To miasto zaskoczyło mnie jak mało które. Wybrałam go prawie na chybił-trafił i był to strzał w dziesiątkę.
Do Olomounca mamy 2h jazdy samochodem, a nigdy tam wcześniej nie byliśmy – co za strata!
Olomounc – średniowieczna stolica chyba najpiękniejszej czeskiej krainy – Moraw, nazywany jest przez niektórych Małą Pragą – tak, jest z pewnością mniejszy, ale czy taki mały?! Jak wiadomo, każde szanujące się miasto ma rynek. Olomounc też…. Jest na nim między innymi Kolumna Trójcy Przenajświętszej (wpisanej de facto na listę UNESCO) ratusz ze „śmiesznym zegarem” jak mówią o nim mieszkańcy miasta, liczne kawiarnie, piękna makieta miasta, ale…to nie wszystko. Idziesz dalej i trafiasz na kolejny plac….a potem kolejny, a potem w piękne, ciche uliczki obstawione odnowionym kamienicami. Spacerujesz po Ołomuńcu dalej i… wchodzisz do ogromnego, zielonego parku – raju dla właścicieli aktywnych psów, rolkarzy i rowerzystów, ale i emerytów co się lubią z sąsiadem umówić na świeżym powietrzu i obgadać kilka spraw.
Ale gdzie by się człowiek nie ruszył, przepiękna architektura! Jak w wielu miastach trzeba wypatrywać cudów architektonicznych, tam są na każdym kroku; średniowieczne ,rokokowe, barokowe a przede wszystkim renesansowe – i nawet jeśli trafi na turystę, który o stylach architektonicznych wie niewiele, nie sposób nie wpadać co rusz w zachwyty, widząc nie tylko piękne zdobienia kamienic, ale i ogromne gmachy stojące na straży niepozornych ulic.
Moje wrażenie jest takie: Olomounc to miasto z pomysłem. Podoba mi się ławka solarna w parku czy knajpka pod drzewami, pomiędzy którymi rozciągnięta jest równoważnia (niezły sposób na sprawdzanie trzeźwości!).
W Ołomuńcu nie sposób się nudzić. Dla „łazików” to miejsce doskonałe; mnóstwo zwiedzania, historii, wchodzenia w ciemne jak i całkiem jasne zakamarki. Po mieście można przemieszczać się cały czas pieszo; ścisłe centrum ma tyle do zaoferowania, że podczas pierwszego wypadu tam, nie przyszło mi jakoś do głowy by wyjechać poza nie.
Ceny w knajpkach są całkiem przystępne, a nawet tańsze niż u nas. Warto płacić kartą; opłata nie jest zbyt wielka (przykład: za nocleg w hostelu zapłaciliśmy 119 zł, prowizja wyniosła ok.3 zł) a jest to po prostu wygoda.
Jadąc do Czech trzeba mieć winietkę – i lepiej kupić ją od razu po wjechaniu do Czech na stacji benzynowej niż w Polsce – w Czechach kosztuje 50 zł (na 10 dni) w Polsce ponad 80.
Nocowaliśmy w hostelu Poet’s Corner; miejscu niezwykle przytulnym i romantycznym, z którego wszędzie było blisko. Gdy zapytaliśmy właścicieli (de facto dwoje Australijczyków!) o życie nocne na mieście, odparli, że…. w wakacje istnieje ono a i owszem, ale w okrojonej formie; wszystko przez to, ze Olomunc to miasto studentów; a ci jak wiadomo, zjeżdżają dopiero w październiku…. I wtedy ja na pewno też się pojawię w Ołomońcu, po raz kolejny, Was również zachęcając do weekendowego wypadu!
Więcej zdjęć? KLIKNIJ TUTAJ
Byliście może w Ołomuńcu? Jeśli tak, jakie są Wasze wrażenia? Nie wahajcie się użyć komentarza.