Film tygodnia: Mścicielka poniewieranych kobiet.

Pamiętacie dziewczynę z wytatuowanym na łopatce smokiem? Tę, która jeździła na motocyklu zimą i nie miała litości dla mężczyzn krzywdzących kobiety?

 

Lisbeth Salander powraca! Ma nowy motocykl, który przejedzie nawet po zamarzniętej tafli jeziora, nową fryzurę, potrafi zhakować każdą lodówkę w promieniu kilku tysięcy kilometrów no i ma nową, bardziej ambitną misję niż w legendarnej części z tatuażem.

 

Tym razem ma za zadanie unicestwić program, stworzony przez pewnego informatyka. Jeśli program trafi do niepowołanych rąk, nastąpi armaggedon, zagłada ludzkości i to właśnie Liz Salander ma temu zapobiec.
Dziewczyna robi co może; ściga, jest ścigana, a dokądkolwiek się udaje, podążają za nią duchy przeszłości. W końcu dochodzi do legendarnego spotkania i morderczej walki o odebranie kontroli nad ludzkością.

Nowa Lisbeth

 

To już trzecia Lisbeth; po pierwowzorze szwedzkiej wersji Noomi Rapace (która według mnie była najmniej udana) była Rooney Mara, a teraz Claire Foy (znana z postaci królowej Elżbiety z „The Crown”). Na Claire Foy wieszano psy w Internecie. Niesłusznie. Wiadomym jest, że kolejne wcielenie bohaterki poddawane jest zawsze surowszej ocenie, w zależności od poziomu niespełnionych wyobrażeń. Rooney Mara w roli Liz była genialna – choć można by się czepiać, że porównując z książką, zbyt wyalienowana. W Liz w wykonaniu Foy tchnięto emocje, a jej oczy wymownie milczą o tym, co przeżyła. Jest nieociosana, nieładna według standardów, do których przywykliśmy i naprawdę nie dba o fryzurę.

 

Superbohaterka

 

Lisbeth jest niesamowicie inteligentna, ma inny sposób myślenia i analizowania rzeczy niż przeciętny człowiek. Jest niezależna, nie interesuje ją polityka, nie interesuje ją nic, co zajmuje większość ludzi, żyje po swojemu.
Odważna i bezkompromisowa w rozprawianiu się z damskimi bokserami, niezwykle świadoma siebie i opanowana.  Tylko znów mamy superbohatera(-kę) który jest  super dzięki swojej sprawności, przenikliwości, tajemniczości, determinacji  i sile fizycznej, ale który ma niezałatwione sprawy z przeszłości i jest aspołeczny.

 

Gdzie ci mężczyźni?

 

W nowej serii Millenium, mężczyźni znów są głównie oprawcami; pedofilami, zabójcami, zdrajcami i przemocowcami. Mikael Blomkvist tym razem w mniej wyraźnej niż David Craig odsłonie, jest jedynie tłem. Ciekawym akcentem jest tu kilkuletni chłopiec – syn informatyka, który wymyślił program nuklearny i zaraz tego pożałował; okazuje się, że to on jest kluczem do całego systemu!

 

 

Co to za kino?

 

Akcji – to na pewno. Biegnie ona tak szybko, że człowiek nie ma nawet czasu zastanowić się nad kolejnym ruchem bohaterów. Przeciwieństwem była „Dziewczyna z tatuażem” z 2011 gdzie to właśnie uważność, dbałość o detale  i umiarkowane tempo wydarzeń budowały niesamowite napięcie.
Mimo to, podoba mi się; surowe klimaty Szwecji, połączone z gorącem wielu wybuchów. Nie ukrywam, że moim ulubionym bohaterem tego filmu pozostaje motocykl.

 

Oglądaliście „Dziewczynę w sieci pająka” ? Lub wcześniejsze serie? Podzielcie się wrażeniami.