Polecam książkę – Niewymarzona wyspa

„Rok 1939.
Początek maja przynosi Krecie najdoskonalsze, zesłane z nieba dni. W jeden z takich właśnie dni, kiedy drzewa uginają się pod ciężarem kwiatów, a ostatnie górskie śniegi spływają krystalicznymi strumieniami, Eleni opuściła stały ląd w drodze na Spinalongę. Z tym najstraszniejszym wydarzeniem okrutnie kontrastowało błękitne, bezchmurne niebo. Zebrał się tłum, żeby obserwować, szlochać, ostatni raz pomachać na pożegnanie (…) W szkole nie było ani uczniów, ani nauczycieli. Nikt nie opuściłby okazji, żeby pomachać na pożegnanie ukochanej Kyria Petrakis.”[1]

 

Wolisz posłuchać? KLIK

 

 

Rok 2001
Alexis stanęła na brzegu morza, które splatało właśnie czwarte pokolenie kobiet z rodziny Petrakis. Nigdy nieopowiedziana historia jej rodziny miała teraz ujrzeć światło dzienne. Młoda kobieta przybyła z Londynu, aby na tej greckiej wyspie odnaleźć pokoleniowe dzieje opowiedziane przez Fotini; starą znajomą jej matki, Sofii. Jaka to opowieść?

 

 

 

Gdy druga wojna światowa dotknęła Plakę – małą  miejscowość na Krecie, Eleni właśnie układała sobie życie na nowo. Po tym, jak wykryto u niej zaczątki trądu, musiała  – podobnie jak każda osoba w Grecji zarażona trądem – opuścić  dotychczasowe życie; ukochany zawód nauczycielki, męża i dwie córki ; Marię i Annę i odpłynąć na małej łódce na sąsiednią wyspę Spinalonga – w  nieznaną przyszłość.

 

Maria i Anna dorastają u boku kochającego ojca, z matką jedynie korespondują. Szybko też wychodzą diametralne różnice między siostrami; jedna jest piękna, ale i spokojna, pracowita, uważna i mądra. Druga butna, egocentryczna i tak piękna, iż to piękno staje się jej przekleństwem, prowadzącym do wydarzeń nieoczekiwanych i raz na zawsze zmieniających dalsze losy kilku rodzin.

 

 

Gdy niemieccy żołnierze docierają na kreteńskie wzgórza, chcąc przejąć i tę wsypę, waleczni Kreteńczycy stawiają opór. Martwić wojną nie muszą się – o paradoksie – jedynie  mieszkańcy odciętej od świata Spinalongi: kolonii trędowatych. Ich dnie wypełniają prace w przydomowych warzywnikach, szkolna nauka, tryktraki[2] , lokalne plotki a nawet seanse filmowe!
Nowo przybyli szybko aklimatyzują się na wyspie, tworząc więzi z rezydentami, handlując i wybierając przywódców wyspy – kwestie gospodarcze w naturalny sposób nie omijają Spinalongi; potrzeba przecież ustalić kto ma zająć jaki dom i jak rozdysponować pieniądze od rządu.
Dzięki lekarzom regularnie odwiedzającym wyspę, mieszkańcy są nie tylko zaopiekowani, ale i pokładają coraz większą nadzieję w badaniach doktora Kyritsisa nad lekiem na trąd.

 

 

Jeśli ktoś sądzi, że to książka przygnębiająca i nudna jak flaki w oleju, chcę uspokoić: nic z tych rzeczy. Powieść Hislop porusza wiele tematów jednocześnie;  obrazki z codziennego życia w małej, kreteńskiej wiosce naszpikowane różnymi zwrotami akcji losów jej mieszkańców. Nadejście wojennego frontu i totalne zaskoczenie Kreteńczyków, na przemian z próbującym się toczyć, normalnym życiem, a w oddali majacząca Spinalonga, na której prawie każdy w Place kogoś ma; z rodziny czy sąsiedztwa. I przybliżenie na rodzinę Petrakis, która zmieniała bieg rzeczy kilka razy – kiedy poznajemy Alexis, kobietę z początków XXI wieku.

 

 

Czytając „Wyspę” byłam pełna podziwu dla autorki; jako Angielka niemająca greckich korzeni, wykonała tytaniczną pracę, opisując bardzo szczegółowo ówczesne realia życia codziennego, kulturalnego, stroje mieszkańców oraz w sposób nieprzydługi, a niezwykle ciekawy – niemiecki front na Krecie. Jej obrazowe opisy miejsc sprawiły, że z nostalgią podróżowałam wspomnieniami po miejscach rozciągniętym wzdłuż północnego wybrzeża Krety, które lata temu przez pół roku były dla mnie codziennością.

 

 

Hislop stworzyła postacie, których stałam się niemalże sąsiadką – dzięki kapsule czasu jakim jest wyobraźnia. Mimo, iż nie przywiązuję się do bohaterów książek (abstrahując już od tego, że w ogóle nie czytam powieści) wydarzenia „Wyspy” wciągały mnie emocjonalnie i czułam się tak, jakby osobiście stała na wybrzeżu, ze ściśniętym sercem machając na pożegnanie kolejnej osobie opuszczającej dotychczasowe życie.

 

Sama kwestia wyspy dla zakażonych zakaźną chorobą jest niezwykłą analogią do obecnej sytuacji na świecie! Oto my – żyjący na współczesnej Spinalondze, próbujący uporczywie przywrócić normalność każdemu dniu, dla których ta mała wyspa to jedyny świat, jaki mamy. Na wyspie rozgrywają się ludzkie radości i dramaty, nienawiści i przyjaźnie, wybiera się władzę, śledzi pogodę, wypatrując słońca – i wystarczy oddalić się na łódce, by wszystkie te sprawy znalazły się we właściwym dystansie.

 

 

Na jakie pytania odpowie nam książka

 

 

– Czego dowie się Alexis o swoich korzeniach ?
– Kto jeszcze został zesłany na wyspę ?
– Czy ktoś kiedykolwiek opuści Spinalongę ?
– Kim była Fotini ?
– Czy rezydenci Spinalongi doczekali się kuracji ?
– Czy poznanie losów swojej rodziny wpłynie na kolejne, życiowe decyzje Alexis ?

 

Zdjęcie główne przedstawia Spinalongę (źródło: Pixabay) Kilka osobistych zdjęć z okolic Plaki – północnego wybrzeża Krety, które pomogą w tej podróży sentymentalnej, znajdziesz na moim Instagramie.

 

Książkę bardzo polecam.

 

 

 

 

 

 

[1] Fragment książki „Wyspa” – autorka: Victoria Hislop

[2] Tryktraki – popularna grecka gra planszowa