Mamy trupa i co dalej?

 

 

„Wszyscy umrzemy.
Odejdą również nasi bliscy i ci, których znamy.”

 

Tak zaczyna się książka Agnes Tołoczmańskiej i Małgorzaty Węglarz pod tytułem „Mamy trupa i co dalej”. No właśnie, co dalej?

To, że nie chcemy tego tematu, spychamy go w najodleglejszy zakątek myśli, mając nadzieję, że ta spersonifikowana śmierć, która po nas przyjdzie, będzie dla nas łaskawa; zabierze nas szybko, bezboleśnie, we śnie. Nie chcemy o niej myśleć. A gdyby jeszcze ktoś nam zaproponował spisanie testamentu? To między innymi proponują autorki książki. Ale zaczynają od czegoś innego…

 

 

Trupi jad – czy naprawdę jest niebezpieczny?

 

 

Na początku, autorki wyjaśniają różne przekonania związane ze śmiercią, między innymi dotyczące legendarnego, trupiego jadu („pocałunek śmierci”), zachowań ciała po ustaniu funkcji życiowych, rosnących włosów i paznokci po śmierci, wyjaśniają zjawisko znaku Łazarza – krótko mówiąc,  rozbijają wiele mitów. Jednak

 

 

True crime

 

 

 

tu nie znajdziemy.
Znajdziemy za to praktyczne porady, które tworzą podtytuł książki – „Od umierania do pochowania”.
spójrzcie na tę listę:

 

oraz dalej

 

 

Sporo tego, prawda? Cóż, śmierć jest również biznesem, tak jak narodziny. Autorki krok po kroku wyjaśniają każde zagadnienie związane ze śmiercią i pogrzebem. Ta książka to swoisty poradnik, zawierający mnóstwo ciekawostek funeralnych ze świata. Możemy w nim również przeczytać jak naprawdę ma się prawo funeralne w Polsce i nie błądzić po omacku, gdy przyjdzie nam się zmierzyć ze stratą bliskiej osoby, albo gdy my zakończymy ziemską wędrówkę, bo książka porusza tematy takie jak:
– Jak zaplanować swój pogrzeb.
– O sztuce porządkowania życia przed śmiercią.

Dla pokrzepienia przeczytamy między innymi o tym, iż wiele znanych osób  ma przygotowany scenariusz swojego pogrzebu (brytyjska rodzina królewska obowiązkowo) – dowiemy się na przykład, że Lech Wałęsa chciałby być skremowany, a jego prochy rozsypane, najlepiej na morzu. Polityk nie życzy sobie również żadnych przemówień podczas swojego pogrzebu. Steve Jobs natomiast chciał anonimowości i aby informacja o miejscu jego pochówku nie była podana do publiczności. Na czyim grobie urna wygrywa melodię „Purple Rain”? Dowiecie się z książki.
Zerknijcie jeszcze na tę stronę:

 

 

Pewnie Waszą uwagę zwróciła grafika książki. Jest piękna! Z przyjemnością przerzuca się kolejne strony, rozdziały są świetnie podzielone, akapity przejrzyste, a tematy wyczerpane do cna – sądzę, że po lekturze „Mamy trupa i co dalej” każda wątpliwość czytelnika zostanie rozwiana.

Książka ponadto jest napisana zarówno bardzo rzetelnie, co lekko, z humorem.
Przeczytamy o niej nie tylko porady praktyczne oraz ciekawostki, ale i refleksje na temat żałoby i umierania w ogóle. Jedną z nich jest ta:

„Nasze życie ma termin ważności i żaden z nas nie może być pewny, że przywita kolejny dzień”.

W świecie, w którym są różne prawdy i wszystko jest względne, ta jest nieugięta, czyż nie? Książkę polecam – warto zapoznać się z nią…na chłodno. Co myślicie?