Poniedziałek pierwszego

 

Najważniejszą rzeczą jest, aby cieszyć się swoim życiem – przeczytałam dziś te słowa Audrey Hepburn, zapisane w moim nowym terminarzu.

 

 

Każde kolejne, aż do końca roku są tak zwane motywacyjne, które można zamknąć w zdaniu: przykręcaj sobie śrubę cały rok!
(„Kiedy ty odpoczywasz, twój przeciwnik trenuje”, „Przegrałeś? Nie użalaj się nad sobą, tylko bierz się do roboty” itd. ) I już widzę kolejne twarze w Internecie, trenerów personalnych, solenne przyrzeczenia, co kto rzuca w tym roku, a co zaczyna. A kiedy mamy miejsce w kalendarzu na radość? Tę prostą, niepodszytą żadnym, spektakularnym sukcesem? Żadną podwyżką ani zrzuconymi kilogramami? Radość z samego istnienia, radość, która będzie zataczać coraz szersze kręgi i w ten sposób zmieni rzeczywistość wokół nas – zatem  nie tylko naszą, ale i świata wokół? Odpowiedzcie sobie sami. Ja to cenne miejsce pielęgnuję, chucham, dmucham, dokarmiam. Czym? W pierwszej kolejności wdzięcznością.

 

W tym roku zewsząd słyszę, jak wszyscy życzą sobie „przede wszystkim zdrowia” – bo gdy się je ma, można góry przenosić. Zgadzam się, jako utracicielka zdrowia, w pełni się zgadzam, ale wolę jednak takie życzenia uzupełnić o wdzięczność. Bo co nam z dobrostanu, kiedy go nie zauważamy, stale narzekając lub goniąc za tym, co > już naprawdę < nas uszczęśliwi? Potrzeba nam zauważyć, w jak dobrej sytuacji jesteśmy, nawet jeśli zmierzamy do jeszcze lepszej.

 

Mówimy też „Szczęśliwego, nowego roku!”, „Udanego/dobrego nowego roku!” – ale sam ten rok się nie zrobi.  Za udanym, dobrym rokiem stoi nastawienie jednostki; moje i twoje. Owszem, bywają czynniki zewnętrzne, których możemy sobie jedynie życzyć, bo nie mamy na nie wpływu, jak klęski żywiołowe czy wojna. Zatem i ja z chęcią wymawiam te słowa na głos, życząc każdemu, by mógł przeżyć rok tak, aby nie cierpiał głodu ani chłodu, żeby nasze miejsce do życia było wolne od przemocy, lecz jest taka dobroć roku, która musi urodzić się w nas najpierw. Myślę nawet, że jest to około 90% tej udaności. Nasze myśli, słowa i czyny to są prawdziwe tryby wprowadzające w ruch machinę zwaną życiem, która – jak Bóg da – doczeka  się podsumowania za 365 dni.

Czy jest jakiś przepis na szczęśliwe życie? Tak, pisałam o tym TUTAJ. To było jak objawienie, całkowicie sprawdzające się, skuteczne.

Jeszcze innym sposobem, który nieświadomie praktykowałam przez większość swojego życia jest prosta prawda: życie jest ciężkie, nic ci się nie należy za darmo. Nie masz raka? Ciesz się, ale dziw się. Nie ma wojny w twoim kraju? Ciesz się, ale dziw się. Nie chorujesz? Ciesz się, ale dziw się temu. Trudno ci znaleźć dobrą pracę? Nie dziw się temu, takie jest życie.
Nie ma to nic wspólnego z pesymizmem, czarnowidzem, o nie! Ten prosty, bezpłciowy fakt mówi jasno: życie nie polega na nieustannym spacerze po łące, ani z górki – ono ma cię na celu ukształtować, doprowadzić do spotkania ze Stwórcą. Możesz się z tym nie zgadzać, ale odkryłam i głęboko w to wierzę, że taki jest cel wędrówki każdego z nas – a przykłady masz wokół; nic, co wartościowe nie przychodzi z łatwością.

 

 

 

Najlepsze zostawiłam na koniec. Sposób na życie pełne; pełne pokoju, wewnętrznej radości, mądrości, wzrostu, to życie oddane Bogu. W każdym aspekcie. Całkowicie. Tylko nowe życie jest pełne. Pełne wszystkiego, co dobre. I tylko spełnianie marzeń Boga ma sens.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, nie zrobiłeś, dziś jest dzień. Nie zwlekaj. Tylko dziś jest dzień.

Możesz użyć słów:

– Boże, nie znam Cię, ale chcę Cię poznać i czerpać z Twojej miłości i mądrości. Przyjdź do mojego serca i wskaż mi Swoje drogi, którymi mam iść. Amen.

 

Błogosławię każdego z Was w tym nowym roku!