Ciastka wymyśliłam sama, uznając je ostatecznie za twór niezwykle indywidualny – bo nie da się podać dokładnych proporcji wszystkich składników i się tego trzymać, i oczekiwać zawsze tego samego efektu. O nie! Jak pewien znany i ceniony kucharz powiedział: Dobry kucharz przede wszystkim potrafi dobrze improwizować.
No to jedziem:
Na 1 blachę a nawet 1 i 3 rzędy drugiej.
1 opakowanie płatków górskich (jeśli są w całości, rozdrobnić jakimś rozdrabniaczem)
3 jajka
olej kokosowy (najlepiej mieć cały zapas)
trochę wody lub mleka tudzież jogurtu naturalnego
erytrytol ok. 4 łyżek
miód 1 łyżka
Dowolne dodatki! U mnie są to (razem lub na przemian) : rodzynki, nasiona chia, ziarna słonecznika, żurawina, zmielone orzechy.
- Nagrzać piekarnik do 160-170 stopni.
- W mikserze wymieszać płatki z erytrytolem.
- Mieszając, dodać jajka, miód (1 łyżka) i zacząć dodawać olej kokosowy (na początek około 100g)
- Mieszać i po chwili sprawdzić palcami strukturę:
– jeśli jest wystarczająco foremna, dodać pozostałe dodatki i zamieszać.
– jeśli NIE jest wystarczająco foremna, a jeszcze zbyt sypka, dodać jeszcze więcej oleju kokosowego lub jogurtu tudzież mleka bądź wody.
Masa jest dobra, jeśli można z niej robić kulki i nie rozlatują się one. ZATEM:
tworzyć kulki wielkości orzecha włoskiego i lekko je spłaszczyć. Wyłożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
I ostatni etap: włożyć do piekarnika na wstępnie 9 minut, a następnie kontrolować, czy się zarumieniły. Jeśli tak – wyjąć. Czas ciasteczek jest różny, zależy od ich wielkości i struktury – są dobre zazwyczaj po 10-16 min.
Te ciasteczka to alternatywa śniadaniowa. JEDNAKŻE gdy używacie rodzynek, warto przed pieczeniem wrzucić je na kilka minut do gorącej wody, wymoczyć – nie będą się przypalać podczas pieczenia.
No i tyle. I jedzcie! Znacie podobne przepisy?