Pisałam już co prawda o tym, jak „funkcjonuje” mężczyzna obskubany z czasu dla siebie. Pisałam też o tym, jak nie oddalić się za daleko. Dzisiaj napiszę o tym, jak naprawdę ciekawie można spędzić czas wspólnie, żyjąc z tym samym człowiekiem od lat kilku :- )
Wspólnie spędzony czas ma nie tylko służyć rozrywce, ale przede wszystkim budowaniu, pogłębianiu więzi z partnerem.
Jak najbardziej do zastosowania w domu! Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z Was-par ma inny rytm życia, żyje w innym miejscu lub ma dzieci- co może nieco ograniczać pewne elementy zabawy. Po prostu dopasujcie to do siebie.
Osobne pasje. Przenikanie.
Niedawno pisałam, jak fajnie jest gdy uczymy się czegoś nawzajem, ze swoich światów. Na przykład mąż uczył mnie gry na gitarze elektrycznej, a ja jego podstawowych zwrotów w znanym mi języku. Na końcu jest oczywiście egzamin!
Małe snobizmy.
Nie wiem od czego to się zaczęło! Czy od rozżalenia „Nigdzie nie można zjeść PRAWDZIWEJ włoskiej pizzy!” ? Nie pamiętam. W każdy razie co jakiś czas wpada nam do głowy pomysł by podążać tropem określonej kulinarnej rzeczy, porównywać ją i wybrać najlepsze miejsce, które ją serwuje. Tak oto jeździliśmy sukcesywnie po okolicach szukając pizzy najbardziej zbliżonej w smaku do włoskiej, kręconych lodów, brownie i najlepszej frappe (test w toku). Sprawa o tyle fajna, że daje cel: na przykład w każdą środę jedziemy do nowego miejsca! Rada: wybierzcie to, co wspólnie bardzo lubicie i podążajcie tym tropem!
Wspólne obgadywanie innych.
Tę aktywność praktykuje znakomita część społeczeństwa. U nas zasady są proste: usadawiamy się wygodnie na przykład na ławce na Starym Rynku, znajdujemy przypadkowe ofiary i mówimy co kto ma…fajne! Zasada taka jak przy normalnym obgadywaniu, z tym, że mówimy same pozytywne rzeczy na temat osób trzecich. W każdym jest coś fajnego!
Wspólne gotowanie.
Tak, wiem – gotowanie jest teraz arcy modne! I wykorzystajmy ten trend w małżeństwie! To nie musi być nic skomplikowanego – np. jakieś nowe ciasto. Wynikają z tego 3 radości: robienia, oczekiwania i jedzenia!
Poczytaj mi…. Żono!
Tylko dla amatorów poezji! Wspólne jej czytanie z interpretacją! Wiersze mają to do siebie, że są stosunkowo krótkie. Niech każdy z Was wybierze jeden, który przypadł mu do gustu i odpowiednio go zaprezentuje, a potem razem możecie go rozkminiać. Coś w sensie „Co poeta miał na myśli?” – Mimo, że teraz się krzywisz, to potrafi wciągnąć! Prawie jak RPG!
Osobisty przewodnik.
To opcja dla par, którym się naprawdę chce poświęcić trochę czasu! Efekty mogą być piorunujące!
No to tak: wybieracie miejsce, do którego się udacie (i tak na serio….najlepiej, żeby to było w Waszej miejscowości) gdzie będziecie pełnić rolę przewodnika dla swej drugiej, nieoświeconej połówki. W zamian za to….dostaniecie również kawałek wiedzy na temat miasta. Tak, trzeba się wcześniej przygotować! Poszperać w książkach lub Internecie, poszukać ciekawych wiadomości na temat danego miejsca. Przykład: Bielsko-Biała. Mój mąż opowiada mi historię słynnej kamienicy z żabami, ja jemu wagi miejskiej.
Jaka to melodia?
Zabawa prosta i przyjemna: gramy/wygwizdujemy/nucimy melodię, której tytuł nasz partner ma odgadnąć. Proste? Bardzo! Trzeba tylko wybrać „narzędzie” – ja z racji braku innych umiejętności gwiżdżę, mój mąż wygrywa na gitarze.
Monopoly, Państo-Miasto TAK, ALE….
Ponieważ mam niestety żyłkę hazardzisty, zawsze muszę mieć cel we wszystkim, co robię. Wspólna gra w Monopoly czy Państo-Miasto ma dla mnie sens jedynie wtedy, gdy stoi za tym jakiś zakład (np. kto przegra, cały dzień zmywa naczynia) Bez tego ani rusz. Sorry.
Ma i swoje plusy: człowiek czuje się podwójnie zmotywowany! Szczególnie, gdy stoi za tym czynność, której szczerze nie znosi! Ale może to być również coś miłego dla odmiany. Np. kto przegra, kupuje jutro partnerowi coś słodkiego, co partner lubi. Jak widać, gry z zakładami mogą przybrać charakter egoistyczny lub, paradoksalnie: altruistyczny.
Czasami nie chce mi się zbytnio wysilać i wcale nie dążę do tego, by wspólnie spędzony czas ZAWSZE wyglądał jak jeden wielki quiz. Dlatego doceniam i praktykuję tak oczywiste rzeczy jak:
Wspólne oglądanie filmów.
No kto tego nie lubi? Okej, znam takie osoby. Ale na pewno nie mowa o nas! Jednak i w oglądaniu filmów muszę mieć jakiś cel, jakieś zadania (czy ta choroba się jakoś nazywa?) które mogą przybrać formę psychologicznej zabawy. Uwielbiam moment, gdy podczas oglądania pada pytanie; Jak myślisz, kto zabił? Jak sądzisz, co ona zrobi? ….albo uprzedzanie dialogów.
Wspólne słuchanie muzyki.
Słuchanie. To znaczy, że poświęcacie się tylko tej czynności. Wbrew pozorom to dość trudne do zrobienia! Położyć się, zamknąć oczy i wsłuchiwać przez 3 minuty w piosenkę!
Wspólna kąpiel.
Kto od czasu do czasu lubi pomarnować trochę wody i kto ma wannę! może umilić sobie czas we dwoje w ten kojący sposób. Do kąpieli warto dodać kilka kropel 100% olejku eterycznego – w zależności od gustu i celu (lawendowy – relaksujący, uśmierzający ból, pomarańczowy – odświeżający, podnosi libido, poprawia nastrój. Itd. Ważne by był 100%) oraz…..przygotować ulubiony napój. Nie ukrywam, zwykle wybieram schłodzone piwo bezalkoholowe lub kieliszek białego wina – jeśli akurat jest na stanie. Jeśli jest ciemno – nie palcie sztucznego światła. Zamiast tego – świece.
I zaczyna się robić cudnie! Wanna to wspaniałe miejsce na rozmowy; nikt się nie odwróci plecami, nie wyjdzie tak szybko. Wanna sprzyja intymności i otwartości. Oraz…. Pozbywaniu się kompleksów. Jeśli czytam, że mnóstwo Polek woli seks po ciemku by parter ich nie widział nago, to radziłabym im zastosować metodę wanny – i koniecznie przy świecach, w których blasku ciało wygląda atrakcyjniej. W końcu z wanny można się przenieść do łóżka!
Wspólny seks.
Może i zabrzmiało to jak oksymoron, ale i tu ważna jest wspólnota i obopólne zaangażowanie. Nie mów, że te wszystkie wymienione rzeczy robiliście bez powodu! One właśnie tutaj zaowocują ;-)
Jakie macie sposoby na wspólne spędzanie czasu w małżeństwie? Chętnie dodam do swojej listy!