Schudnąć holistycznie – post dr Dąbrowskiej czyli post o poście.

Posty nie są mi obce – poszczę od jakichś 12 lat, mniej lub bardziej regularnie i w różnych formach. Postami stosowanymi przeze mnie najczęściej są posty jednodniowe; powstrzymuję się od jedzenia całkowicie, lub spożywam tylko małe ilości na przykład naturalnych soków warzywno-owocowych lub owoców. Mój najdłuższy post, podczas którego nie jadłam kompletnie nic  trwał 4 dni.
Post od głodówki może się różnić intencją – o duchowym znaczeniu postu napiszę pewnego dnia, dziś skupię się na wersji nieco roboczej.z

Do słynnego postu dr Dąbrowskiej ostatecznie postanowiłam przystąpić po ….. poście Pawła z blogu Braciaprzykawie. 
Moim celem był rozwój duchowy – to na pierwszym miejscu; przełamanie pewnych tematów, pójście dalej, nowe poznanie. Byłam też ciekawa, jak post wpłynie  na moje ciało. W zupełności nie liczyłam na jakikolwiek trwały spadek wagi .
Wcześniej planowaliśmy z mężem głodówkę, później jednak doszliśmy do wniosku, że to jednak  post będzie dla nas optymalny. O poście dr Dąbrowskiej możecie poczytać na jej stronie jak i sięgnąć po jej książkę „Ciało i ducha ratować żywieniem” – ja dziś tylko krótko napiszę, na czym polega ten post:
przez określony czas (zaleca się by minimalnie były to 2 tyg.a maksymalnie 6) jemy tylko określone warzywa i owoce – w dowolnej formie, ale trzeba się ściśle trzymać tej diety, by sobie nie zaszkodzić.

Pierwsza doba – największe wyzwanie

 

Podczas postu uwalniają się z organizmu toksyny – dlatego pierwsze 1-2 dni są najtrudniejsze.  Cała Twoja dotychczasowa dieta wyjdzie właśnie wtedy :- ) Najczęstszym minusem jest ból głowy. Ani mnie, ani męża głowa nie bolała, nie mieliśmy też żadnych innych objawów…. ale w ciągu pierwszej doby mieliśmy ochotę się podgryźć! Byliśmy mega nerwowi! Nasze organizmy właśnie zaczęły przyswajać informację o zbliżającym się wielkim głodzie i ich waleczna strona uaktywniła się :- )
Uratowało nas to, co wpędziło w kłopoty pierwszych ludzi – jabłko*. Gdy po pierwszej dobie zrobiliśmy sobie smażone jabłko z cynamonem, wszystko wróciło do normy; łącznie z kotami, które znów poczuły się bezpieczne na kanapie pomiędzy nami.

*jabłko jest biblijnym owocem umownym i podanym kulturowo. W rzeczywistości nie wiadomo, jaki owoc zerwali Adam i Ewa :- )

Kolejne dni

 

Następnego dnia, po Wielkim Kryzysie – głównie emocjonalnym (ale czy większość problemów z jedzeniem nie leży właśnie w tej sferze?) obudziliśmy się jak….nowo narodzeni! Luz blues, mnóstwo energii, jest super! Tego dnia wyłączył się nam obu ośrodek głodu.  I tak już pozostało do końca postu (u męża 7 dni u mnie 14)
Rodzinka regularnie-jedząca nie potrafiła sobie tego wyobrazić i ilekroć coś przy nas jedli, nie obyło się bez : „Oooo wy nie jecie a pewnie wam ślinka cieknie! To przy was nie będziemy jeść!”  albo „Widzę, że byś zjadła, pewnie cię kusi!” . A właśnie, że wcale nie! Naprawdę odechciało mi się jeść! Można było przy mnie spożywać każdą ilość makaronu <love> ciast, sałatek, pizzy >wpisz co chcesz< ja byłam wyłączona. Jedzenie należało do ziemian :- )

Podczas postu byłam tak kreatywna jak jeszcze nigdy – oboje z mężem odkryliśmy niesamowite pokłady pomysłów, inaczej też podeszliśmy do rozwiązywania trudnych spraw :) Zupełnie inaczej!

Jabłka, buraki, marchew, jabłka, buraki, marchew

 

Post pomógł mi sobie wyobrazić czasy komuny w Polsce; gdzie była mała różnorodność jedzenia, a wszystko na kartki. 5.dnia gdy kupowałam w sklepie kolejny zapas warzyw i owoców, naciągnęło mnie gdy wzięłam do ręki jarmuż. Odłożyłam, dowiedziałam się, że resztę postu mogę „dociągnąć” na sokach warzywno-owocowych i na tym się właśnie skupiłam.
Odtąd moimi sprzymierzeńcami stały się soki: marchew-cytryna-jabłko.

W ciągu pierwszego tygodnia schudłam 4 kg., ale nie przywiązywałam się do tej wspaniałej świadomości zbyt łatwo – wiedziałam, że pierwsze kilogramy to woda, potem mięśnie, potem dopiero tłuszcz.
Zaskoczyła mnie energia, z jaką codziennie wstawałam; bez ociągania się, dokonywałam niemożliwego! Wstawałam o 5.00 zupełnie wypoczęta i pełna energii do działania! W ciągu dnia jednak dopadały mnie nagłe spadki energii ; trwały ok.1-2h.

Czas postu był czasem, gdy namiętnie do późnych godzin wieczornych przeglądałam internety w poszukiwaniu zdrowych przepisów. Oglądałam te wszystkie wege (tak, nie szukałam niczego z mięsem!) talerze i karmiłam się obrazkami; godzinami też rozmawialiśmy o jedzeniu – gdy spotkaliśmy się z kolegą, który przeszedł kilka tygodni wcześniej głodówkę, 2h gadaliśmy tylko o jedzeniu. Tak to sobie rekompensowaliśmy rzeczywistość :- )

Po 2 tygodniach ważyłam 5 kg mniej i miałam zupełnie przestawiony system myślenia, jeśli chodzi o jedzenie…

Schudnąć holistycznie

 

Pamiętacie mój post o objadaniu się? Uważam obecnie, że każda osoba, która ma problem z prawidłowym odżywianiem, powinna przejść post owocowo-warzywny. Choćby 7 dni.  Już mówię dlaczego:
Porównując swoje doświadczenia z kilkunastoma osobami, które ten post przeszły, wszyscy mamy to samo spostrzeżenie- a dla mnie jest to jedna z głównych korzyści, jakie wyniosłam z tego czasu:
Nasze myślenie na temat jedzenia zostało zresetowane.
Dlatego też post (wiecie, tekst ;- ) ) nazwałam “schudnąć holistycznie” – bo korzyści z postu wychodzą daleko poza utratę zbędnych kilogramów.

 

Podczas postu robisz rzecz nieprawdopodobną: Przekraczasz swoje własne granice. Tym samym rezygnujesz poniekąd z samego siebie . Przez całe życie możesz żyć w machinie jedzenia, dogadzania sobie, nieodmawiania niczego. Nie wyobrażasz sobie, że z własnej woli mógłbyś to zmienić, że dał(a)byś radę. Przez pierwszą dobę, dwie Twoja ludzka, przyziemna natura bierze górę; chcesz zrezygnować, pokierować się tym, co tak dobrze znasz: zaspokojeniem ciała. Aż dowiadujesz się nowej prawdy o sobie: potrafisz wyjść ponad to.
To jak walka z sennością- zdarzyło Ci się kiedyś, że tak bardzo chciało Ci się spać, że po prostu już nie mogłeś wytrzymać, ale z jakichś powodów nie mogłeś się położyć, może wypiłeś szklankę wody i…wszystko przeszło – mogłeś funkcjonować dalej, kryzys minął? Tu jest tak samo. Tylko musisz wiedzieć, PO CO to robisz.

Po poście zmieniło się całkowicie moje podejście do sportu – wcześniej jeśli do wyboru miałam ruch albo dobry film, wybierałam to drugie. Dziś na odwrót! W ogóle nie zmuszam się do tego, po prostu dbanie o formę zaczęło mi sprawiać przyjemność! Podobnie dbanie o to, co jem :- ) Ale o tym poniżej.

 

Po co pościć?

 

Pości się z wielu powodów. Jak wspominałam, jednym z nich jest bycie bardziej istotą duchową (którą wszyscy jesteśmy) niż cielesną, wzrost duchowy, bycie bliżej Boga.

Mnóstwo osób podejmuje post Dąbrowskiej, aby schudnąć, albo wyleczyć jakąś chorobę- jest to post leczniczy z założenia (ponownie odsyłam do strony) i rzeczywiście mnóstwo osób już po pierwszym tygodniu może odstawić leki na nadciśnienie czy zbyt wysoki cukier.
Jedyne, co musisz wiedzieć to PO CO Ty pościsz. Świadomy wybór będzie Twoją jedyną motywacją.

Jak przygotować się do postu?

 

Jeśli jesteś osobą, która spożywa dużo mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego, a także nie stroni od używek, najlepiej  to wszystko po kolei wyłączać kilka dni przed postem – oszczędzisz sobie „sensacji” przez pierwsze dni lub znacznie je zmniejszysz (mogą to być: bóle głowy, bóle brzucha, biegunka, zaparcia, osłabienie, mdłości).

Zapoznaj się dokładnie z przeciwwskazaniami.  Jest to między innymi rezygnacja z leków –po prostu podczas postu nie bierzemy żadnych medykamentów – jeśli chorujesz na cukrzycę lub inne przewlekłe choroby, przeprowadzaj post w konsultacji ze „świadomym” lekarzem.  Całkiem możliwe, że po niedługim czasie będziesz w stanie odstawić wszystkie leki. Dotyczy to również pigułek antykoncepcyjnych- pisze, że w czasie postu działają znacznie intensywniej na organizm i tak naprawdę trudno przewidzieć jego reakcję. Wg dr Dąbrowskiej są jednym z głównych powodów  rozszczelniania jelit, co z kolei prowadzi do wielu chorób. Jeśli nie chcesz z nich rezygnować, skonsultuj to po prostu z inteligentnym lekarzem – i wtedy zdecyduj, co dalej.
Jeśli jest okej i możesz przystąpić do postu, wybierz się na zakupy :- ) Zaopatrz się w dość spore ilości dozwolonych warzyw i owoców- możesz zjadać ich codziennie dowolną ilość, najlepiej jednak nie przekraczać 800 kcal/ dziennie.

Jeśli masz taką możliwość, pość razem z kimś z rodziny – to o niebo łatwiejsze niż samotna walka ;- )

Jak NIE pościć

 

Muszę o tym napisać koniecznie, czytając wypowiedzi na różnych forach. Niektórzy straszą, że podczas postu wypadną ci włosy, rozchorujesz się i tak dalej. Zastanawiało mnie to przed postem, ale ostatecznie stwierdziłam, że skoro do postu podchodzę z Bogiem i głową (czyli zamierzam stosować się ściśle do zaleceń dr Dąbrowskiej) to nic mi nie będzie.
Z czasem dowiedziałam się, dlaczego niektórzy się zniechęcają do postu – źle go stosują, sami sobie szkodząc.
Kiedy na forum czytam „Dziś 3.dzień, wyłamałam się, zjadłam musli” i porady „To nic takiego, każdy trochę oszukuje” – dred się zwija. Pozwólcie, że wyjaśnię, dlaczego jest tak ważne stosowanie się do zasad postu czyli wejście w 100% i nie mniej:

Średnio po pierwszej dobie-dwóch wyłącza się ośrodek głodu. Nasz organizm dostaje informację, że jedzenia „z zewnątrz” nie będzie. Przechodzi zatem na odżywianie wewnętrzne (woda, białko, chore tkanki [stąd uzdrawiająca moc postu] tłuszcz. I jest okej. Gdy wpada mu musli, tym samym dostaje  informację:  Znów jemy! Ufff mogę odpocząć, będę dostawać jedzenie z zewnątrz! – i dostaje. Łyżkę musli. Albo kromkę chleba. Na cały dzień. – Zaraz, zaraz…. Przeszliśmy na odżywianie zewnętrzne, ale czemu głodujemy?!
Jeśli będziesz „oszukiwać” to zaczniesz zagładzać swój organizm – tym samym balansując na granicy zdrowia i choroby, a nawet życia i śmierci.

Z postem jest jak z relacją z Bogiem lub z małżeństwem – Albo wchodzisz na 100% albo zrezygnuj, poczekaj, aż dojrzejesz do tej decyzji. Jeśli pójdziesz na skróty, zaszkodzisz sobie i ostatecznie zrezygnowany powiesz „To nie działa”, „To szkodzi!”.

Po poście

 

Nie mogłam doczekać się dnia, w którym zjem ziemniaka! :- ) Kocham to zacne warzywo i podczas postu brakowało mi go najbardziej! Ale…. Po poście postanowiłam przenieść się na tzw. ”zdrowe żywienie”. Np. dobrowolnie zrezygnowałam z kupowanych słodyczy; od kilkunastu lat w ogóle nie jadam margaryny. Dlaczego mam ją nieświadomie konsumować w kupowanych ciastach i ciastkach? It’s over. Obecnie sama przygotowują wege słodycze i zarówno produkcja jak i konsumpcja sprawia mi wiele radochy :- )
Jednocześnie doznałam czegoś rewelacyjnego: to teraz wygląda tak, jakbym całe swoje życie skoncentrowała wokół jedzenia – a tymczasem jest  na odwrót! Uwolniłam się wreszcie, poprzez wyćwiczenie nowego nawyku, od jedzenia kompulsywnego, od łączenia emocji z jedzeniem. Nie jem też podczas seansów filmowych. W ogóle w ciągu dnia nie myślę zanadto o jedzeniu – robię plan co zjemy na kolejne posiłki i to by było na tyle. W sklepie świadomie wybieram to, co zjemy .
Zaczęłam jeść mniejsze posiłki, a częściej – i to okazało się strzałem w dziesiątkę!
Piję więcej wody.
Utrzymuję te -5 kg bez większego wysiłku; po prostu zaczęłam inaczej jadać; częściej a mniej, nie przejadam się! Zaakceptowałam fakt, że mój pierwotny instynkt nie działa tak, jak powinien- nie cierpię na niedostatek, a informacja o sytości spokooojnie dotrze do mojego mózgu kilkanaście minut po posiłku – i wtedy poczuję się nie tylko syta, ale i przejedzona. Jem zatem mniej. I to działa :-)
Codziennie lub prawie codziennie wybieram dla siebie jakąś aktywność – jazda na rowerze, szybki marsz, ostatnio hula hop, zupełnie podstawowe ćwiczenia  no i taśmy rozciągające- ale frajda!

Zbliżam się do końca, ale w  tym miejscu mam dla Was niespodziankę :- ) Chcę Wam przedstawić relacje kilku dzielnych dziewczyn, które również przeszły post dr Dąbrowskiej :- ) Posłuchajcie:

Wiola K.

„Pościłam 35 dni. Najtrudniejszy był dla mnie podczas postu brak chleba, masła i nabiału.
Bałam się przystąpić do postu, bo dużo osób pisało o strasznych bólach głowy. Ja nic takiego nie miałam. Dwa dni tylko bolały mnie łydki. ..coś takiego jak po sporcie, zakwasy. Miałam przed postem krwawienia międzymiesiączkowe. ..teraz super. Nic takiego. Minus tylko taki, że mam suchą skórę. Ale to chyba pikuś w porównaniu do tego jakie plusy są dzięki tej diecie. Co zyskałam? Spokojny sen, brak krwawień międzymiesiączkowych odstawiłam tabletki na nadciśnienie. Post polecić mogę każdemu, kto ma problemy zdrowotne.”

Agnes Wu

„Pościłam od 1.03 do 11.04 (41 dni, bo w 42 poległam). Zdecydowałam się na post bo doskwierało mi ŁZS, brak energii i ogólna ociężałość. Podczas postu najbardziej brakowało mi kawy i nabiału – odmawianie potraw zakazanych -otoczenie nie miało wiedzy nt. postu i nie miałam siły tłumaczyć że TAK- jeden kawałek ciasta zniweczy cały post. Moje plusy postu to:  zdrowa skóra, wspaniałe samopoczucie, przykładam większą uwagę do tego co jem, energia, wysypiam się. .. i 11 kg mniej .”

Z kolei Ola – właścicielka bloga/Fanpage’u  Lolitta Deliziosa o poście pisze tak:

„Post planowałam zrobić 2 tygodnie, ale tak dobrze mi szło, że zrobiłam pełen post 42 dni i 42 dni wychodzenia. O poście słyszałam już jakiś czas temu, ale raczej z komentarzem – “i tak nie dasz rady to hardcore, jesz tylko warzywa”. Często otoczenie demotywuje – co Ty robisz, co to za dieta, to niezdrowe, dlatego warto się dobrze przygotować przed postem i przeczytać książki, żeby mieć odpowiedź na głupie komentarze.
Zakupiłam książki, poczytałam artykuły, wysłuchałam wykładów na youtube w celu pogłębienia wiedzy, dołączyłam do grup na FB. Celem postu była utrata wagi oraz sprawdzenie czy zdrowotnie również coś się zmieni w kwesti insulinooporności, hormonów, morfologii, zespołu PCO i kręgozmyku.
Początki jak u większości ból głowy. Później uczucie zimna. Dopadł mnie kryzys ozdrowieńczy – myślałam, że to przeziębienie. Typowe objawy – katar, zatkany nos, ból głowy, ból gardła, zimno, przekrwione oczy, ogólne osłabienie. Nie wolno brać leków na poście, wiec ratowałam się naturalnymi metodami – herbaty rozgrzewające, lipa, napar z imbiru z goździkami, cynamonem, cytrusami, dużo przypraw rozgrzewających typu kurkuma, kardamon, inhalacje, dużo czosnku, sól morska do nosa. Trwało to ponad 2 tygodnie. Co było najtrudniejsze ? To nie jest dieta dla każdego. Potrzeba tu bardzo dużo dyscypliny, zawzięcia, konsekwencji, dążenia do celu oraz upartości, nie można zgrzeszyć chociaż 1 raz, bo przerwiemy wewnętrzne odżywianie, zero odstępstw, żadnych grzechów – a wiadomo, że były gorsze dni, ochota na słodkie – ratowałam się owocami i wypiekami z wytłoczyn. Najbezpieczniej było w domu, ale udało się przeżyć urodziny partnera wraz z tortem i uroczystą kolacją dla rodziny, imieniny rodzinne, imprezy u znajomych, nawet wesele i wyjście z postu w Święta Wielkanocne. Dałam radę – takie imprezy to tylko wymówki – zawsze będzie coś. Komunie, chrzciny, zaraz majówka, czerwcówka, wakacje.

Ogólnie zdrowo się odżywiam wg tolerancji pokarmowych. Ale na pewno post bardzo uświadamia, uczy nowych dobrych nawyków, czytania składu produktów. Pokazuje, że wcale nie potrzebujemy codziennie jeść tyle mięcha i węglowodanów – pieczywo, ziemniaki, makarony, że można najeść się warzywami. Pokazuje i uczy kreatywności ile dań można zrobić z warzyw, że wcale nie są nudne. Są jednym z najmniej przetworzonych produktów, darem natury i to warzywa powinny być naszym głównym pokarmem i królować na talerzu.

Plusy: Nie piję kawy w ogóle i mam więcej energii z zdrowego jedzenia. Obserwuje otoczenie, które udało mi się namówić na post i zaobserwowałam jak bardzo człowiek jest uzależniony od wielu produktów – jak narkoman. “O Boże nie wytrzymam bez kawy. Chce mi się słodkiego. Zjadłbym schabowego, albo kiełbasę” Nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. To wszystko siedzi w naszej głowie. To MY jesteśmy panami swojego losu, życia, zdrowia.

Polecam wszystkim post dr Dąbrowskiej i dla osób w wieku 30 lat jak ja jak również po 50 jak mój tata, bez względu na to co mówią ludzie. Ale najpierw przygotować się psychicznie i mentalnie, zebrać informacje, potrzebną wiedzę, żeby nie robić błędów, które poważnie mogą nam zaszkodzić. Jak się da namówić partnera to razem raźniej i łatwiej . Razem można się motywować, wspierać “Ty dajesz radę to i ja dam”. I przygotowuje się to samo jedzenie w domu, a nie x2 bo mąż je co innego, to kusi – ja tak niestety miałam . Później zrobić zapas produktów warzywnych. Niektórzy twierdzą, że na tym poście jest nudne jedzenie i ile można jeść to samo. Ja wcale się nie nudziłam. Co prawda lubię gotować, ale kombinowałam bardzo i dzięki temu jadłam ciągle coś innego.
Powodzenia dla tych, którzy dopiero zaczynają tę przygodę. Ja na pewno wrócę jeszcze na ten post i będę robić przypominajki.
Nie masz pomysłu na zdrowe jedzenie? Odwiedź blog Oli.