Po latach pracy tak zwanej intelektualnej, kawek i herbatek ze studentami, pitymi w klimatyzowanych pomieszczeniach, pralinek na zakończenie zajęć i rozmów w pięciu językach na temat przemian społecznych w Europie i poza, dopadło mnie życie.
Oczywiście, życie samo cię nie dopada – to wyjaśnimy sobie od razu. Życie, które >cię dopada< sam wybierasz.
Nadszedł czas, gdy potrzebowałam zmiany. Potrzebowałam też stałej wypłaty, o którą czasem trudno na „umowę o dzieło”.
Tak oto, 2 dni temu rozpoczęłam jakże ciekawą pracę kelnerki w jednej z kawiarni.
Na >Dzień dobry< podczas rozmowy z „szefową”* usłyszałam „Co pani tu robi?!”. No tak, pomyślałam, pewnie zaprosili mnie na rozmowę, by poznać tego dziwaka, który ma wpisane w CV pięć języków w tym cztery na poziomie lektorskim, historię zawodową niczym Frank Abagnale, książkę na wydaniu, rolę w spektaklu i jeszcze nie mówi „wziąść” ani „siĘ” ….a marzy o podawaniu ludziom ciastek. Tak, WIEM jak to brzmi. Ale zauważcie, że w nazwie blogu mam Kobieta Poza Stereotypem, której to nazwy wcale nie wybierałam ze względu na dobry, blogowy PR. Tak jest – to moja radość i moje brzemię.
Ale to nie mój pierwszy raz! Z kelnerowaniem miałam do czynienia już na Krecie, a potem w Polsce – pracowałam krótki czas w jednym z popularnych hoteli, przy obsłudze śniadań. Tę prace wspominam wspaniale: rewelacyjna załoga, magiczny klimat miejsca. Przekraczając codziennie próg restauracji, miałam wrażenie, że wchodzę za każdym razem do orient expresu. Klienci mnie lubili; uśmiech leży w mojej naturze, a że obsługiwaliśmy w dużej mierze zagranicznych klientów biznesowych, zawsze znalazł się jakiś wspólny … język, co wprawiało moich klientów w zdumienie, następnie dobry nastrój, a to znowuż owocowało niemałymi napiwkami. Każdy był zadowolony!
*wiem, że w słowniku polskich pojęć istnieje słowo “szef/szefowa” ale przez lata organizowania sobie pracy samemu, nie podchodzę do tego terminu z należytą powagą. Postrzegam osobę zwaną “szefem/szefową” jako partnera biznesowego, nie bat nad sobą.
Jeśli chodzi o mój ideał kelnera czy też kelnerki….. Ach, miałam opisać moje pierwsze 2 dni na nowym stanowisku, z nowymi, dotąd mi nieznanymi obowiązkami…
A tu trzeba biec do pracy! No nic – to będzie w następnym odcinku! Nie przegapcie, bo będzie się działo! :-)
Ps. Kto by pomyślał?!….