Źródło problemów

Był 2004 rok, gdy w jednej z małych, polskich wsi młody mężczyzna zakończył życie. Nie przez przypadek. Pomogła mu w tym żona, kochanek żony i teściowa. Sprawa wyszła po kilku dniach. Rodzinka najpierw go uśpiła, potem zabiła cegłą, zakrwawione ubrania spaliła, a następnie własnym samochodem zawiozła zwłoki i wrzuciła do pobliskiego rowu. Prawdopodobnie cała trójka liczyła na to, że sprawa nigdy się nie wyda.
Jakim cudem?! – pomyślicie.

 

Wszyscy liczymy na cud. I mnóstwo ludzi, a każdy co najmniej raz w życiu wpakował się w kłopoty z powodu przeliczenia się co do własnej wyjątkowości.
Jak to działa?
Zaczyna się od tego, że nie patrzymy na siebie równie krytycznie, jak na innych. Jesteśmy zmęczeni hejtem w Internecie- sami stale do tego dokładając. Od czasu do czasu wyrzucimy papierek obok kosza – bo ten jeden papierek nie zrobi różnicy. Kochamy osoby szczere – choć sami tacy nie jesteśmy. Dzieci innych to nieznośne bachory, nasze – anioły. Na każdym kroku mamy poczucie własnej wyjątkowości, mimo, że tak naprawdę siebie nie kochamy, a często i nie lubimy.

 

Jak to się objawia?
Z pewnością każdy z nas zna jakąś Marzenę,  która związała się z pijakiem. Jako dziewczynka na pewno nie planowała ślubu z takim mężczyzną, może nawet wiele razy odradzała taki związek swoim koleżankom, ale to na JEJ drodze stanął kiedyś zabawny, szarmancki Sebek,   który miał mocno ugruntowane priorytety  jeśli chodzi o życie rodzinno-towarzyskie i alkohol znalazł się na górze tej piramidy potrzeb. Marzena jednak znała Sebka jak nikt inny,  przeżyła z nim więcej niż inni i wiedziała, że tylko ona może go zmienić. Pobrali się, lata mijały, a w Sebku nie zaszły żadne zmiany, które wskazywałyby na wyjątkową siłę sprawczą Marzeny.

Po świecie błąka się też niemało Grażyn, którym ukochany obiecał, że już niebawem odejdzie od żony i będzie już tylko z nią – Grażyną. I Grażyna jedna, druga tak tkwi w tym związku z nadzieją na rychły rozwód, rok trzeci i siódmy. W końcu odejdzie – bo ona – Grażyna jest wyjątkowa, ich związek jest wyjątkowy, taki jaki jeszcze żaden w historii, tylko….trzeba poczekać.

Studia. Czemu by nie iść na socjologię, marketing i zarządzanie, albo filozofię? Dobra, niby mówią, że nie ma po tym pracy, ale MNIE się na pewno uda!
Mija pięć lat, nadrabiamy kolejnymi studiami, kursami, bo jednak nie okazaliśmy się wyjątkami.

– Nie wiąż się z tą dziewczyną – mówili. – Leci tylko na kasę, utkniesz z alimentami i długami.
Ach, nie ma to jak zdobywanie kolejnych doświadczeń życiowych!
JA utknę z długami?! Nie może być. Jestem zbyt bystry, by nie zorientować się, że coś tu nie gra….a wszystko gra! JA wszystko mam pod kontrolą, znam moją Ewkę, nie wywinęłaby mi żadnego numeru!

 

 

Gdy dochodzi do przestępstwa, na scenie pojawia się psycholog, psychiatra i często orzeka: silna osobowość  narcystyczna. Taka osobowość charakteryzuje się między innymi i w dużym skrócie, nadmiernym zaabsorbowaniem własną osobą i niemożnością przyjęcia innej perspektywy z powodu braku empatii. Jest w tym przesadne poczucie własnej wyjątkowości i ważności.
Gdyby sięgnąć do źródeł religijnych, takimi cechami wyróżniał się szatan – był przekonany o własnej wyjątkowości, omnipotencji, chciał się pławić w swoim JA. O tym, co robi z nami zbytnie zaabsorbowanie swoim JA już pisałam tu i tu też.
Nie chcę przez to wszystko powiedzieć, że jesteśmy źli do szpiku kości i dlatego dokonujemy złych wyborów, ale zbyt często budujemy na tym niepewnym gruncie, jakim są nasze odczucia i emocje, pragnąc zaczarować własny świat. Nadać samemu sobie wyjątkowości, gdyż nie chcemy zaakceptować faktu, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy do siebie niezmiernie podobni, zwłaszcza, gdy zostaliśmy wychowani w tym samym obszarze kulturowym.

Jest w tym wszystkim coś magicznego – nie chcemy postrzegać ludzi i wydarzeń stereotypowo, dlatego też ryzykujemy (czasem swoim całym życiem) pchając się w coś, co w ogóle nie powinno się nigdy wydarzyć. Jednak ma miejsce, bo nie mamy prawdziwej oceny sytuacji. Dodajcie do tego nieuświadomione problemy z dzieciństwa, wzór podpatrzony w domu i następnie próba karmienia się w życiu dorosłym mądrościami licznych  internetowych szołmenów.
I tak sądzimy, że TYM RAZEM  się uda, TYM RAZEM okażemy się sprawczy. Zmienimy siebie, zmienimy innych, skutecznie. Po czasie okazuje się, że jeśli brak nam mocnego kręgosłupa moralnego, w tym honoru, przekonanie powtarzane codzienne przed lustrem nie wygra na dłuższą metę – a tą jest nasze życie.

Mówią, że nadzieja to matka głupich. Nie mogę się z tym zgodzić. Nadzieja i wiara we własne siły i w przyszłość, pozwala ludziom otwierać biznesy, kształcić się, pomagać. I coś może się nie udać, ale nie sądzę, by człowiek, który zauważył, że biznes mu nie idzie rok, drugi, trzeci, dalej w nim tkwił i tracił kolejne pieniądze. To właśnie robi całe grono Grażyn, Marzen i innych ludzi z problemami, którzy stale i niezłomnie są przekonani o własnej wyjątkowości. Stale wybierając serce. Gdy tymczasem w Biblii określenie „serce” i „rozum” to to samo słowo.

 

 

Fałszywa teoria o wyjątkowości

 

 

Karmimy się reklamami, pop kulturą, a co za tym idzie, sloganami, a nawet życzeniami, które przekazują nam podprogową wiadomość: jesteś wyjątkowa, jesteś wyjątkowy. TY MOŻESZ.
I jest to prawda.
Ale co kryje się za tą wyjątkowością, warto sprawdzić u Tego, który nas stworzył wyjątkowymi. Tam czeka na każdego z nas szuflada – taka tylko dla nas. I jest tam plan Boga na każdego z nas, w formie marzenia – gdyż mamy wolną wolę, nie musimy wcale go spełniać. Ale warto, naprawdę warto zacząć spełniać marzenia Boga co do nas – są one niepowtarzalne, dopasowane do każdego z nas i zawsze są pozytywne, budujące i kreatywne.
Następnym razem, zanim staniesz przed życiową szansą, wyborem i użyjesz swojej wolnej woli, wykarmionej przez lata na fałszywych przekazach, oszczędź sobie drogi – zwróć się do Jeszu[1] i pozwól Mu być drogą.[2]

 

 

 

 

 

[1] Oryginalne brzmienie imienia Jezusa Chrystusa.

[2] „Jezus odpowiedział: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie.” (Biblia, ew. Jana 14:6)