Pisząc ten post, siedzę jeszcze w roboczych ciuchach, a obok leży najnowsza gazetka reklamowa z Castoramy – Ogrody. Na okładce uśmiechnięta Szelągowska. Powyżej kobieta a’la bardzo nowoczesna rusałka , siedzi zrelaksowana na tak zwanym komplecie ogrodowym, od niechcenia scrollująca coś na laptopie w kolorze różowego złota. Wiem, że pozory mogą mylić, ale sądzę, że jest na weekendzie u babci, która ogarnia całą resztę za nią; pnące się po ścianie domu dzikie wino, kwiaty tak kuliście i bujnie rosnące, bardzo wypielęgnowane zioła w – co prawda gotowych skrzynkach – ale umyślnie przemalowanych na seledyn, by pasowały do otoczenia – wiem, bo ja też takową mam, jedną, dużą, pomalowaną na „stokrotkowy”; taka farba się ostała, a i dobrze, bo przynajmniej będzie odbijać światło w szklarni, która stoi pod lasem. Skrzynka ma już swoje konkretne przeznaczenie: pomidory i chiński fasolnik, który udał się w zeszłym roku jak mało co.
Patrzę na ten katalogowy, sielski ogród, a przynajmniej takiż front i myślę, co jeszcze powinnam wywalić do podstawionego kontenera. Zamówiliśmy go wczoraj na spółę ze szwagrem mieszkającym po sąsiedzku, który jakiś czas temu wypowiedział znamienne słowa o naszym wspólnym życiu: Nigdy nie wyjdziemy z biedy.
Mówiąc „biedy” miał na myśli wszystkie przydatniki, które od lat chomikujemy wokół domu; palety, wiadra, kostki brukowe, deski, stare kuchenne szafki, a nawet wannę, w której jeszcze niedawno morsowałam.
Pamiętacie kilka lat temu hipsterską modę na wszystko – z – palet ? U nas to chleb powszedni odkąd pamiętam. Z palet mój teść zrobił cały komplet wypoczynkowy do ogrodu, trzy szopki; na narzędzia i drewno, kurnik, a w zeszłym roku, altanę, którą uważam za dzieło bardzo udane.
Palety przyszły mi do głowy jako pierwsze, gdy rozważałam jeszcze do dziś godziny dziesiątej, czym obłożyć basen – nie do pływania, bo u nas baseny nie służą do tego celu, ale do zbierania deszczówki.
Dawno dawno temu….gdy w basenach się jeszcze pływało, teść nabył takowy i postawił w ogrodzie. No i tak został. Cieszę się, że jest, bo dzięki niemu nie muszę już schodzić obładowana konewkami do rzeki po wodę dla moich licznych roślin, ale moje oko estety nie mogło pogodzić się z wyjątkowym niewpasowaniem basenu w krajobraz leśny. I zaczęłam główkować – jakby go tu nieco ukryć, wkomponować? Oczywiście od razu pomyślałam o paletach, które są ratunkiem na niemal wszystko.
Ostatecznie wybrałam materiał jutowy, który do basenu przytwierdziliśmy trytytkami. Co dalej? Nie wiem. Myślę, by rozsypać wokół trochę kory i posadzić jakieś krzewy (na żywopłot z badyli według licznych filmików na YT się spóźniłam) a najlepiej i najpiękniej byłoby puścić jakiegoś zawilca wokół basenu – ktoś coś? Może macie jakiś pomysł?
Wracając do naszego zbieractwa – tu jestem trochę rozdarta. Ogólnie takie szykowne ogródki cieszą moje oko, a zwłaszcza te przypałacowe…. Z drugiej – lubię te tajemnicze ogrody w stylu pani Tashy Tudor; z artystycznie przewróconą donicą, z której zupełnie przypadkiem wychodzą łubiny, a z trzeciej, no właśnie – artystycznie. A nie jak z planu filmowego „Co ludzie powiedzą” z ulicy, na której mieszka Powolniak z rodziną. Szwagier poszedł właśnie w tę stronę. Mój teść broni się nieco lepiej – bo przynajmniej coś tworzy, buduje, zatem tnie, wbija, łączy, drąży i układa. Spokojnie można uznać, że u nas termin DIY przechodzi na wyższy poziom z roku na rok. A właściwie nie, bo zaczęło się w sumie od budowy domu….
I w moim życiu wszystko musi się przydać – mam zakodowaną misję utrzymywania życia w przyrodzie i czynienia go pożytecznym, zatem jeśli ogród, to uprawa warzyw. Jeśli hodowla kwiatów, to tych, co lubią pszczoły, a nienawidzą ślimaki.
Ale wyjdź u nas w słoneczny dzień do ogrodu – wrócisz z wiórkami na ubraniu albo trocinami w butach.
Chociaż potem … możesz rozgościć się na tarasie – na którym pełen luksus; ikeowska kanapa sprzed kilku sezonów, zachowana tj. wystawiona zimą na te powtarzalne, ciche momenty gdy pracowity dzień wiejskiego chłopa tudzież chłopki chyli się ku końcowi rozlewając rudo-czerwonym zachodem słońca nad stawem w lesie. Jeszcze ptaki i kaczki na stawie przypominają, że dobrze, gdy w przyrodzie nic nie ginie ….
Jestem ciekawa, ile z Was ma ogród. W jakim stylu? Co w nim hoduje? Podzielcie się tu albo na FB .