Z tymi ludźmi, w tym kraju źle się dzieje. Względne bezpieczeństwo i możliwości handlowe poprzewracały im w głowach. Gdzie są moi ziomale, dla których najważniejsze było braterstwo, wspieranie się w dobrych i złych chwilach? Moralność upada. – myślał sobie skromny kupiec z Mekki, o naturze filozofa, który prócz tego, że miał bogate życie duchowe, chętnie wspomagał jałmużną ubogich, dużo rozmyślał.
Szczególną troską kupca był jego lud – Kurajszyci. Co tu dużo gadać – powodziło im się. Od lat prowadzili skuteczny handel – dzięki temu, że ich niedawni przodkowie wynaleźli siodło – teraz wszelakie dobra mogły przemieszczać się na grzbietach wielbłądów przez rozliczne, dalekie kraje, a Mekka, która już wtedy, w roku 610 była miejscem kultu religijnego, teraz stała się czymś na wzór targowiska świata.
Czyli działo się dobrze. A jednak nasz filozof cierpiał, patrząc na ludzi, których trawił….materializm. Ludzie, włączając to członków najbliższej rodziny, walczyli ze sobą o prestiż i bogactwa. Zanikł duch rodzinnych więzi, a społeczeństwo – według filozofa – przeżywało kryzys moralny.
Beduini, żyjący do tej pory z zagarniania obcego mienia poprzez najazdy (Ghazu) zaczęli czuć się w tym zmieniającym się świecie zdezorientowani, warczeć jedni na drugich, a ten stan nazwano dżahilijja czyli „drażliwość”, jak tłumaczy terminologia: „nieustanna wrażliwość na sprawy honoru i prestiżu, nadmierna arogancja, a przede wszystkim – chroniczna tendencja do przemocy i odwetu” [1].
Czy ta sytuacja skończy się wojną? Czy to koniec bezpiecznego handlu w Mekce? Czy podział między ludźmi będzie się pogłębiał?
Kupiec po wielu postach i modlitwach doznał objawienia na miarę Izajasza czy Ezechiela i zdecydował się działać. Zgromadził wokół siebie ludzi by przypomnieć całemu społeczeństwu przesłanie Abrahama – ich praojca, które zyskało nową oprawę w postaci Koranu. Przesłanie to było niezwykle proste; łączyć, a nie dzielić, a jeśli dzielić to….SIĘ – z ubogimi, zamiast gromadzić własne bogactwa. Wszystkich, włącznie z bezbronnymi i biednymi otaczać opieką i traktować na równi.
W ten oto sposób, pod „wodzą” Mahometa, Muzułmanie stworzyli „umme” czyli wspólnotę, która – jak czytamy – „stanowiła alternatywę dla chciwości oraz systemowej niesprawiedliwości kapitalizmu Mekki”[2]. Wiara, którą początkowo nazywano tazzaka („udoskonalenie”) z czasem przybrała nazwę Islam – co oznacza poddanie się Bogu / Allachowi w stu procentach. Ten termin zawierał w sobie każdą dobrą sprawę: opiekę nad sierotami, wdowami i każdym potrzebującym a odwrócenie się od gromadzenia fortuny.
Wkrótce zaczęto praktykować takie cechy jak wrażliwość, cierpliwość, miłosierdzie, łagodność, czyli tradycyjną, arabską cnotę zwaną hilm. Ona miała wypierać dżahilijję, która stale pozostawała nienasycona. Nowi wyznawcy hilm pozostawali niewzruszeni wobec agresji, sami odpowiadając dobrem wierzyli, że właśnie i tylko w ten sposób są w stanie zmienić świat na lepsze.
Pod względem społecznym poddanie się islamowi oznaczało, że trzeba się nauczyć, jak żyć we wspólnocie: wyznawcy mieli odkryć swoją głęboką więź z innymi istotami ludzkimi, które usilnie starali się traktować w taki sposób, jak sami pragnęliby być traktowani.
„Żaden z was nie może być prawdziwie wierzącym” – miał powiedzieć Mahomet – „jeśli nie pragnie dla swego bliźniego tego samego, czego pragnie dla siebie”.[3]
I dalej czytamy:
Muzułmanie osiągali poddanie się islamowi poprzez branie odpowiedzialności za siebie nawzajem i dzielenie się z potrzebującymi. W kościołach zakładanych przez świętego Pawła bogaci i biedni mieli zasiadać przy tym samym stole i jeść te same potrawy.[3]
Sam Mahomed, dokładnie w chwili, gdy jego rola społeczna zaczęła się zmieniać, był opisywany przez swoją żonę – Chadżidżę tak:
„Jesteś czuły i troskliwy dla swych bliskich. Pomagasz biednym i opuszczonym, dźwigając ich ciężary. Starasz się przywrócić wysokie ideały moralne, które twój lud zatracił. Szanujesz swego gościa i służysz pomocą ludziom, których spotkało nieszczęście.” [4]
Czy komuś umma zaczęła przeszkadzać? Oczywiście. Nie trzeba było czekać długo, gdy odezwała się klasa rządzących. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze – a w tym przypadku o handel. Z chwilą, gdy Mahomet zaczął głosić monoteizm, izba handlowa poczuła się zaniepokojona – przecież co roku tysiące Arabów przybywało do Mekki, by oddawać cześć licznym bóstwom, wspierając tym samym krajową gospodarkę!
Wkrótce Mahomet stał się wodzem na wygnaniu wraz z idącym za nim tłumem. A zaraz po tym rozjemcą walczących ze sobą grup emigrantów, usilnie próbującym scalić to, co zaczęło się rozpadać. Po złamaniu jednej z najważniejszych arabskich zasad – gdy po raz pierwszy Kurajszyci, którzy wybrali pokój – przypadkiem zabili kupca z Mekki, zmieniło się wszystko ….
Jednak umma była wynalazkiem na miarę człowieka genialnego – nikomu wcześniej nie udało się dokonać czegoś takiego : połączyć wszystkie plemiona arabskie w jedną wspólnotę.
Mohamed głęboko wierzył, że jego Allah (czyli po prostu Bóg) jest jednocześnie B/bogiem Żydów i chrześcijan, z utęsknieniem wyczekiwał proroka, który uwolni jego lud od tych wszystkich napięć – nie sądził wówczas, że sam ma się nim stać.
Zarówno on jak i jego pobratymcy, mimo iż dumni , trzymający się razem i bogobojni, przez wieki padali ofiarami drwin ze strony….. Żydów i chrześcijan. Jedni i drudzy szydzili z nich, że tacy święci, a nie mają ani objawionego słowa Bożego (jak Żydzi Torę a chrześcijanie Biblię) ani proroka. Arabowie mieli poczucie duchowej niższości[5] jednocześnie podziwiając dwie duże już wtedy religie, ale nie chcieli się przyłączyć – czuli instynktownie, że to nie jest ich, no i nie chcieli należeć do systemu , który był wykorzystywany dla wzmacniania władzy imperium.
Ale Mohamed, który był człowiekiem o szerokich horyzontach, bardzo ciekawym świata, nie poddał się; podobał mu się judaizm i chciał dowiedzieć się o nim jak najwięcej – najlepiej u źródła. Wstał ze swego miejsca i udał się po wiedzę i inspirację. Niemal natychmiast zalecił „swoim” by ci podobnie jak Żydzi, pościli, nie spożywali wieprzowiny (i tak jest po dziś dzień) i modlili się z twarzą zwróconą ku Jerozolimie.
Mimo, iż początkowo Żydzi z Medyny chętnie pomagali Mohamedowi, wyjaśniali mu wiele rzeczy związanych ze swoją religią, szybko odrzucili go. Prawdopodobnie był dla nich zbyt bezstronny, nienastawiony na konflikty, które im zapewniały władzę. Jak czytamy:
(Żydzi) zbierali się w meczecie, by słuchać opowieści muzułmanów i wyśmiewać się z ich religii.[6]
A w końcu, gdy Mohamed miał osobiste spotkanie z Bogiem i zyskał słowo pisane dla swego ludu, przeżył największe rozczarowanie w swoim życiu – czyli odrzucenie przez Żydów.
Jak doszło do powstania Koranu
Jaka jest nasza prawdziwa religia? Dokąd zmierzamy? W czym odnaleźć pokój i co jest prawdą?!
„O Boże, gdybym wiedział, jak cię czcić, czciłbym cię wedle twej woli, ale nie wiem!” [7]
– zawołał Mohamed podczas kolejnego dnia ramadanu, w swojej pustelni.
I otrzymał odpowiedź. Pewnej nocy, wyrwany ze snu poczuł, że ogarnia go przemożna boska obecność. Po czym usłyszał rozkaz „Recytuj!”. Mimo, że Mohamed opierał się Aniołowi aż trzy razy, w końcu Słowo Boże zostało przekazane w języku arabskim i zyskało nazwę Al-Kur’an czyli recytacja.
A Mohamedowi…. odechciało się żyć!
Oczami wyobraźni widział siebie jako jednego z tych opętanych, charyzmatycznych arabskich wieszczków (kahin) do którego ludzie przybiegają z byle pierdołą. Nie chciał tego za nic w świecie. Ale nie miał gdzie się schować, gdy raz po raz ukazywała mu się istota, która przedstawiła mi się z imienia:
„O Muhammadzie! Jesteś Bożym posłańcem , a jam jest Gabriel”. Uniosłem głowę ku niebu , by spojrzeć, kto tak przemawia (….) odwróciłem twarz, lecz w którąkolwiek stronę nieba spojrzałem, wszędzie widziałem jego postać. [8]
Doświadczenie Mohameda było znane w żydowskim świecie jako kodesz – świętością czyli innością (święty tak naprawdę znaczy „oddzielony”) Boga – jego przygniatającą obecnością . I podobnie jak niektórzy Żydzi, którzy przeżyli kodesz, Mohamed doznał tak druzgocącej, Bożej obecności, że opisał ten stan jako porażający, bliski śmierci.
Mohamet był rozdwojony. Za radą żony, postanowił poradzić się jednego ze swoich mądrych kuzynów i wybór padł na Warakwę ibn Nawfę, który wcześniej przyjął chrześcijaństwo i był uczonym w piśmie. Ten nie miał żadnych wątpliwości, że Mohamet doznał objawienia Boga Mojżesza i stał się właśnie Jego wysłannikiem do Arabów.
Minęło kilka lat, zanim Mohamet pogodził się z tym i zaczął spełniać rolę proroka – a zaczął od „odbierania” słów Koranu; linijka po linijce, przez 23 lata….
W trakcie objawienia Koranu, Mohamet doświadczał przeróżnych stanów emocjonalnych jak i konkretnych wskazówek od Stwórcy m.in. by zachował mądra bierność, nie starając się przyspieszać płynących słów.
Co dalej stało się z Muhammedem? O tym czytałam całą noc. A potem następną i jeszcze jedną, gdyż autorka, Karen Armstrong dzieli się z czytelnikiem wiedzą tak wnikliwą, dokładną, że jej książki czyta się jak udokumentowane „Baśnie z 1001 nocy” . Póki co, zostawiam Was z cytaem:
„Gdy Muhammad zaczął głosić nauki w Mekce, miał skromne wyobrażenie swej roli. Nie sądził, ze jest założycielem nowej, powszechnej religii, mniemał po prostu, że przynosi Kurajszytom dawną religię jedynego Boga. Z początku uważał wręcz, ze nie powinien głosić kazań innym plemionom arabskim, a jedynie mieszkańcom Mekki i okolic.
Nie marzył o stworzeniu teokracji (…) Jego pierwsze przesłanie nie mówiło o zagładzie. Głosił radosną, pełną nadziei nowinę.” [9]
i refleksją. Jeśli jednak nie możecie doczekać się części następnej – gorąco polecam dwie z najlepszych książek, jakie czytałam – „Pola krwi. Religia i przemoc” Karen Armstrong oraz “Historia Boga: 4000 lat dziejów Boga w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie” tej samej autorki.
[1] „Pola krwi. Religia i przemoc” Karen Armstrong, Wydawnictwo W.A.B. rok 2014
[2] Tamże
[3] Tamże
[4] ” Historia Boga: 4000 lat dziejów Boga w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie” – Karen Armstrong, Wydawnictwo VIK, str. 159
[5] Tamże
[6] Tamże
[7] Tamże
[8] Tamże
[9] Tamże str.161