Polecam książkę: Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy

Skąd są najlepsze arbuzy? I czemu te na zachodzie Ukrainy udają te chersońskie?!
Gdy zaczęłam czytać książkę Katarzyny Łozy pt. „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” doszłam do miejsca, do którego dojdzie niemal każdy Polak – do małej wiedzy na temat naszych sąsiadów ze wschodu. Tutaj pozwolę sobie przytoczyć słowa autorki:

 

„Wiele osób uznaje Ukrainę za coś gorszego od Polski, świadomie lub nie. Oczywiście propaganda rosyjska, która także w Polsce jest bardzo skuteczna, takie nastroje podsyca. Tymczasem Ukraina ma sześć jednorożców, czyli firm wycenianych na co najmniej miliard dolarów. Polska do tej pory nie ma ani jednego (…)

Polacy nie interesują się Ukrainą, bo wydaje im się, że ją znają. Dużo osób było we Lwowie, coś tam widziało, coś tam słyszało. Na temat Ukrainy funkcjonuje bardzo dużo stereotypów, a stereotyp też jest pewną namiastką wiedzy i wypełnia jakąś lukę. Dzięki temu nie czujemy niedosytu.” [1]

 

 

Przyznaję, jestem jedną z takich osób. Byłam raz we Lwowie – mieście „pokazowym” i dość polskim, by ułożyć sobie w głowie stereotyp na temat całej….OGROMNEJ Ukrainy. A przepraszam, wplotę w to jeszcze te piękne słoneczniki, kolorowe, słowiańskie wianki we włosach Ukrainek i już mamy pełen obraz.

Tymczasem Katarzyna Łoza za pomocą swojej książki (nomen omen dokończonej w grudniu 2021) skutecznie mi ten obraz poszerzyła. O co?

 

 

 

O  kuchnię, na którą składa się znacznie więcej niż barszcz ukraiński.
O obyczaje składające się na życie ukraińskich rodzin, od lekko zadziwiających jak te małżeńskie, po szokujące, jak związki kazirodcze praktykowane w wiosce „gdzie diabeł mówi dobranoc”.
Zostajemy też wprowadzeni do nie-swojego, acz w pełni umeblowanego mieszkania, w którym znajdziemy cudzą szczoteczkę do zębów, jeszcze niedawno używaną.

Charków, Lwów, Chersoń ….. Katarzyna Łoza opisuje te miejsca jako jeszcze nieskażone wojną, ale wreszcie rozumiem m.in.:
– historię i sens Pomarańczowej Rewolucji
– spór o Krym
– mit Kozaka

 

Są mi dokładnie wyjaśnione rzeczy, które mnie szokują, jak na przykład kwestia używanego języka, gigantyczny wręcz problem łapówkarstwa oraz surogactwa.

 

 

Autorka opisuje fenomen różnych polityków, zahacza o Zełeńskiego – jeszcze prawdopodobnie  nieświadoma, że w ciągu kilku miesięcy, będzie o nim mówić cały świat.

Katarzyna Łoza ma dużą wiedzę na temat historii, gospodarki, kultury, obyczajów Ukrainy i lekkie pióro – bardzo dobrze czyta się te historie, jakbyśmy razem siedziały wieczorem przy ognisku i ona snuła opowieść wzbudzając coraz to większe zdziwienie, a miejscami śmiech, w słuchaczach. We mnie na pewno znalazła takowy odbiór!
Książkę gorąco polecam.

 

 

Ukraina to kraj pełen kontrastów: powstały na micie kozactwa, lecz rozdarty między Wschodem a Zachodem. Tutaj tożsamość narodowa nie zawsze łączy się ze znajomością języka, a najszybszym testem na to, czy jesteś swój, pozostaje pytanie: czyj Krym?

Ta książka to słodko-gorzka podróż po kraju, gdzie jednocześnie chodzi się do cerkwi i wróżki, w szafie obok tradycyjnej soroczki wisi futro, a smak sałatki warzywnej miesza się z kawiorem i kiszonym arbuzem. Autorka opowiada o miejscach pełnych turystów i miastach, o których nikt nie mówi, o realiach życia w kraju w stanie wojny, o bogatej kuchni i pustych portfelach. Przemierzając górskie szlaki Zakarpacia, wybrzeże Morza Czarnego i postkomunistyczne blokowiska w Charkowie, odkrywa blaski oraz cienie współczesnej Ukrainy. [2]

 

Spis treści :

[1] Katarzyna Łoza w wywiadzie z Newsweekiem z 26.04.2022 link: https://www.newsweek.pl/swiat/ukraina-soroczka-i-kiszone-arbuzy-to-ukraincy-wymyslili-whatsappa/xd6snvl

[2] Cytat ze strony wydawnictwa Wydaje nam się https://wydajenamsie.pl/produkt/ukraina/