Życie bez samochodu…

– Pani jakim pojazdem?
– Rowerem.
– Land roverem?

Pan z ochrony zdziwił się nieprzeciętnie, gdy zobaczył mnie: lektorkę, która przybyła do firmy na zajęcia z grupą. Z kluczykami od zapięcia, zamiast od stacyjki.
Teraz dostałam kolejne grupy, a to, co mnie najbardziej interesuje w tych grupach to lokalizacja firmy. To dla mnie priorytet. Jeśli firma jest położona w miejscu, do którego nie jestem w stanie dostać się autobusem lub z niej w taki sposób wydostać, nie przyjmuję zlecenia. Mimo, że na rowerze przejechałam ostatnie 2 zimy (podczas ostatniej odstawiłam rower na kilka dni) muszę mieć

 plan B: czyli autobus

Autobus przydaje się w razie wielkiej ulewy lub śnieżycy. Będzie wtedy najprawdopodobniej opóźniony, albo nie przyjedzie wcale, jednak zawsze to pewniejsza opcja niż karaskanie się rowerem.
O moich samochodowych talentach już pisałam. Kto przeczyta, na pewno przyzna mi w duchu rację, że nie ma sensu przekonywać mnie do przerzucenia się na auto. Naprawdę podziwiam kobiety, które tak wprawnie prowadzą ten pojazd, że są w stanie dojechać z punktu A do punktu B nie powodując przy tym wypadku. Ja radzę sobie dzielnie na rowerze, autobusem i pieszo. Z tym, że te opcje mnie nieco …wykluczają. Z wielu innych opcji. Często słyszę : Dałabym pani grupy w tej firmie, ale tam nie dostanie się pani bez samochodu.  
Gdyby tylko ludzie wiedzieli, że dla mnie DOSTAĆ SIĘ gdzieś autem bez kolizji to i tak już byłby sukces!

Staram się nie marudzić. Jeśli proponuje mi się pracę w firmie X to pierwsze co robię (jeśli firmy nie znam) sprawdzam lokalizację i to, czy mogę dostać się tam autobusem i tak samo stamtąd wydostać, jak długo będę tam jechała na rowerze i po jakim terenie (w Bielsku-Białej jest mnóstwo gór…) i najczęściej jedziemy z mężem autem zrobić wnikliwy wywiad danej trasy.
Jeśli jadę gdzieś dalej (niebawem czeka mnie regularne jeżdżenie do Katowic bardzo wcześnie rano) to korzystam z BlaBlaCar lub jakże znanego: pociągu.
Tak, tyle zachodu kosztuje człowieka życie bez samochodu.  Ale w moim mniemaniu

Samochód jest udręką

Koleżanka zaproponowała – chcąc dobrze: A może kupisz sobie jakieś małe auto?
Jaaasne! Kupię auto tylko po to, by dojeżdżać do pracy w celu…zarobienia na jego utrzymanie. Plus co chwila auto w naprawie – w przypadku nad wyraz optymistycznych okoliczności.
Samochód to dla mnie synonim zniewolenia: regularne opłaty, naprawy (które przecież nie kosztują kilku złotych) i ten wiecznie spragniony bak….
Mamy w domu jeden samochód i to w zupełności wystarczy. Bo blondynka ma plan!

Motor, to jest to!

Pewnego pięknego dnia wpadliśmy z moim facetem na pomysł, że ograniczymy użytkowanie auta (które już woła o wymianę) i kupimy sobie po motorze (nie miałabym nic przeciwko Rometowi R125 CVT). W jednej chwili wszystkie moje problemy zniknęły! Na motorze nigdy co prawda nie jeździłam, ale czuję, że się polubimy! Czuję zew natury jeśli chodzi o motor! I o ile kolejne zimy będą wyglądały tak, jak dwie ostatnie, które przejeździłam na rowerze, myślę, że dam radę!

Czy również macie doświadczenie w takim dziwactwie jak brak samochodu? I czy sądzicie, że samochód w dzisiejszych czasach to dla człowieka pracującego poza domem sprawa niezbędna?
A może  macie jakiś oryginalny środek transportu? :- ) chętnie posłucham Waszych „teleportacyjnych” historii :- )

SplitShire-8596