Wiecie, że od lat zajmuję się nauczaniem (i uczeniem się!) języków obcych. I że jest to moje powołanie i naprawdę mi zależy, by moi studenci robili postępy. A tak się czasem nie dzieje i znam jednego z winowajców. Uczycie się języków? To spójrzcie na to. To fragment rozmowy nauczycieli:
Jak widzicie, głównym elementem brakującym jest zadanie domowe.
Zadanie domowe może się źle kojarzyć. Ze szkołą, nadmiarem obowiązków i czymś bezcelowym. Jednak, jeśli uczysz się języka obcego i nie jesteś na tyle ciekawa, ciekawy świata (czyli języka) że sama, sam wyszukujesz wiadomości, czytasz sobie artykuły, słuchasz nagrań…. to zadanie domowe skróci Twój czas nauki drastycznie.
Kiedy zaczynam lekcje z nowym studentem, już go nie pytam, czy ma czas na robienie zadań. Ja mu po prostu mówię, że ma wybór: może robić zadania domowe i NAuczyć się języka, lub ich nie robić i mieć ze mną zajęcia przez najbliższe 5 lat – i w tym układzie to prawdopodobnie ja będę bardziej zadowolona = będę mieć stały przypływ gotówki, pewnego studenta, z którym można na okrągło wałkować to samo, nie wysilać się, nie przygotowywać specjalnie zajęć, bo on i tak zapomni więc za tydzień to, co mówimy dziś, będzie dla niego nowością – jednak nie każdy lektor stawia kawę na ławę. Umówmy się: dłuższy okres nauki = dłuższy okres zarabiania na danym studencie. No ale jak wspominałam: ja mam misję.
Wyobraźnia
Każdy z nas ma wyobraźnię. Ile jej potrzeba, by wyobrazić sobie siebie, mówiącego biegle, lub chociaż komunikatywnie (w zależności od osobistego życzenia) za rok, dwa w wybranym języku, mając zajęcia przez 60 minut tygodniowo? Oj dużo!! ….dużo wyobraźni! Bo to niemożliwe. To jest życzenie, które można spokojnie nazwać „czczym”.
Tak samo, jak nie schudniesz kilku kilogramów w ciągu miesiąca, a chyba nawet roku, uprawiając jakiś sport tylko przez godzinę w tygodniu, tak nie nauczysz się szybko i skutecznie języka, przy 60 minutach tygodniowo.
Co z tym fantem zrobić?
Jeśli lektor zadaje zadanie, to jest to jego dodatkowa praca – dla mnie jest to praca bardzo indywidualna i czasem ułożenie spersonalizowanego zadania zajmuje mi sporo czasu. Doceń to. I chciej zadanie, proś o zadanie. Bo to jest coś, co będziesz „nosić” w głowie przez tydzień, aż do kolejnych zajęć. Najpierw przecież musisz nad nim pomyśleć, potem zrealizować, a potem przedstawić. Trochę z tym tematem „pochodzisz” i jest szansa, że coś w Twojej głowie zostanie więcej.
Pójdę dalej i powiem: jeśli decydujesz się na godzinę zajęć tygodniowo, a nawet dwie i nic nie robisz poza tym, Twoja nauka nie ma większego sensu – chyba, że dajesz sobie kilka lat na osiągnięcie poziomu A1.
Autonauka
Zadanie możesz zadać sobie sama, sam. Jak to zrobić? Wróć do całego słownictwa, wyrażeń, które były na zajęciach i przemiel je ponownie w swojej głowie; przepisz (zwłaszcza jeśli Twój język ma inny alfabet niż łaciński) wymów na głos, ułóż sobie kilka życiowych zdań z owymi słowami. Mów do siebie, używając tych zwrotów, słów.
Drugi sposób: sam, sama zaskocz lektora przygotowaniem zadania! Ja tak robię! Ponieważ stale mam kontakt z ludźmi „moich języków”, lektorami, nativami, mówię na przykład: dziś/ następnym razem opowiem Ci o polskiej konstytucji :- D Albo o zwyczajach bożonarodzeniowych, o różnicach między formami zatrudnienia, o pierwszym dniu w szkole i tak dalej. I przygotowuję się do tego. Rób to samo :- ) Od razu zobaczysz, gdzie masz braki.
Ale pamiętaj: nie uciekaj od zadania. Szukaj go!
Jak to jest u Ciebie z nauką? :- )