„Nikt nie policzy księżyców, co lśnią na jego dachach ani tysiąca wspaniałych słońc, co kryją się za jego murami.”
(Tysiąc wspaniałych słońc – Khaled Hosseini)
To, że mała Mariam żyła w ubogiej chatce, to powiedzieć za dużo. Miejsce, w którym się urodziła i wychowała było prowizorką jakiegokolwiek domu mieszkalnego. Rzeczywistością tak daleką od życia, jakie wiódł jej ojciec; okazałej willi ze służbą, amerykańskimi samochodami, pięknymi meblami i trzema posłusznymi żonami.
Mariam żyła opowieściami o tych luksusach, a kochała nie tyle opowieści, co ich autora – Dżalila, swojego ojca, pana na tych włościach, kabulskiego biznesmena, który z radością odwiedzał swoją córkę – harami [1] raz w tygodniu. Na ten jeden dzień Mariam czekała przez sześć pozostałych i tak rok po roku aż do swoich czternastych urodzin, kiedy to matka zabroniła jej iść do ojca i kiedy to Mariam po raz pierwszy jej nie posłuchała…
Potem, przez wiele kolejnych lat będzie myśleć o tym, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby tamtego dnia była posłuszna Nanie…
„Tak jak igła kompasu zawsze wskazuje północ, tak oskarżycielski palec mężczyzny zawsze znajdzie kobietę. Zawsze.” (tamże)
– Mariam odbierała od Nany lekcje życia, a ta była jedną z nich. Były to lekcje cierpkie, lecz Nana wiedziała, co mówi. Wkrótce Mariam przekona się o tym na własnej skórze – aż do końca swoich dni.
„Ku swemu zaskoczeniu odkryła, że burka również daje jej poczucie bezpieczeństwa. Była jak okno z widokiem tylko w jedną stronę. Mariam czuła się w niej jak obserwator ukryty przed badawczym wzrokiem nieznajomych. Nie musiała się już martwić czy inni rzuciwszy na nią tylko wzrokiem, od razu poznają sekrety jej wstydliwej przeszłości.” (tamże)
Lajla
„…Afganistan będzie potrzebować ciebie tak bardzo jak swych mężczyzn, a może nawet bardziej. Ponieważ społeczeństwo nie ma szansy na sukces, jeśli kobiety nie są wykształcone” (tamże)
– Słyszała Lajla od swojego taty, nauczyciela pokładającego wielkie nadzieje w edukacji przyszłych, afgańskich pokoleń, niezależnie od płci:
Wkrótce losy Mariam i Lajli przetną się i połączą w sposób niezwykły. Do tego momentu każda z nich wyrasta w nieco innej rzeczywistości; Mariam jest harami, niechlubą matki, Lajla zaś ukochaną córką ojca. Dzieli ich kilkanaście lat różnicy, łączy ten sam los; kobiet i kraju, bo wkrótce Afganistan najeżdżają talibowie, którzy zaprowadzają nowe porządki…
Mimo, że książka nie jest oparta na faktach, tak się ją właśnie czyta. Autor książki, Khaled Hosseini potrafi wprowadzić czytelnika do życia swoich bohaterów w sposób niemal namacalny; niczym przewodnik, oprowadził mnie po ich kuchniach, salonach i sypialniach – w tych ostatnich doświadczałam niemalże bólu hosseinowskich bohaterek, godzących się niemo na los im z góry przypisany, ale jest to też opowieść o niezwykłej przyjaźni – tej honorowe, znoszącej wszystko.
Kiedyś pisałam o książce „Karbala” – ale ona pokazuje drugą stronę – misję polskich żołnierzy w Afganistanie i Iraku. Przewijają się tam cywile, w tym kobiety; zawsze tajemnicze, ukryte przed oczami innych. Bohaterki książki Hosseiniego stają się dla nas kobietami bez czadorów i burek – ściągają je dla nas, ukazując głosem narratora swoją rzeczywistość „od kuchni”, losy swojego życia, w którym nigdy nie narzekają.
Już pierwsze słowa, pierwsze strony powieści umieściły mnie w prowizorycznej chatynce, na środku izdebki, być może siedzącą na rozklekotanym taborecie; czułam się jak obserwatorka bieżących scen, które rozgrywają się między zgorzkniałą, doświadczoną przez życie matką, a pięciolatką, która nie zna dorosłego życia, ale instynktownie potrzebuje jedynie matczynej miłości.
„Za kilka lat ta mała dziewczynka stanie się kobietą, niewiele wymagającą od życia, nigdy niesprawiającą kłopotu innym, nigdy niewspominającą o tym, że ona również miała swoje smutki, rozczarowania, marzenia, które zostały ośmieszone. Kobietą, która będzie jak skała w korycie rzeki, znoszącą wszystko bez narzekania, jej urok nie zostanie skalany, lecz ukształtowany przez obmywające ją zawirowania.” (tamże)
„Tysiąc wspaniałych słońc” zaczyna się około lat 60. XX wieku i toczy na przestrzeni następnych trzydziestu-kilku lat. Stanowi też świetne źródło informacji na temat zmieniającej się sytuacji polityczno-kulturowej Afganistanu, w którym cały czas żyli prawdziwi ludzie z krwi i kości. Ludzie, mający ulubione desery i filmy, wyobrażenia o swojej przyszłości, ulubione miejsca i powiedzenia oraz grzeszki umykające oku Allaha.
Ten Afganistan składał się z zaborczych mężczyzn, upatrujących zła i podstępu w każdej kobiecie oraz kochających ojców, dodających skrzydeł swoim dzieciom.
To opowieść o niezłomnym trwaniu wśród zmieniających się okoliczności życia. Bo w końcu:
„ (… ) życie (… ) wymaga abyśmy znosili kolejne smutki długo po tym, gdy zaczyna się nam wydawać, że więcej już nie zniesiemy….”
Bohaterki „Tysiąca ….” są odzwierciedleniem powyższych słów. Trwają, jednocześnie, od czasu do czasu przeciwstawiając się rzeczywistości. Podejmują walki, w których obrywają. Są to przede wszystkim walki o godność swoją i swoich dzieci. O podstawową wolność, o żywność – dla nich to lepsze życie, ten lepszy los zaczyna się od rzeczy codziennych, domowych, przyziemnych, w których szukają jakiejś kotwicy poczucia bezpieczeństwa.
Nie skarżą się na nic, jedynie od czasu do czasu nazywają rzeczywistość. Nie znajdziecie tu melodramatów rodem z amerykańskich powieści czy seriali. Raczej ciche, ale przeszywające do szpiku kości dramaty rozgrywające się w czterech ścianach domów, szpitali, urzędów. I tę niezłomność, która raz po raz przekazuje tę znaną prawdę: co cię nie zabije, to cię wzmocni. W „Tysiącu…” ma to znaczenie najczęściej dosłowne.
Jak potoczą się losy bohaterów książki?
Z lektury książki dowiesz się między innymi:
– o czym marzyła Mariam,
– kim był jej ojciec,
– kto będzie jej mężem,
– co połączy ją z Lajlą,
– jak toczyło się życie Lajli,
– kogo kochała i kto został jej mężem,
– o fascynacji Związkiem Radzieckim,
– o sytuacji przed i po – talibach
– oraz o roli „Titanica” w kulturze kabulskiej
Zachęcam.
[1] Harami – w języku farsi: bękart