Gdy zobaczyłam reklamę tego filmu i gdzieś w tle usłyszałam hasło Radość życia, od razu wiedziałam, że chcę go zobaczyć! Gdy zobaczyłam dorosłą kobietę, która nie oduczyła się żyć w świecie koloru, piękna, realizowanych, dziecięcych marzeń i która z lubością robi scenerię do ludzkiej wyobraźni, poczułam z nią jakąś niewidzialną więź. Bo i ja wierzę, że
Wszystko jest możliwe, nawet to, co niemożliwe.
Kiedy Michael Banks, wdowiec z trójką dzieci, z trudem próbuje związać koniec z końcem pracując w banku, którego udziałowcem był jego ojciec, a teraz ten sam bank chce odebrać mu dom, z chmur, z przestworzy zjawia się Mary Poppins; pełna klasy jak i wyobraźni niania, która ma właściwe rozwiązanie we właściwym czasie. Od razu zajmuje się nie tylko kwestią domu, ale i domowników ; nie wysilając się zbytnio, prowadzi podopiecznych w krainę przeróżniastych przygód!
Ponieważ film jest musicalowy, atrakcji jest bez liku! Wszystkie one niosą przesłanie za przesłaniem; nie oceniaj rzeczy po pozorach (…książki po okładce…) gdy jest mrok, zapal światło (…świetliki…) i nie daj się ciemności, gdy świat staje na głowie, spójrz na niego z tej właśnie perspektywy (tu wchodzi Meryl Streep z małą, ale jakże barwną rolą!) i nigdy, przenigdy nie pozbywaj się swojej wyobraźni, nie przestawaj wierzyć w to, że nawet to, co niemożliwe, może być możliwe! W końcu Wiara czyni cuda!
Akcja filmu toczy się w tym romantycznym, pełnym smogu i ulicznych latarenek, Londynie w czasach Wielkiego Kryzysu. Ale odkąd pojawia się Mary Poppins, ulica Czereśniowa zaczyna kwitnąć kwiatem, a jej mieszkańcy unosić się w niebo na kolorowych balonikach! Ja, tam w przestworzach zostałam, siedząc w kinowym fotelu. Film polecam każdemu, kto marzy, aby jeszcze móc marzyć.