Polskie seriale kryminalne – love & hate

Z coraz mniejszą obawą oglądam kolejne , polskie produkcje serialowe. I chociaż w ogóle nie miałam zamiaru oglądać serialu „Szadź”, po filmiku Światusów   stwierdziłam, że sama chcę zobaczyć „co się tam odświadkowało”. Tak włączyłam i tak zostałam. Nie przeszkadzało mi nawet to, że widzę Macieja Stuhra w kolejnej produkcji i chciałam zobaczyć, jak sprawdzi się w roli polskiego Dextera Morgana, tudzież Hannibala.
To najpierw lakoniczne streszenie fabuły wg Filmwebu:

 

Na obrzeżach Opola w okrutny sposób zostaje zamordowana młoda dziewczyna. Dochodzenie wykazuje, że była jedną z wielu ofiar psychopatycznego seryjnego zabójcy. Na miejscu zbrodni pojawia się komisarz Agnieszka Polkowska (Aleksandra Popławska). Policjantka nie zdaje sobie jednak sprawy, że jej udział w śledztwie nie jest przypadkowy.

 

 

Seryjnym mordercą jest Piotr Wolnicki, grany przez M. Stuhra i nie jest to żaden spojer – tego dowiadujemy się w pierwszych minutach serialu i ogólnie nie zdobywa on sympatii; manipuluje rodziną i nawet jako wykładowca akademicki jest przewidywalnie zimny; nawet bajerując swoje potencjalne ofiary nie wykazuje się specjalnym polotem.

Aleksandrę Popławską kojarzę najbardziej z rolą w serialu „Wataha” gdzie jak najbardziej pasuje – za to tutaj, w „Szadzi” podpadła mi oj podpadła i to bardzo, około 6.odcinka i nie wygrzebała się z tego do końca.

Ale to, co mnie ciekawi zawsze i najbardziej w kwestii spraw tak ciężkiego kalibru to pytanie: DLACZEGO? Co skłania człowieka do określonych zachowań – i tutaj scenarzysta  zaspokaja moje psychologiczne żądze, bo serial zrobiony jest w formie retrospekcji, dzięki czemu poznajemy dzieciństwo Piotra i możemy wysnuć pewne podstawowe wnioski.

 

Podobnie ma się serial „W głębi lasu” – drugi polski serial Netflix, który poszedł w świat. Historia nakręcona na podstawie powieści Harlana Cobena i w jego bezpośredniej asyście, zaczyna się w połowie lat 90., XX wieku letnim obozem w leśnej głuszy. Opiekunem grupy nastolatków jest Paweł Kopiński, który podobnie jak jego rówieśnicy, przeżywa tam letnią miłość i uczestniczy w imprezach, ale w przeciwieństwie do swoich podopiecznych, wykazuje się większą dojrzałością.
Jednak ten obóz nie kończy się tak, jak to zwykle bywa – powrotem  do domu – a  podwójnym morderstwem oraz zniknięciem dwójki innych osób – w  tym Kamili, siostry Pawła.
To jego jako pierwszego spotykamy 25 lat później, już jako prokuratora, wokół którego zaczynają dziać się dziwne sprawy, a duchy przeszłości powracać do tego stopnia, iż zostaje wciągnięty w pętlę zagadek, niejasności, które zaczęły się latem 1994.

 

Serial mi się podobał – mimo, że Tomasz Raczek w swojej recenzji nie obszedł się z nim łaskawie, zarzucając Grzegorzowi Damięckiemu (Paweł Kopaliński) sztywną grę – nie grę , a całemu wątkowi brak prowadzenia według schematu prowadzenia historii kryminalnych znanych nam z innych filmów (głównie amerykańskich) ale ja to uważam za plus; dzięki temu historia jest bardziej prawdziwa, dostosowana do polskich realiów – mimo, że i to nie odbyło się bez pewnej ofiary. Nie wiem, doprawdy nie mam pojęcia co strzeliło do głowy scenarzystom, by w serialu, którego akcja dzieje się (już) w 1994 roku, upychać wątek żywego, wojującego antysemityzmu. Ale zamiast zhejtować w myślach ten pomysł, wzięłam głęboki oddech i próbowałam znaleźć powód. I już po chwili uświadomiłam sobie, że to amerykańskie realia, przeniesione na polski grunt, zatem w powieści Cobena był prawdopodobnie rasizm –  który nijak pasował do nas, a nienawiść wobec Żydów już tak (ostatecznie, po licznych poszukiwaniach, gdyż książki Cobena nie czytałam, dowiedziałam się jedynie, że prześladowana za bycie Żydówką w Polsce Laura to amerykańska Lucy – córka hippisów. Tylko czy hippisi byli kiedyś prześladowani ? Hmmm…. Nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po lekturę ) . Martwi mnie tylko fakt, że serial poszedł w świat, z wątkiem, którego chyba PR -owo nie przemyślano – a  to w skrócie oznacza, że widzowie wielu krajów europejskich utrwalą sobie wizerunek Polaka – antysemity.  

Moim zdaniem „W głębi lasu” aż prosi się o kontynuację – wiele wątków pozostało otwartych, ja na przykład jestem najbardziej ciekawa tego, kto podyktował TO wypracowanie i dlaczego. Ale znaków zapytania jest więcej, zatem czekam na drugi sezon.

 

O co kaman z tym niebieskim?

 

Jako niedoszły psycholog – socjolog – a może zaginiona wnuczka Freuda, dostrzegam w filmach różne ciekawe rzeczy i nie inaczej było z „Szadzią” oraz „W głębi lasu” – to już któreś z kolei polskie seriale, w których 98% bohaterów nosi niebieskie ciuchy. JA WIEM, że to przyszło z mrocznych, skandynawskich produkcji, a tam zimno, co niebieski doskonale symbolizuje, ja wiem i widzę, że wszelakie odcienie niebieskiego dobrze się prezentują w kadrze, ale na litość Boską, czy nie da się stworzyć nastroju dramatu nie robiąc z planu zdjęciowego wioski Smerfów? Patrz: Dexter.  Twórcom serialu nie sprzyjał klimat (ciepła Floryda zamiast Gór Skalistych) żywe kolory zamiast szarugi, meksykańskie rytmy zamiast ścieżki dźwiękowej z najnowszej płyty Björk, weseli ludzie zamiast wiecznie zwieszonych i nieszczęśliwych, a kryminał jak ta lala!

Wszystkich polskich produkcji też nie trzeba robić w tej samej kuchni; a widząc już którąś z kolei scenę z kuchni, mam wrażenie, że ta sama ścianka kuchenna jeździ z jednego planu zdjęciowego na drugi. Plusem za to są zazwyczaj ładne, stare wille ukryte w wyjątkowo atrakcyjnych zakątkach polskich wsi oraz ładne wnętrza nowoczesnych mieszkań.

 

Co do czepialstwa postaci kobiecych na wysokim stanowisku w pracy o tak zwanym podniesionym poziomie stresu, po raz kolejny pojawia się  zimna kobieta, co do której najlepiej pasuje mi opis psychologa Jacka Santorskiego – jako kobiet anlibidinalnych, czyli takich, które cierpią na brak zdolności odczuwania przyjemności, nie mających potrzeb seksualno – zmysłowych, a seks często traktujących jako sport, drogę do szybkiego rozładowania napięć dnia. Jacek Santorski opisuje co prawda badania dotyczące 40- letnich „realizujących się zawodowo specjalistek, menedżerek” i jakoś polscy scenarzyści ukochali sobie taką postać kobiecą jako wiodącą – wśród bohaterek polskich seriali w tym schemacie góruje Chyłka.

 

Podsumowanie

 

 

Jeśli są wśród Was fani seriali kryminalnych, to ja bym te dwa przedstawione tutaj, poleciła, z zastrzeżeniem, iż naprawdę warto oczekiwać ich kontynuacji. Obydwie fabuły trzymają w napięciu, sprawiają, że chce się obejrzeć kolejny odcinek no i jak już to bywa od dawna: jest jeden wątek dotyczące przeszłości głównego bohatera, który biegnie równolegle ze sprawami bieżącymi i zostaje na końcu wyjaśniony. To, co lubię to sięganie do psychiki sprawcy, liczne retrospekcje, układające się w całość puzzle.
Czy oglądaliście już któryś z tych seriali? Co możecie o nich powiedzieć? A może obejrzeliście jakiś inny serial kryminalny, który chcielibyście polecić?

 

Zapraszam do komentowania na FACEBOOKU