Gdy nie nadajesz się na chrześcijanina.

Lata temu, patrząc na niektórych moich rówieśników, pomykających do kościoła co chwilę, odmawiających sobie wszystkiego, co dobre, myślałam: Ja bym się do tego nie nadawała! Co za zaściankowość, umieranie za życia i w imię czego?!

 

Kilka lat później dopadł mnie Bóg. I wszystko to, co było dla mnie tak ważne wcześniej, usunęło się w cień. Przyszło nowe.
Od tamtego czasu minęło czternaście lat, w ciągu których wiele razy czułam na sobie wzrok moich rówieśników, którzy zupełnie nie rozumieli, po kiego ja się „tak poświęcam”, czy do zakonu chcę iść czy co? W ciągu tych kilkunastu lat wiele rzeczy przerobiłam, a kilka innych przerabiam nadal. Poznałam mnóstwo nowych ludzi, przeprowadziłam wiele rozmów, relacji, wieczorów i nocy na rozmowach o życiu duchowym. I takie wnioski wyciągnęłam w oparciu o to doświadczenie – innych, a przede wszystkim swoje.

 

Nie każdy nadaje się na życie z Bogiem

 

 

Powiedzmy sobie od razu: dla Boga każdy jest chciany. On każdego zbawił tak samo, krew została przelana, każdy może przejść na Jego stronę. Ale nie każdy to zrobi; nie każdy Go wybierze, nie każdy też wytrwa. Na pewno

 

Na chrześcijanina nie nadaje się

 

Człowiek, który myśli, że odkąd przyjmie modlitwą grzesznika Jezusa na swojego Zbawiciela, będzie miał życie szczęśliwe i noc spokojną i dzień nietęskliwy (A. Mickiewicz).  Że Bóg wkroczy w jego życie i wszystko się ułoży. Owszem, ułoży się, ale problem będzie miał też

 

Człowiek, który sądzi, że Bóg będzie odpowiadał na jego prośby i problemy tak jak on – człowiek tego chce. Ja nauczyłam się jednego: Bogu nie można narzucać sposobu, w jaki odpowie. Już nie wołam: Boże, potrzebuję 2 tysięcy złotych, daj mi TĘ pracę! – poznałam Boga, który ma daleko więcej dla mnie i innymi drogami prowadzi moje potrzeby, więc mówię po prostu: Boże, wiesz jak jest. Powierzam Ci tę sprawę, poprowadź ją po Swojemu.

 

Zupełnie nie odnajdzie się jako chrześcijanin człowiek, który będzie chciał wszystko wiedzieć i wszystko zrozumieć. Pojąć Boga.  O tym napiszę osobny post, a teraz napiszę krótko: czy to, że nie jesteś w stanie do końca pojąć na czym polega wydrukowanie protezy ręki lub dokładne działanie telefonu komórkowego przeszkadza ci w korzystaniu z tego? To działa. I to jest ważne.
Boga mamy poznawać  całą wieczność – dlatego zostaniemy kiedyś uwolnieni z ciała, gdyż Ducha można pojmować tylko w sposób duchowy, na razie jesteśmy mocno ograniczeni.

 

Inne typy ludzi, którzy mają pod górę z Bogiem to:
Człowiek, który nie jest gotów niczego poświęcić, zaznać dyskomfortu. Żeby zapewnić każdego, że prędzej czy później będzie to konieczne, polecam dobry film z ostatnich tygodni „Paweł, apostoł Chrystusa” 
Poświęcenie nie jest passé. To wyjście poza samego siebie i budowanie siebie jako człowieka uwolnionego.

 

Człowiek, który boi się ludzi, ludzkiej opinii – zwłaszcza najbliższej rodziny też dozna rozczarowania. Jezus jasno powiedział:

Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.  (Mat. 10, 21 – 22 oraz  10, 34 – 39).

 

Człowiek, który nie chce być przed Bogiem sobą.  Jeśli idziesz do kościoła w garsonce, wypolerowanych butach i uśmiechem, który nie pasuje do stanu twojej duszy, a potem tę samą, nieprawdziwą  postać usilnie przedstawiasz Bogu. To się nie uda. Żeby coś w tobie zmienić, Bóg potrzebuje ciebie takiego, jakim jesteś, jaką jesteś. Z całym twoim niewygodnym, zamiatanym pod dywan syfem. Takiego, taką cię kocha. To jest baza, na której może budować. Prawdziwy ty.

 

Pamiętacie rozmowę Jezusa z młodzieńcem?

 

A gdy się wybierał w drogę, przybiegł ktoś, upadł przed nim na kolana i zapytał go: Nauczycielu dobry! Co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? (..)Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, nie oszukuj, czcij ojca swego i matkę.
A on mu odpowiedział: Nauczycielu, tego wszystkiego przestrzegałem od młodości mojej.
Wtedy Jezus spojrzał nań z miłością i rzekł mu: Jednego ci brak; idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, po czym przyjdź i naśladuj mnie.
A ten na to słowo sposępniał i odszedł zasmucony, albowiem miał wiele majętności. (Mat. 10, 17-22)

 

 

W tej sytuacji nie chodzi o stanie się osobą bez grosza przy duszy. Jezus uderzył w to, co dla tego młodego człowieka było kajdanami, co go trzymało z dala od Królestwa Bożego – dla niego były to pieniądze, dla kogoś innego to będzie wygląd, popularność wśród ludzi, czy ukochane  dziecko – wszystko, co frapuje człowieka bardziej niż obecność Boża.

 

Człowiek, który nie  godzi się na posłuszeństwo. My, dorośli ludzie nie zwykliśmy już być posłusznymi  komukolwiek. Wreszcie się wyzwoliliśmy, wreszcie możemy sami o sobie decydować a tu znów widmo niewoli, poddania. Ale jeśli jesteście rodzicami (zupełnie niedoskonałymi i  nie wszechwiedzącymi)   i wymagacie od swojego dziecka posłuszeństwa bo wiecie więcej – wiecie, że jakaś sytuacja jest dla niego szkodliwa, nawet jeśli nie posiada wiedzy i doświadczenia na ten temat, to mimo buntu kiedyś się samo naturalnie dowie, że posłuszeństwo było dobrą rzeczą.
Bóg idzie dalej: kocha nas miłością pozbawioną egoizmu, doskonale, nie kierują nim żadne lęki, nie powiela schematów swoich rodziców, nie kieruje się własną wygodą,  ale ma jasny plan na każdego z nas. Ponieważ mamy wolną wolę i nie wszystko z nami można, człowiek może zdecydować się na posłuszeństwo Bogu. I to jest wyraz wolności. I przyszłego sukcesu. Przyszłego, bo

 

chrześcijaninem może być tylko człowiek, który potrafi czekać.  

Ale ten, który chce coś dla Boga robić, rozczaruje się. Paweł mówi, że jesteśmy zbawieni łaską i nie jest to od nas, a na pewno nie z uczynków- żeby ktoś się tym nie szczycił (Efez. 2,8-9). Dobre rzeczy wychodzą naturalnie, gdy żyjemy miłością Boga w nas. W przeciwnym razie, gdy chcemy uczynków bez Boga, chcemy królestwa bez króla.

 

Człowiek, który zamierza się bać.  Też dozna zawodu. Bóg powołuje do rzeczy totalnie szalonych a najczęstszym tekstem wymienionym w Biblii jest „Nie bój się!”. Nie trzeba mieć tu na myśli wyprawy do Pakistanu (jednak polecam  świadectwo Agaty i Maćka Strzyżewskich)
ani ewangelizacji w najciemniejszych zakamarkach swego miasta, ale zgoda na całkowite poddanie się, zgoda na przebaczanie i kochanie wrogów. To wymaga największej odwagi.

 

Ale też zgody na wymywanie własnego ja.  Doskonała miłość to brak egocentryzmu. Zgoda na to, by Bóg włożył Swoje serce na miejsce twojego. A to boli. Ale jaka wolność!! (ps. u mnie ten proces trwa, ale już teraz odczuwam i mam nadzieję, że inni wokół też, efekty terapii).

 

Przedostatnią grupą ludzi, którzy mogą doznać zawodu, to ludzie nastawieni na nie-wiadomo-co. Uwaga : chociaż Bóg jest tak złożony i wszech –   oraz dostojny, doskonały, przemądry i ogarnia wszystko, to pragnie przychodzenia do Niego w prostocie serca. Dla mnie to było odkrywcze, mam bowiem naturę filozofa, od dziecka rozkminiam wszystko na cząstki cząstek, dochodząc do kwarków swoich własnych rozważań, z podejrzliwością wobec wszystkiego. I gdy wchodzę w plątaninę, w której nic już nie wiem, Bóg otwiera przede mną Mądrość Syracha 3, 21-24  której nie będę tu cytować. I w tym momencie zostaję uwolniona. Proste serce. Tam jest miejsce na dary od Boga.

 

Czytaj też o czterech rodzajach ludzi KLIK

 

Można tu wymieniać kolejne grupy ludzi, ale chciałabym zrobić podsumowanie: człowiek nadaje się na chrześcijanina, jeśli pragnie kochać to, co kocha Bóg i nienawidzić tego, czego On nienawidzi.

 

 

Kogo wybiera Bóg?

 

Ale słuchajcie, jest światło w tunelu. Bo powiedzcie, czy któryś z apostołów nadawał się na to, by głosić Królestwo Boże? No absolutnie. Każdy z nas, mimo że stworzony na obraz i podobieństwo Boga rodzi się z sercem pełnym tego świata. Dorastamy z brakami, bo mamy rodziców, którzy też dorastali z brakami. Bóg to wszystko wie. I mówi: Nadajesz się. Tylko pozwól Mi działać tak, jak chcę, a wyjdzie z tego poezja.

 

A po co to wszystko? Czy to nie przesada? To są wysokie wymagania, wręcz nieprawdopodobne. Tak, ale i zadanie jest wyjątkowe – Bóg , każdemu kto do Niego przychodzi chce zostawić swoją winnicę – do mądrego zarządzania. Jednym słowem, człowiek Boży jest przeznaczany do tego by sprowadzać królestwo swojego Ojca na ziemię.
Wiadomo, władza źle wpływa na człowieka ze świata. Dlatego te wszystkie zabiegi – Bóg to, co najcenniejsze, chce powierzyć tylko ludziom, którzy chcą patrzeć Jego oczami, kochać Jego sercem i są w stanie wszystko za to zaryzykować i w razie potrzeby, wszystko oddać. Zwłaszcza siebie.

 

Bóg ma dla posłusznego człowieka coś, czego ten świat nie ma, nie zna, a czego potrzebuje – toteż wymagania są wysokie bo zadanie jest unikatowe.

Sam człowiek tego nie zrobi, bo wpadnie w uczynkowość to jest, we frustrację. I nim się obejrzy, będzie prowadził swoją własną krucjatę.

Potrzebuje zatem ściśle współpracować z Duchem Boga, a do tego potrzebna jest pokora, poddanie, proste serce i odwaga  bo Duch Boży prowadzi człowieka po miejscach nieznanych, nowych, po Swojemu i tam bywa niewygodnie. Ale za to prawdziwie, wolno i Bosko!

 

Chciałbyś wyruszyć w podróż z Bogiem, ale boisz się? Po prostu przeczytaj ten tekst i poproś Ducha Świętego, żeby Cię do tego przysposobił tak, jak chce.
I będzie to wyraz Twojej wielkiej odwagi.  Odwagi! Tu jest po prostu Bosko.

Z Bogiem!