Też masz jakieś nowe noworoczne postanowienia i już myślisz, jak dobić z nimi do mety? Czyli…. Osiągnąć jasny cel? Coś rozpocząć, coś zakończyć?
To ja inaczej: za 3 tygodnie sławetny Blue Monday – najsmutniejszy dzień w roku. Mówi się, że z powodu niedotrzymanych postanowień.
Ja dziś właśnie o moim szczęśliwym życiu, dniach i miesiącach, odkąd odkryłam na sobie i wypracowałam sposób na zamierzone zmiany. Bo o nie chodzi, prawda?
Oto, do jakich wniosków doszłam i które to się sprawdzają.
Nie rzucam czegoś, ale zamieniam na coś innego.
Ludzie najczęściej rzucają palenie i słodycze. A niestety życie nie lubi pustki. Nie robię jej, po prostu słodycze ze sklepu, zamieniam na zdrowsze, robione w domu z wybranych składników. Jeśli „rzucam” alkohol, to zamieniam go na wyjątkowo dobrą kawę. Na przykład.
5 x dlaczego.
Dlatego zadaję sobie pytanie DLACZEGO coś robię (np. „siedzę” godzinę dziennie na Insta) a nie ILE CZASU. To powód jest odpowiedzią , a nie ilość. Gdy czasem człowiek dochodzi do powodu, dlaczego coś robi (a chce to z jakiegoś względu zmienić) można wysnuć ciekawe wnioski. Na przykład takie, że….
Nie każda zmiana, nie każde ograniczenie, które sobie narzucam ma sens.
Po prostu. Co z tego, że dwie godziny co wieczór oglądasz seriale, zamiast uczyć się języka obcego? Być może jesteś tak wypompowana, wypompowany intelektualnie, psychicznie po całym dniu, że potrzebujesz resetu. Ja tak czasem mam. I przestałam się katować z tego powodu. Poza tym…jestem kinomanką i po prostu kocham oglądać filmy. Dla mnie to nie jest bezproduktywne zajęcie.
Nie (s)tresuję się.
Czasy tresury minęły. Coś we mnie pękło, nadeszło jakieś uwolnienie. Kocham siebie i nie chcę być dłużej dla siebie żandarmem – życie jest za krótkie i może być piękne! Wolę spędzić czas ze sobą, zajrzeć w swoje wnętrze i tam dowiadywać się o sobie nowych rzeczy; jakich zmian naprawdę potrzebuję, dlaczego, jak one mają zmienić moje życie na lepsze, czy czuję się szczęśliwa z myślą o podjęciu ich? Jeśli czuję nadmierną niechęć, odrzucenie – to nie ten czas. A jednocześnie …
Nie kieruję się początkowymi emocjami, które najczęściej wyrażają niechęć.
Do pewnych decyzji dojrzałam. Na przykład nigdy nie sądziłam, że będę regularnie pływać, nie było to ani moim hobby, ani noworocznym postanowieniem, ani nawet planem w najodleglejszej szufladzie w głowie. Ale pewnego dnia dojrzałam do myśli i przepełniło mnie przekonanie, że to jest dla mnie dobre.
I po kilku pierwszych razach już wiem, jak się czuję PO. Zatem nie żyję tym, co jest PRZED czyli nastawieniem (6.30 rano, mgła, deszcz/ śnieg gdy zwlekam się na pływalnię i naturalnie mi się nie chce!) ale myślę o tym i wiem, jak zawsze czuję się PO. I to mnie napędza, bo czuję się świetnie i chcę to powtarzać.
Odkryłam, że życie mnie zaskakuje. Życie + moje własne pomysły i….
nie chcę się ograniczać ograniczeniami.
Ani postanowieniami, bo nie chcę przegapić tego, co naprawdę sprawia mi radość. Przykład: gdybym miała postanowienie ćwiczyć 4 razy w tygodniu z Lewandowską i starała się z zaciśniętymi zębiskami tego dotrzymać, nigdy nie odkryłabym, jak fajny jest basen! Za to zrobiłabym dwie okropne rzeczy:
a) byłabym wkurzona przez następne kilka miesięcy, że nie dotrzymuję tego reżimu narzuconego przez wewnętrznego żandarma, terroryzując samą siebie.
b) byłabym niesamowicie z siebie zadowolona, gdyby udało mi się siebie wytresować, nawet za cenę utraty pewnej wewnętrznej wolności i realnej radości.
Trzeba kochać siebie.
Głupota, ale nie potrafiłam wpaść na to sama. Zapytałam Jah, co ja mam właściwie robić i co zmienić. Na drodze relacji z Nim, wzrastania duchowego dowiedziałam się, że mam przede wszystkim kierować się kochaniem siebie. Nie tresurą, kontrolingiem, drenowaniem, ale wszystko, co robię, mam robić w wolności serca, w którym jest przecież On. Bo
Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność. (2 Koryntian 3:17)
To On pokazał mi te wszystkie jakże prostych, a naprawdę skutecznych 7 punktów, które wymieniłam, a którymi się dzielę z Wami.
To są Jego słowa, mądrość, a moje dojrzewanie do tego. Ale zanim do tego wszystkiego dojrzałam i wcieliłam w życie, to były tylko słowa, które musiało zaakceptować moje serce. Miłość = wolność.
Może i dla Ciebie okażą się przydatne. A przynajmniej do przemyślenia. Masz jakieś postanowienia i….sposoby na nie?