Jak zostałam aktorką

 

Jako dziecko marzyłam o karierze aktorki. Chyba jak większość małych dziewczynek. Ale losy potoczyły się inaczej, poszłam do „normalnej” szkoły, a potem na „normalne” studia. Nigdy nie zdawałam do szkoły teatralnej.

Pewnego dnia to marzenie do mnie powróciło.  Z marzeniami nie warto się siłować – pisałam już o tym zresztą.
Tylko, co mogłam zrobić? Nie mam żadnego wykształcenia aktorskiego, żadnego doświadczenia. Zaczęłam pobierać lekcje z emisji głosu i śpiewu. Dużo czytałam na temat świadomego aktorstwa, zgłosiłam się nawet na casting do filmu pełnometrażowego, gdzie moje pośladki miały odegrać rolę dublerów, zastępując znaną aktorkę. Tak też się stało, za dzień zdjęciowy zarobiłam – bagatela – 25 tys.zł.

 

Szybko porzuciłam aktorstwo i marzenia o nim i za tę kwotę postanowiłam zrealizować inne marzenie. Podróżnicze tym razem. Pojechałam do rodziny w Nowym Jorku. Zapraszali mnie od lat, ale bilet lotniczy stale był dla mnie zbyt drogi. Teraz miałam pieniądze, załatwiłam więc wizę i poleciałam na 3 tygodnie.
To miasto nie śpi w ogóle! Wszędzie jazgot, muzyka, iluminacje świetlne, mnóstwo ludzi, mnóstwo języków, mnóstwo śmieci. Już drugiego dnia spotkałam na High Line (znany deptak) Evę Longorię, Melanie Griffith i Jeremy Ironsa.

 

W niedzielę wybraliśmy się do jednego z kościołów baptystów. Przywitano mnie – jako przyjezdną- brawami i bardzo energicznymi piosenkami.  Wtedy, moja kuzynka wspomniała pastorowi, że śpiewam. Chcąc nie chcąc, wyszłam na środek i wykonałam piosenkę Hillsong „Oceans”. Gdy skończyłam śpiewać, nabożeństwo trwało jeszcze 2 godziny. I oto, co się stało przy samym wyjściu; podszedł do mnie mężczyzna, mówiąc, że kręci niebawem film i poszukuje niezawodowej piosenkarki do głównej roli. Film opowiadałby o kobiecie, która pokonywała przeróżne przeszkody losu, by zostać piosenkarką. Po chwili rozpoznałam w tym mężczyźnie Toma Hanks!

Moja wiza turystyczna kończyła się, gdy wylądowałam na lotnisku w Los Angeles. Tom Hanks osobiście zadzwonił do polskiej ambasady, przedłużając moją wizę o następne trzy miesiące.

 

Na kolejne dwa miesiące zamieszkałam przy Vista del Mar – cudowny widok z wyjściem na szeroką, złoto-platynową plażę. Następnego dnia po moim przyjeździe zaczęły się zdjęcia do filmu; większość z nich była kręcona w Santa Monica, kilka również w filmowym domu Brendy i Brandona Walsh („Beverly Hills 90210”) bo historia wracała do dzieciństwa piosenkarki.
Na czas zdjęć miałam do swojej dyspozycji wszelakie luksusy, a po kilku dniach, gdy obsługa hotelowa widywała mnie z Georgem Cloonely gdy uczyliśmy się roli w hotelowej Sali Bankietowej, zapytano mnie o specjalne upodobania, które – jak się okazało – obsługa hotelu ma za zadanie spełniać. Ale czego ja, dziewczyna z Polski mogłam chcieć? Jedyne co mi przyszło na myśl, a powodowało tak wielką nostalgię to …. żurek śląski. Tak więc przez prawie dwa miesiące, codziennie o godzinie 13:00 gdy była moja przerwa na lunch, podawano mi żurek śląski, a obok małą, marcepanową kulkę, do której również mam słabość, ale trudno w Polsce o prawdziwy marcepan. Mam oszczędną i minimalistyczną naturę, więc również na obcej ziemi nie chciałam tego zmieniać – zamiast zapalania mnóstwa świateł, poprosiłam o rozstawienie i zapalanie co wieczór 300 świec w moim apartamencie.

 

Chciałam dać również przykład oszczędności wody, a ponieważ hołduję zarówno umiarkowanemu użytkowaniu wody jak i alkoholu, poprosiłam uprzejmie obsługę hotelową, by co wieczór po zakończonych zdjęciach przygotowywano mi kąpiel w piwie; jest to świetny, naturalny kosmetyk do włosów. W ten sposób przyczyniłam się do wzbudzania postawy trzeźwości w Amerykanach. W okolicznych sklepach po prostu wykupywano zapas piwa z przeznaczeniem na moją kąpiel.

 

Moje zajęcia ze śpiewu idą coraz lepiej – pobierałam i nadal pobieram lekcje u Beyonce, a jej york bardzo mnie polubił.

 

Film z moim udziałem będzie miał premierę we wrześniu, śledźcie więc historię piosenkarki Silirpy Amirph, a po autografy zgłaszajcie się do moich fanclubów w całej Polsce.

buty,szpilki,obuwie