Kiedy rozpakowałam tę książkę, zrobiłam to, co zwykle mam w zwyczaju – przewertowałam szybko strony, pochłaniając jej zapach. Gdy zatrzymałam się na jednej i od niechcenia złowiłam kilka słów….czytałam kolejne zdania…i kolejne, aż zorientowałam się, że minęło sporo czasu, a ja siedzę niedbale na drewnianej skrzyni i nie chcę skończyć czytać.
Wiedziałam, że napiszę recenzję tej książki, lecz zaraz po przeczytaniu zabrakło mi słów w obliczu poznanej historii i uznałam, że napiszę krótko: „Nie jesteś skazany – po prostu przeczytaj tę książkę od początku do końca”.
Było mi wszystko: głębokie współczucie do głównego bohatera, współodczuwanie bezradności, smutek, radość, uczucie rosnącego serca – i tu chciałabym napisać happyendu, ale ta historia pokazała mi, że jest w ludzkich losach coś ważniejszego niż wisienka na torcie, wyczekiwany happyend :„i żyli długo i szczęśliwie”. Takie historie happy end mają w środku, wraz z każdą kolejną, wygraną walką… z samym sobą.
O czym to jest książka? Pozwólcie, że zacytuję autorów:
„To książka o miłości. Takiej, która ratuje życie. Dosłownie. To historia chłopaka, który stracił rodzinę, zgubił sens życia i nie chciał już dłużej żyć. I w najciemniejszym miejscu znalazł Światło, które wywróciło jego życie do góry nogami”. [1]
Grzegorz Czerwicki – historia prawdziwa
Najlepsze a na pewno najprawdziwsze scenariusze pisze samo życie i tak samo jest w tym przypadku.
Grzegorz Czerwicki to lokalny rzezimieszek, złodziej, chuligan, a przy okazji, pijak i narkoman. Ani społeczeństwo, ani rodzina nie mają z niego żadnego pożytku – i nawzajem.
Jak można się łatwo domyślić, pewnego dnia dopadają go łapy sprawiedliwości – choć na tę prawdziwą sprawiedliwość jeszcze będzie musiał poczekać…
Grzesiek ląduje w więzieniu, w którym wszystkie jego dni długiego wyroku wyglądają tak samo. Jak? Pozwólcie mu przeprowadzić Was przez każdy z nich! Na początku poznacie więzienny slang, potem rutynę więźniów, a także… ich marzenia. Ich sposób myślenia o świecie tym, który na zewnątrz i o sobie.
Nasz bohater jednak zaczyna mieć pewne refleksje, jak ta:
„Zajmowanie się pierdołami, nuda i tkwienie w miejscu z biernym oczekiwaniem na wyjście to tak naprawdę najlepsze przygotowanie do tego, aby po wyjściu na wolność, jak najszybciej…wrócić za kratki. Życie, w którym nie ma treningu odpowiedzialności, to równia pochyła. Wyjście na wolność bez żadnego przygotowania zmienia się w gotowy scenariusz recydywy.
Podczas pierwszej odsiadki jeszcze o tym nie wiedziałem…” [2]
Grzegorz przeprowadza nas przez te miejsca swojej historii, w których jest dużo akcji, napięcia, szarpanki, jak i przez te pełne melancholii, niemal pozbawione dobrych wspomnień. W tych miejscach i ja nieco zastygałam, a towarzyszyło mi głównie współczucie.
Czytamy o jednym człowieku, ale tak naprawdę dziesiątki, setki podobnych historii dzieje się stale wokół nas. My żyjemy sobie mniej lub bardziej spokojnie i obficie w naszych domach, podczas gdy gdzieś niedaleko, swoje dramaty przeżywają grześki. Czasem nas okradają, to kogoś pobiją, gdzieś się włamią, bo ich życie to ciągły niedosyt; miłości i autorytetu.
Ale dlaczego dzisiaj polecam Wam książkę napisaną przez więźnia?
Bo podczas kolejnej odsiadki, w życiu Grzegorza Czerwickiego nastąpiła istotna, choć z początku niepozorna zmiana. Otóż odkrył, że Bóg jest zły i niesprawiedliwy.
Co było dalej? Dalej to poznał Przyjaciela, który czekał na niego całe życie. To On wskazał mu nowy kierunek, poprowadził nową drogą, wniósł jasne światło w sztucznie doświetlaną celę. To On stał się największą, najprawdziwszą motywacją do zmian. I teraz uwaga:
Każdy, kto ma problem ze zmotywowaniem się, aby
– wstać z łóżka w poniedziałek
– zrzucić 5 kilo
– rzucić palenie
– jeść więcej warzyw
– codziennie ćwiczyć
– zmienić swoje życie!
musi przeczytać historię Grzegorza. Nie ma jak dla mnie w tym kraju większego motywatora, człowieka, który wykonał dosłownie tytaniczną pracę nad sobą!
Bo tak naprawdę każda trwała zmiana zaczyna się od zmiany sposobu myślenia – nie ma innej drogi. Grzesiek pokazuje własnym mozołem, potknięciami, procesem, że jest to możliwe, tylko trzeba naprawdę tego chcieć. I cały czas poruszać się do przodu.
„Najtrudniej wygrać walkę, gdy nie widzi nikt” [3]
Grzesiek nie walczy ze słodyczami , choć walczy między innymi z paleniem – on podejmuje małe kroki ku jednemu, spektakularnemu sukcesowi, który nazywa się zmiana życia a i tak jest to proces. Proces, przez który przechodzi się boleśnie, czasem ze strachem, może z powątpiewaniem, ale gdy widzi się światełko w tunelu, przesz do przodu bo wiesz, że TAM jest dobrze, ze TAM jest to właściwe życie.
Grzesiek wygrywa dlatego, że utkwił wzrok w tym światełku i z czasem pozwolił , by to światło stało się częścią jego serca.
Nie ma u niego happyendu. Jest najpierw koniec, najpierw jest śmierć, a potem początek – prawdziwe życie.
Gdy przeczytałam tę świetnie napisaną (jakże duża zasługa dla współautorki!) refleksyjną, zaskakującą, ale i bardzo zabawną historię prawdziwą, pomyślałam: matko, co za TYTAN!
To człowiek, który dosłownie przeszedł samego siebie – a przekonacie się o tym, przechodząc przez kolejne karty jego historii.
Bo człowiek tak naprawdę nie chce się zmieniać – zwykle chcemy, aby się wszystko zmieniło, nie musząc podejmować żadnej pracy nad sobą, żadnej walki. A Grzegorz w pewnym momencie wiedział, że musi za sobą zostawić swoje dawne myślenie.
Wiedziałam, że napiszę recenzję tej książki, lecz zaraz po przeczytaniu zabrakło mi słów w obliczu poznanej historii i uznałam, że napiszę krótko: „Nie jesteś skazany – po prostu przeczytaj tę książkę od początku do końca”. Tak zróbcie.
A potem obdarujcie nią kolejne osoby – ja kupiłam 5 egzemplarzy – na dobry początek.
Jeśli jeszcze nie czujesz się przekonana, przekonany, może wysłuchasz wywiadu z Grzegorzem? Znajdziesz go na kanale SOWINSKY – ja właśnie tak trafiłam na książkę.
Może jesteś już po lekturze lub po podkaście? Daj znać w komentarzu.
[1] „Nie jesteś skazany” (Grzegorz Czerwicki, Renata Czerwicka)
[2] Tamże
[3] Tamże