Niedojrzali chrześcijanie.

Gorliwi,  świeży, pomocni, zawsze uśmiechnięci, oczywiście narodzeni na nowo,  jakże zorientowani i ugruntowani – to chrześcijanie. Ci niedojrzali.

 

Powiedzmy sobie jasno: chrześcijanie (biorę pod uwagę tylko ludzi narodzonych z ducha)  to ludzie, którzy chcą zmieniać świat na lepsze. I od momentu, gdy zachwycili się Jezusem, przyjęli Go na swojego Pana i zbawiciela, nie spoczną, dopóki nie ogłoszą ewangelii całemu światu. Wychodzi im to lepiej lub gorzej. Nie, żeby specjalnie.

 

Dojrzałość.

 

Ten temat nie ominie nikogo. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy po latach chodzenia z Jezusem okazało się, że:
– nie wiem jednak jeszcze wszystkiego,
– nie kocham w sposób doskonały,
– często to, co głoszę nie jest z Ducha tylko z ciała,
– jednym słowem: jest we mnie całe mnóstwo…. mnie.

A powinno być 100% Jezusa. Jednak spokojnie – Bóg to wie. On stworzył człowieka w etapach – tak jak nie od razu rodzimy się dorośli, tak nasze funkcje poznawcze też muszą dojrzeć. Nie tylko w sposobie rozumowania, pojmowania, ale przede wszystkim w sposobie kochania.

I trzeba dać sobie i innym czas. Bo jest napisane:

 

Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije [tylko] mleko, nieświadom jest nauki sprawiedliwości ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła. (Hebr. 5, 12-14).

 

 

Tutaj ap. Paweł gani Hebrajczyków, bo powinni być już na dalszym etapie, wejść w wyższy pułap, zacząć jeść mięso, a nie wracać do mleka. Mleko jest dla duchowych niemowląt – tylko, co jest tym mlekiem?

 

Spójrzcie, co mówi dalej Paweł:

 

A ja nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych, jak do niemowląt w Chrystusie. Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku? (1 Koryntian 3, 1-3).

 

Otóż niedojrzałość to cielesność.  To jakby … mała współpraca z Duchem Świętym – czego doświadczyłam i ja. Oto jak objawiają się postawy niedojrzałych chrześcijan:

 

  •  Skoro jeden mówi: «Ja jestem Pawła», a drugi: «Ja jestem Apollosa», to czyż nie postępujecie tylko po ludzku?  Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. (1 Koryntian 3, 4-5).

 

Na tym etapie chrześcijanie  utożsamiają się  z daną denominacją uważając ją za jedyną słuszną.  Ten jest zielonoświątkowcem, tamten katolikiem, inny ewangelikiem czy baptystą. Nie są w stanie przyjąć prawdy, że Jezus Chrystus ma tylko jeden kościół – jest to kościół duchowy i zrzesza wszystkich, którzy w Niego uwierzyli.

Skąd to się bierze? Nadawanie czemuś konkretnych ram jest prostą metodą nazywania rzeczy i tym samym choć trochę wydaje się nam, że przybliżamy sobie poznawanie świata. Dzieci to robią.
I mnie się to podobało, naprawdę. Jednak nie ma w tym prawdy Bożej – która nie ma żadnych ram, w której Nie ma już Żyda, Greka, kobiety, mężczyzny itd. …ale wszyscy są jedno w Jezusie.  Nie jest istotnym do jakiego kościoła należysz (bądź nie) ważne, czy masz odrodzonego ducha.

 

  •  Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost.  Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg. (1 Koryntian 3, 6-7).

    Zasługi dla Królestwa Bożego.  Wielu chrześcijan o nie zabiega. Chce ważnej służby i żeby ją ktoś jeszcze zauważył, docenił i pochwalił.  Tu szczególnie trzeba uważać, bo taka służba często nosi  Boży sztandar ale jest całkowicie od człowieka, cielesna. Nie ma tego złego – Bóg nas w ten sposób może rozwinąć. Byleby to wszystko działo się w pokorze i w stałej konsultacji z Duchem Św.  W przeciwnym razie można wyjść na irracjonalnego dewotę i niestety będzie to fakt.

 

Pamiętam jak sama wygłupiłam się na studiach. Byłam świeżo „na nowo narodzona”, Moim jasnym celem było oświecanie ludzi ewangelicznie, zawsze i wszędzie. Gdy mieliśmy jakiś egzamin kulturowy i padł temat tańca, odrzekłam, że nawet Biblia określa taniec za czynność zgubną. Oraz że  gdyby nie taniec kobiety, Jan Chrzciciel nie zostałby stracony.
Moja wykładowczyni starała się poukładać w swojej głowie tę historię i powiązać fakty – widziałam jak usilnie nad tym duma, ale ostatecznie … tak, wyszłam na irracjonalną dewotkę  (i słusznie!) …. która bez większego namysłu łykała jak pelikan wszystko, co mówił pastor , uważając go za nieomylnego sługę Bożego.

 

  •  nieomylność duchownego. To kolejna cecha niedojrzałych chrześcijan. Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi (Dzieje Ap. 5, 28) powinno odnosić się przede wszystkim do współbraci, oraz do duchownego, którego często uważa się za nieomylnego, spija się słowa z jego ust, a Biblia uczy, że dopóki nie jest to sam Jezus Chrystus, należy przyjąć, że KAŻDY człowiek może się mylić, może mówić z ciała , a nie z ducha, może okazać niedojrzałość w jakimś temacie.

 

  •  naprawianie bliźnich. Chcemy dobrze dla współbraci, wiadomo. Ale czasami aż tak dobrze, że wypada postawić sobie pytanie: jaki przyświeca mi cel? Czy ewidentnie widzę, że mój brat, siostra w Chrystusie robi  coś, co mu szkodzi / żyje w grzechu (a i to jeszcze nie jest powód by lecieć do niego z lekcją)  czy chcę go po prostu kontrolować lub zrównać z całym szeregiem, tak by pasował do denominacji, w której jesteśmy? Odwieczny przykład to jedzenie. Byłam w denominacji, w której jedzenie to właściwie było zamiast ewangelii. Jedzenie samo w sobie było ewangelią! To jeść, tego nie jeść bo grzech itd., gdy Biblia mówi tak:

 

 

A tego, który jest w wierze słaby, przyjmujcie, nie na sprzeczania około sporów.
Boć jeden wierzy, iż może jeść wszystko, a drugi będąc słaby, jarzynę jada.
Ten, który je, niech nie osądza tego, który nie je; a który nie je, niech nie potępia tego, który je; albowiem go Bóg przyjął.
Ktoś ty jest, co sądzisz cudzego sługę? Panu własnemu stoi, albo upada, a ostoi się; albowiem go Bóg może utwierdzić.
Bo jeden różnicę czyni między dniem a dniem, a drugi każdy dzień za równo sądzi; każdy niech będzie dobrze upewniony w zmyśle swoim.
Kto przestrzega dnia, Panu przestrzega; a kto nie przestrzega dnia, Panu nie przestrzega; kto je, Panu je, bo dziękuje Bogu; a kto nie je, Panu nie je, a dziękuje Bogu. (Rzymian 14, 1-6).

 

Czy to nie proste i piękne? Gdy wyszłam spod prawa, takiego Boga poznałam; dającego wolność i patrzącego na motywy serca. Nieograniczonego.

 

 

  •   słuchanie osądów.  I tu zawinę do tematu jedzenia i osądzania. Nie tylko ten, który osądza kogoś za rzeczy niemające nic wspólnego z ewangelią wykazuje się niedojrzałością, ale i ten, który słucha tego wszystkiego, bierze to sobie do serca i …. nie przemiela tego tematu dalej z Bogiem! Pozostaje na etapie „Brat powiedział, brat się nie myli”.

 

Mnie lata temu, gdy poznałam Jezusa od razu powiedziano, że powinnam ściągnąć kolczyki, bo „ozdobą kobiety jest….”  i tutaj co najmniej trzy cytaty z Biblii :- )  Wpadłam w konsternację, gdyż był to temat dla mnie newralgiczny – od lat nie zdejmowałam kolczyków! Nawet na basenie! Ba, nie wyobrażałam sobie wyjścia z domu, do ludzi bez nich! Czułabym się naga!
ALE…. postanowiłam temat, jakże ważny dla mnie, przedstawić Bogu. I wsłuchiwać się w to, co ma mi do powiedzenia. I zgadnijcie co…. Bóg mi jasno powiedział, że mam je zdjąć. Mało tego, poinformował mnie, że jeśli spróbuję je włożyć, to nie dam rady, gdyż moje uszy będą ropieć. I tak dokładnie się stało! Dostałam na to jeszcze dwa potwierdzenia w biblijnych tekstach (zupełnie nie odnoszących się do biżuterii).
Jaki był tego efekt?  Bóg mnie uwolnił. Samo noszenie kolczyków nie było w ogóle złe! Ale było to coś, co mnie zniewalało, a Bóg pierwsze co robi z człowiekiem, to uwalnia.
Ja przyszłam z tym do Boga, prosiłam o Jego opinię, ale jest masa chrześcijan, którzy nigdy nie konfrontują opinii innych ludzi, z Bogiem – co sprawia, że odsuwają od siebie moment dojrzałości duchowej.
Często wynika to z faktu, że cieleśni ludzie wolą na coś zwrócić uwagę

 

  • na wszelki wypadek! – czyli jeśli nie jesteś pewien, pewna czy picie Coli nie jest grzechem, na wszelki wypadek tego nie rób. Jeśli nie wiesz, czy podjąć pracę w kasynie, na wszelki wypadek lepiej nie. 
    Niby skuteczne, a jednak jakże cielesne. I znów opóźnia rozwój duchowy.  Bo coś, co było dla ciebie szkodliwe dwa lata temu może oznaczać, że uporałeś się już z tym na tyle, że obecnie nie stanowi to żadnego problemu! To jak ze mną i z tymi kolczykami! W pewnym momencie Bóg po prostu  zostawił mi otwartą na oścież furtkę – mogę robić wszystko, co tylko chcę – byle z Nim, a ponieważ chcę robić wszystko tylko z Nim, robię to, co Jemu się podoba. I nigdy nie byłam tak wolna jak teraz.  Dojrzałość to odpowiedzialność, a ja kocham odpowiedzialność!

 

Tylko wszystko fajnie, ale czym właściwie jest chodzenie według ducha, zamiast chodzenie według ciała? Przecież, nawet chodząc w duchu, przebywamy w ciele? O czym pisał apostoł Paweł?

 

Dojrzała  nauka

 

Specjalnie nie zacytowałam tu pełnej wypowiedzi Pawła z listu do Hebrajczyków, bo zrobię to teraz.

Dlatego pominąwszy początki nauki o Chrystusie, zwróćmy się ku rzeczom wyższym, nie powracając ponownie do podstaw nauki o odwróceniu się od martwych uczynków i o wierze w Boga, Nauki o obmywaniach, o wkładaniu rąk, o zmartwychwstaniu i o sądzie wiecznym. (Hebr. 6, 1- 2 ) .

Do czego dąży Paweł w swoim nauczaniu? Otóż do jednego. Do sedna chrześcijaństwa, tak naprawdę.

 

Każdy bowiem, który się karmi mlekiem, nie pojmuje jeszcze nauki o sprawiedliwości, bo jest niemowlęciem. (Hebr. 5,13)

 

O sprawiedliwość tu chodzi.

 

Zaraz mi ktoś powie: Siostro, przecież my też tego nauczamy, to jasne, że wiemy czym jest sprawiedliwość przez Jezusa Chrystusa! Cały Nowy Testament o tym mówi!

 

No dobrze – a czy żyjecie według tej sprawiedliwości?

 

Tak się składa, że można nauczać o sądzie Bożym, o życiu wiecznym – jak wspomniał Paweł – i na razie musi to pozostać w teoretycznej szufladzie z napisem  Przyszłość.  Ale nauka o sprawiedliwości musi ujrzeć owoce tu i teraz! Skoro Biblia mówi „Ubierzcie się w szatę sprawiedliwości” – oznacza, że nie mamy stać i pachnieć, czekając na dzień sądu, ale w tej szacie chodzić. Używać jej. Po czym poznać, że chodzę w sprawiedliwości? O tym już niebawem.

 

Ps. Chodzisz w sprawiedliwości Jezusa?

 

Błogosławię Was wszystkich!