Całkiem niedawno pisałam o czeskich zamkach – dziś o zamku, na który od dawna miałam bliżej nieokreślony plan w kalendarzu. I w końcu nadszedł ten dzień. Zamek Książ, Wałbrzych.
Ale najpierw o jego najznakomitszej mieszkance:
„Wczoraj w Wałbrzychu dwieście dzieci i pięciuset staruszków otrzymało gorącą czekoladę i prezenty. Po krótkiej przemowie księdza i odśpiewaniu kilku kolęd, zaczęłam swój obchód, wręczając każdemu szal, bieliznę, skarpety i tym podobne drobiazgi. Wszyscy całowali moją rękę i błogosławili mnie, a ja byłam szczęśliwa i przekonana, że nic innego nie chciałabym robić w moim życiu. […]
Zeszłego roku starsi ludzie, którzy zjawili się po Bożonarodzeniowe prezenty, musieli czekać na nie ponad trzy godziny i pomimo drogi, jaką przebyli na nogach i czekającego ich powrotu, nie dostali nic do jedzenia ani picia! Byłam wściekła, jedna staruszka nawet zemdlała. Teraz robimy to po mojej myśli, tak jak w rezultacie wszystko inne, do czego się wezmę, bo jestem czasami naprawdę sensownym człowiekiem” (Pamiętniki Księżnej Daisy von Pless “Lepiej przemilczeć”)
Już podejście do niego zapowiada coś wyjątkowego. I gdy przejdziesz już przez piękny park z licznymi różami i liliami wodnymi w dużej sadzawce, i stoisz naprzeciwko pierwszej bramy, sądzisz, że to cały zamek – nic bardziej mylnego. Zabawa dopiero się zaczyna! I tak zakupiliśmy bilety i dalej przechodząc przez sklepik z pamiątkami zobaczyłam znajomą twarz spoglądającą na mnie z licznych okładek, kalendarzy i gadżetów.
– Hmmmm, księżna Daisy, tylko co ona tu robi? – pomyślałam. Ignorancja to rzecz straszna…
Otóż nie miałam pojęcia, że osoba księżnej Daisy Hochberg von Pless jest tak samo mocno związana z zamkiem Książ, co z moim – że tak powiem – niemal rodzimym, a na pewno lokalnym zamkiem w Pszczynie. Dalej już tylko poznawałam historię zamku, a także rodu Hochbergów (audioprzewodnik to genialny wynalazek!) które były tak niesamowite, co bardzo burzliwe.
Był to 3.najbardziej majętny ród w Niemczech i 7.w Europie w ówczesnej dobie (do wybuchu II WŚ) – nic dziwnego, do nich należał właściwie cały przemysł górniczy, a tylko w zamku Książ w czasie zimy spalało się 2 wagony węgla dziennie, by ogrzać zamek (a mieli tyle chrustu wokół…. )
Sama Daisy (Irlandka z pochodzenia) była uważana za najpiękniejszą kobietę w Europie, natomiast była osobą tyle piękną co bardzo życiową, pro-społeczną. Z rzeczy bardzo przyziemnych, postawiła sobie na punkt honoru załatwić porządne rozwiązania sanitarne w okolicznych miejscowościach (które należały rzecz jasna do rodu Hochbergów) oraz chroniła rękodzieło miejscowych kobiet, załatwiając im uczciwą opłatę za ich koronkowe dzieła.
Regularnie urządzała zbiórki charytatywne oraz przyjęcia bożonarodzeniowe dla kilku tysięcy ubogich ludzi z Pszczyny i okolic.
To tylko pokrótka notka, gdyż jako osoba, bardzo przyczyniła się do poprawienia życia mieszkańców swoich ziem, a wymienić tego wszystkiego, nie sposób.
Sam zamek Książ – robi wrażenie.
To coś, obok czego nie da się przejść bez choćby cichego „wow” w środku.
Mimo rozgrabienia po wojnie, późniejszej siedziby Hitlera, którą to zmienił pod swoje potrzeby, zamek jest naprawdę okazały. Nie mogłam uwierzyć, gdy przewodnik powiedział, że wokół pałacu znajdywało się 40 kaskadowych ogrodów! Gdy zeszłam do pierwszego, trudno mi było uwierzyć, że są kolejne – a jednak! Nie naliczyłam ich 40 i nie sądzę by w dzisiejszej dobie aż tyle się ostało, ale i te, które są, są piękne. Podobnie jak widoki z dosłownie każdego, zamkowego okna.
Mój bilet obejmował też Palmiarnię i Stajnię Ogierów; do Palmiarni wiodła 2- kilometrowa droga przez las należący do zamku (co do niego nie należało?!) wiodąca kawałek przez ruchliwe skrzyżowanie i wreszcie Palmiarnia! To pawilon, który wybudował dla Daisy jej mąż – pełno w niej rozmaitych roślin ze wszystkich stron świata, włącznie z gigantycznymi, meksykańskimi aloesami. W Palmiarni znajduje się też świetnie zrobiona kawiarnia – jako jeden z pawilonów z kwiatami.
Stajnia Ogierów jest przy zamku, zaraz po wjeździe na posesję parku i już same, ogromne połacie robią wrażenie – już na pierwszy rzut oka widać, że to miejsce , w którym regularnie odbywają się zawody konne, pokazy koni i zapewne licytacje. Dalej są stajnie tych wszystkich czempionów.
Zamek Książ to kilka godzin chodzenia w asyście audio-przewodnika, który planuje nam już na samym początku całą trasę i doskonale wie, gdzie się aktualnie znajdujemy, by opowiedzieć nam o tym miejscu.
To, co jest w tym zamku niezwykłe, to… zdjęcia. Jesteśmy przyzwyczajeni, że w zamkach zobaczymy obrazy z mniej lub bardziej udanymi podobiznami ich właścicieli. Tymczasem Książ to już era zdjęć, co bardzo pomaga wyobraźni.
Jak wspomniałam….zamek Książ to DŁUGIE GODZINY chodzenia i dziś zaplanowałabym tę wycieczkę na 2 dni zamiast jednego! Same tereny przyzamkowe to ogromny obszar, w dodatku wlicza się w to „nowy- stary” zamek Książ, który małżeństwo Hochberg wybudowało, bo…. mieli sentyment do starego, dobrego średniowiecza. Tam nie byliśmy , nie daliśmy już fizycznie rady. Jednak obowiązkowym punktem jest…no właśnie punkt widokowy, który szczególnie upodobała sobie Daisy – te słynne zdjęcia Książu są robione o różnych porach roku właśnie z tego miejsca.
Zamek Książ bardzo polecam na weekendowy wypad! A na zdjęcia zapraszam tradycyjnie na Instagram.