczyni filmu, Greta Gerwig (ach te Grety…) stara nam się wbić do głów: Kendom to piekło kobiet! Tak właśnie teraz wygląda świat! Patrzcie i drżyjcie, kobiety ruszajcie na wojnę z patriarchatem!

…ale ja się rozglądam i widzę coś odwrotnego – żyjemy już w Barbielandzie. Kendomu nie ma. Mężczyźni zamienili kowbojki i strzelby na wygodne, bezpieczne, różowe siedziska w domach, które stale budują lub w głównej mierze sponsorują.
Na tym polu bitwy są tylko feministki, które walczą z cieniem i stale budują mury – a są to mury głównie z innych kobiet.

 

Inna LALKA, która miała rację KLIK 

 

Moja ostateczna ocena tego jest taka: nieważne, czy wygra Barbieland czy Kendom; obydwa te światy są z plastiku, nie ma w nich ducha, który tchnąłby w Kena i Barbie mądrość i sztukę kochania, tak, by

Stał się człowiek istotą żywą[1]

 

I by nikt nie uczył już sztuki wojennej [2]

 

Jak to widzicie?

Jeśli chcesz docenić ten wpis, możesz postawić mi kawę. Zapraszam Cię również na Instagram, gdzie poznasz….moją Barbie :- )

 

 

 

[1] Księga Rodzaju 2,7

[2] „I przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej” – księga Izajasza 2,4