Człowiek tak ma, że dąży do czegoś więcej niż to, co ma teraz i to, kim jest teraz. Lepiej, więcej – to nie jest złe. Wszystko, co dobre i wszystko, co lepsze, każde WIĘCEJ zaczyna się od Tłustego Czwartku.
Bardzo się cieszę na ten dzień, mam w planie kilka pączków i niemało faworków. Ale w tym roku, chcę czegoś więcej – chcę czegoś lepszego, większego, chcę rozwoju i kolejnych zmian.
Dlatego dzień później zaczynam post. Z pewnością wielu Katolików, czy w ogóle chrześcijan zdecyduje się na przejście Wielkiego Postu, który zaczyna się 6 marca. W tym roku, po raz pierwszy w życiu i ja się podepnę, nieco wcześniej.
Jak już kiedyś pisałam, poszczę od czasu do czasu. W różnych formach. Nie trzymam się konkretnych dat, pytam Ducha Św. o to kiedy i jak mam pościć. Nie przepadam za postami – bo człowiek nie przepada za czymś, co niesie za sobą
Wyrzeczenie
Kto dobrnął do tego momentu? Wyrzeczenie, poświęcenie – już same te słowa powodują niechęć. A jednak jednym z największych problemów naszego świata jest brak wyrzeczeń. A brak wyrzeczeń, to folgowanie swojemu ego. Dzisiaj ciąg dalszy.
Ktoś zapytał mnie wtedy, czy będzie coś jeszcze o ego. Tak – już piszę!
Po co człowiekowi post?
Może tak: post to nie jest niejedzenie. Post chrześcijański ma wymiar duchowy, a ten wymiar jest najważniejszy – to właśnie wzrost duchowy tworzy pełnego człowieka. Uwalnia go. Wyposaża. Obdarowuje. Wynosi na wyższy poziom; poznania, relacji z Bogiem, relacji z drugim człowiekiem. Post zawsze coś zmienia w człowieku na lepsze. Zmienia człowieka. Powoduje, że człowieka jest mniej i dlatego jest go więcej.
Mnie post pomaga być bardziej głodną Boga, a ja kocham się Nim karmić. Bo wtedy mam wszystko, niczego mi nie brak.
Jezus też pościł. Z tych samych powodów – żeby być blisko serca Ojca, żeby móc oddać Siebie. „Zaraz, zaraz, Jezus miał nadzwyczajną misję.” – powie ktoś zaraz. No tak – oddać siebie. Może trudno w to uwierzyć, ale jeśli przyznajemy się do Boga, mamy dokładnie tę samą misję: oddać siebie. To nasze ego trzyma nas na dystans od wszelkiego dobrobytu, pokładów możliwości, które Bóg zaplanował dla każdego z nas, a z których największą jest miłość – zdolność bezinteresownego, czyli uwolnionego kochania. Dopiero wtedy jesteśmy pełni i żyjemy naprawdę i w obecności Boga. Dopiero wtedy wypełniamy pierwotny plan Boga wobec człowieka. Żyjemy pełnią ewangelii. Żyjemy pełnią.
To wydaje się wręcz nieosiągalne. I dlatego zachęcam do postu.
Post jest małą rzeczą. Ale ćwiczy i przygotowuje do większych.
Kto wierny jest w małym, i w wielkim jest wierny.
– Łuk. 16:10.
Post = radość
Jeśli ktoś wyobraża sobie, że podczas postu należy się ubrać w wór pokutny, zwinąć w kulkę i jakoś przetrwać, ma złe wyobrażenie o poście. Jezus powiedział do swoich:
A gdy pościcie, nie bądźcie smętni jak obłudnicy; szpecą bowiem twarze swoje, aby ludziom pokazać, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: Odbierają zapłatę swoją. Ale ty, gdy pościsz, namaść głowę swoją i umyj twarz swoją. Aby nie ludzie cię widzieli, że pościsz, lecz Ojciec twój, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie.
– Mat. 6, 16-18
Post to oddawanie
I ten, kto ma z tym problem, rzeczywiście może odczuwać smutek. Trudno nam oddawać coś, do czego tak się przyzwyczailiśmy, co pokochaliśmy. Kochamy przede wszystkim siebie – ale często w sposób niewłaściwy. Podczas postu Bóg –jeśli tylko zechcesz – będzie twoim coachem i pokaże ci, jak kochać siebie właściwie. Co jest dla ciebie dobre. CZYM tak naprawdę jest miłość.
Latami tkwimy w jakichś przekonaniach, rzeczach, stylu życia, które wcale nam nie służą; post to dobry moment, by je rozpoznać.
Taki czas to okazja do robienia rzeczy szalonych! W ramach oddawania, możesz posunąć się do skrajnie szalonych rzeczy i na przykład podarować komuś czas, pieniądze, uśmiech, uwagę – coś, czego człowiek w warunkach zwyczajnych, codziennych by nie zrobił! Polecam! To przesuwanie swoich granic! A każde przesuwanie granic prowadzi do wolności. A tym samym do nieznanego dotąd szczęścia.
Co oddać?
Co chcesz. Ja oddaję to, co tworzy moją bezpieczną, codzienną rutynę, czym sobie dogadzam. I już dziś wiem, że będzie mi tego brakować. I że to będzie walka. Ale o to chodzi – by oddać coś , co jest dla człowieka cenne – bez czego –wydaje mu się- że nie może żyć, albo po prostu nie chce.
To może być nałóg. Albo gry komputerowe. Albo niezdrowe jedzenie, cokolwiek, z czego normalnie nie chcesz rezygnować.
Oddawanie zawsze jest poświęceniem. Dopóki nie stanie się przyjemnością w całkowitej wolności.
Post to oddawanie siebie, kawałek po kawałku aż nie zostanie z człowieka nic. I wtedy właśnie Bóg wypełni go po brzegi. Sobą. To jest: wszystkim.
W tym roku chcę pościć „ze wszystkimi”… poszczącymi, dołączysz? Będzie raźniej, możemy modlić się za siebie nawzajem i błogosławić.