Co nam robią łatki.

281_1

Zanim wybrałam taki tytuł posta, zastanawiałam się nad innym. Myślałam o „Nie przypinaj sobie łatek” albo „Gdzie wrony tam i ty” – ale pierwszy przestał mi się podobać. W ogóle przestały mi się podobać tytuły, które coś każą lub odradzają, więc nie będę ich stosować. Drugi natomiast może i jest intrygujący, ale nie chcę nikomu zarzucać, że jest jak reszta wron.

Dziś jednak będzie o łatkach, które sami sobie fundujemy. I z których rozliczamy innych. I dlaczego to robimy.

Jakiś czas temu oglądałam program kryminalny o ofiarach sekt. Nic nowego pod słońcem! Ale temat mnie interesuje, chłonę więc wszystko, nawet jeśli wiem, czego się spodziewać. Tak było i tym razem: doszło do rodzinnej zbrodni. Ofiary to członkowie organizacji Świadkowie Jehowy.
Kilka miesięcy natomiast czytałam jedną z najokrutniejszych relacji wykorzystywania seksualnego również w tej samej organizacji.
W jednym i drugim przypadku, członkowie organizacji zamienili się w nieme cienie; nabrali wody w usta, jednocześnie wypierając się wszystkiego bo

Co złego to nie my

ŚJ to tylko jeden przykład, a tak się składa, że najbardziej wdzięcznymi przykładami są … organizacje religijne. Czyli w prostym rozumieniu mamy postrzegać  CAŁOŚĆ organizacji, a nie jej poszczególnych członków. Oni, ci poszczególni, potrafią się bezpiecznie w niej ukryć. ze wszystkimi swoimi grzechami.  W zależności od tego, skąd wieje wiatr, usłyszymy, że
„Wszyscy Świadkowie Jehowy są uczciwi i pobożni”
„Wszyscy Katolicy słuchają papieża i przestrzegają postu”
„Wszyscy X nie jedzą wieprzowiny”
„Wszyscy Y święcą szabat”

I jeśli jesteś jednym z tych WSZYSTKICH, jesteś na równi pochyłej do psychiatryka.
Bo jeśli człowiek przylepia sobie łatkę, która ma piękne ideały, ale nie znosi błędów, a przede wszystkim, indywidualności i za autorytet ma drugiego człowieka – to nie może skończyć się dobrze.

To oczywiście może dotyczyć wielu społeczności:  skinheadów, punków, Emo, mieszkańców danej miejscowości, wykonawców danego zawodu… ale nic, absolutnie nic nie ma takiego wpływu na jednostkę jak organizacja religijna.  Dlatego podałam jej przykład.

Jeśli nadal nie za bardzo wiadomo, o co mi chodzi, to w 100% oddaje ten temat film, na faktach zresztą: “Mroczny sekret Jodi Arias”. Film opowiada historię pewnego zabójczego zakochania: ona, dziewczyna bez łatki, on – chłopak z łatką Mormona. Ponieważ nie potrafi się oprzeć Jodi, zaczyna wieść podwójne życie moralne; w gronie swoich znajomych, również Mormonów, uchodzi za pobożnego, porządnego faceta, idealnego kandydata na bogobojnego męża. Gdy wraca do domu, czeka na niego jego mroczna tajemnica w podwiązkach – Jodi Arias, która ma na jego punkcie obsesję; pragnie z nim być cały czas, kontrolować, pragnie zostać jego żoną. A Travis w swojej dwoistości zupełnie się rozpłynął; z jednej strony nie chce rezygnować z Jodi, z drugiej zaś jasno mówi “Kiedyś poślubię Mormonkę, to oczywiste” a swoim znajomym, że znajomość z Jodi to żaden tam poważny związek. Jednocześnie  nie pija kawy – bo uzależnia, a Mormoni uzależnień unikają. Swoich łatek nie potrafi Jodi wytłumaczyć, ponieważ już dawno go przerosły i wszystko, co by jej powiedział, nie miałoby żadnego znaczenia.

Skoro wszedłeś między wrony…

Tak, musisz krakać jak one. Bo one ci nie darują jeśli okażesz się zaprzeczeniem całości. Dlatego tak często dochodzi do przeciwstawieństw:
>Taka Katoliczka, a chłopak u niej na noc zostaje<
>Popatrz, niby nie pije alkoholu bo wiara mu zabrania, a w Nowy Rok pił szampana<

Można powiedzieć: obrzydliwy obgadywacz!  Ale jest i druga strona medalu: Ten  co na świeczniku, sam się określił i teraz jest z tego rozliczany. Pierwszy powiedział: Nie piję alkoholu bo takie są moje przekonania religijne/ Jestem Katoliczką i jestem za czystością przedmałżeńską.

Jeszcze raz: dlaczego dochodzi do rozdźwięku, przez który temu na świeczniku grozi psychiatryk, a Oceniacz czuje się zdezorientowany?
Bo jeśli człowiek tkwi w religii, czyli rytuałach i uczynkowości, to  nie ma tam miejsca na:
– indywidualizm , indywidualny rozwój we własnym tempie
– błędy
– autorytet wyższy niż człowiek

Jest za to masowa odpowiedzialność. I jeśli człek tkwi w danej organizacji, to chce pokazywać ją w jak najlepszym świetle, przykrywając jej wady i grzechy. Jednocześnie ukręca bicz na siebie, bo musi sprostać temu, co reprezentuje.
Łatki sprawiają, że człowiek nie ma szans dowiedzieć się kim jest. I kim ma być. I sprawiają, że może tkwić w błędzie przez wiele lat.

Do tego dochodzi jeszcze jedna, najważniejsza sprawa: brak relacji z Jah opartej na miłości. Za to chęć, próby spełniania dobrych uczynków.

Miałam kiedyś łatkę. Ale się jej pozbyłam. Jestem wolnym człowiekiem. I jestem odpowiedzialna tylko przed Bogiem.
Jeśli mówię, że >kocham Jah< to nie znaczy, że mam ponosić odpowiedzialność za zachowanie wszystkich chrześcijan na świecie. Bo właśnie daję znać: Mam osobistą relację z moim Stwórca i On mnie zmienia tak, jak chce.   Ty też miej osobistą relację, ja jej nie oceniam.  Jeśli czujesz się częścią Nieba, to nie będziesz oceniany.

Co zrobić jako jedna z wron?

Przestać nią być. Przestać ponosić zbiorową odpowiedzialność, bo ostatecznie nic ona nie pomoże, niczego się przez to nie osiągnie w czasie tego najważniejszego spotkania.
W Jah ratunek :- ) Poproś Go, żeby zmieniał Cię tak jak On tego chce i kiedy chce. Przy okazji wypuści Cię z celi, w której jesteś :- )
Miej odwagę być przykładem miłości, a nie członkiem organizacji wypełniającym narzucone uczynki.

Jeśli jesteście po drugiej stronie barykady, czyli tych, co patrzą i oceniają, po prostu nie oceniajcie :- ) Kiedyś z lubością wytykałam hipokryzję innych, a potem zobaczyłam jaką hipokrytką sama byłam.
Nie warto oceniać, bo każdy ma inną drogę do Jah. A on usprawiedliwia. Kocha i nie odrzuca nikogo. Otwiera oczy i daje wolność. Rozkuwa kajdany i uwalnia do miłości. Ostatecznie każdy człowiek będzie rozliczony tylko z miłości, nie ma się co spinać :- )