Siedziałam w ostatnim rzędzie. Na hasło Schylmy nasze czoła do modlitwy każdy, posłusznie, w odruchu Pawłowa spuszczał wzrok ku podłodze. A jeden się zagapił.
Spokojnie, zreflektował się chwilę później. Rozejrzawszy się leniwie po sali, nagle uzmysłowił sobie, że on jeden jedyny ma oczy nie tam, gdzie trzeba. Naprawił ten błąd i zrobił to, co reszta. Zaczął udawać wiele rzeczy naraz.
Teraz pewnie zapytacie: A skąd ty to wiesz? Nie powinnaś raczej tam ze wszystkimi łączyć się w duchu? Otóż wyjaśnię: rzeczywiście przezwyciężyłam komendę – nie spuściłam wzroku, nie udawałam nawet, że się w tamtym momencie łączę z Bogiem. Zwyczajnie, nie miałam na to ochoty, dlatego przyobserwowałam kolegę. I wtedy właśnie po raz kolejny uzmysłowiłam sobie, że nie ma już dla mnie miejsca w świecie tej
Lukrowanej kupy
W którym pozerzy udają rozmodlonych chrześcijan, a powaga wyrysowana na twarzy ma przekonać postronnych. Nazywam to zjawisko lukrowaną kupą; z zewnątrz ładną, ale w środku… to jednak nadal jest kupa, coś zupełnie bezwartościowego, cuchnącego. Spotyka się to właściwie na każdym kroku – udawanie. Udawanie to rozmijanie się czynów – tego, co widzimy ( lub robimy) z prawdziwymi motywacjami – te z kolei rodzą się w sercu. Tam sobie siedzą.
Ale nie tylko ja jestem taka wrażliwa, taka zniesmaczona. Bóg też tak ma. Otóż to, co dla Niego liczy się najbardziej to MOTYWACJE człowieka. Odnośnie wszystkiego. Boga nie interesuje to, że chodzisz do kościoła, że do któregoś konkretnego należysz, że pomagasz sąsiadce wnosić zakupy na trzecie piętro, mówisz wszystkim Dzień dobry, że posyłasz dziecko na lekcje religii, zakładasz blog, chcesz kariery muzycznej lub awansu w pracy lub kontaktu z Nim(!) . Jego interesuje tylko jedno; dlaczego. Już do Salomona powiedział tak
A ty, Salomonie, synu mój, znaj Boga, ojca twojego, i służ mu z całego swego serca i z duszy ochotnej, gdyż Pan bada wszystkie serca i przenika wszystkie zamysły. (1 Kronik 28:9)
Możesz oszukać wszystkich wokół, w tym siebie. Stworzyć świat, który nie będzie miał nic wspólnego z twoim sercem. Nie oszukasz tylko Tego, który ostatecznie rozkłada karty. To do Niego należy każde bicie twojego serca. I On chce mieć je w tobie transparentne. Oczyszczone. Bo On jest Prawdą i Jego przesłaniem jest prawda.
Co myślisz, czytając te słowa?
Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce. (1 Sam. 16,7)
Jeśli ten tekst wydaje ci się jakiś taki pocieszny, naiwny, metaforyczny, wyobraź sobie jeden obrazek, który kiedyś przekazał mi Bóg;
Przez całą (ludzką) dobę Bóg nie patrzy u człowieka na nic innego jak tylko wpatruje się w jego serducho. Nie rozgląda się na boki. Jego wzrok utkwiony jest na jednym, jedynym punkcie.
W Krav Maga najskuteczniejszym sposobem patrzenia na człowieka naprzeciwko jest patrzenie na przestrzał. Oznacza to, że podczas walki nie spuszczasz wzroku z klatki piersiowej przeciwnika – z miejsca w okolicach serca – nie masz potrzeby patrzeć co dzieje się z jego rękami, nogami, twarzą – patrząc na serce, patrzysz na przestrzał – widzisz wszystko. Jest to jednocześnie prawda duchowa.
I jest to jedyna prawda duchowa, która cię uratuje lub zgubi.
Są tacy, którzy próbują ją jakoś obejść. Zawsze byli.
Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim. (Mat. 5: 27-28)
To, na co Jezus zwracał uwagę ludziom chodząc po ziemi, to ich serce. Kierował ich do ich własnego wnętrza – i tylko to Go interesowało, tylko to komentował. Tak samo było z wdową, która dała ostatni grosz na świątynię, z pokornym celnikiem, z faryzeuszami, o których mówił, że żyją grą pozorów (Mat.23, 1-6) i dalej Mat. 23, 25 – 28 (!).
Wszystko, co robimy, każda decyzja, jaką podejmujemy ma jakieś wewnętrzne intencje. I TYLKO ONE interesują Boga. Dlatego „z uczynków prawa nie będzie zbawiony żaden człowiek’ – uczynki to coś zewnętrznego. Nie będzie nagrodzony za swoje uczynki –choćby najlepsze – nikt, kto nie robi ich z miłości. Tylko te wynikające z miłości mają wartość przed Bogiem. Na inne nawet nie patrzy.
Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. (Mat. 15,8)
Jedną z moich ulubionych piosenek jest ‘Tylko śpiewać chcę’ grupy XY Uwielbienie, której słowa brzmią w pewnym momencie tak:
(..) Sam śpiew nie znaczy nic, jeśli serca nie ma w nim. (..)Jeśli mam śpiewać, to w jakim celu?
Od lat zadaję sobie to pytanie. Z dziesięć lat temu koleżanka zapytała mnie, dlaczego – w jakim celu chcę nauczać. Pytanie niby proste, a przemielałam je co jakiś czas przez ostatnie dziesięć lat, idąc do samego sedna. Do samego serca. Tam człowiek jest nagi. Gdy przestaje się oszukiwać. I wtedy zaczyna być prawdziwy!
Ale sama prawda to jeszcze nie sukces.
Wyobraźmy sobie, że chcesz zostać blogerem/blogerką. Docierasz w końcu do swoich prawdziwych motywacji, które mogą brzmieć ostatecznie, najbardziej prawdziwie tak:
– Chcę pisaniem uwielbiać Boga i wzbudzać w ludziach chęć szukania Boga i czynienia dobra.
– Chcę mieć wpływ na ludzi, chcę być rozpoznawalna, chcę być kimś; wielkim, bogatym, szanowanym przez to, że jestem sławna, wiedzieć, że robię coś wielkiego.
Nawet jeśli druga z motywacji jest w stu procentach prawdziwa, nie jest motywacją według serca Bożego. Ludźmi prawdziwie wolnymi = szczęśliwymi będziemy, gdy naszą jedyną motywacją będzie chęć służenia Bogu w sposób, któremu On mówi TAK.
Dlaczego nie jestem sławną pisarką.
Od dziecka pragnęłam być znaną pisarką. Po prostu zawsze kochałam pisać i chciałam żyć tym i z tego. Nie zastanawiałam się nad moimi motywacjami – chciałam pisać i wydawać . I tyle. Z czasem jednak zaczęłam zadawać sobie pytanie; DLACZEGO? Drążyłam to pytanie tak długo, aż doszłam do bolesnej prawdy o swoich intencjach: chcę być sławna! Wtedy moje życie na pewno zmieni się w jakiś pozytywny sposób, będzie się więcej działo, będę podpisywać książki, ludzie będą słuchać co mam do powiedzenia, a z czasem może i cytować. Będę kimś więcej niż szarym przechodniem. Wtedy chyba będę czuła, że żyję w pełni.
Na tym etapie mniej więcej dopadł mnie Bóg i na szczęście usiadł ze mną, pozwolił mi zajrzeć w głąb siebie, nazwać swoje prawdziwe motywacje i pragnąć Jego prawdy na mój temat.
Dobrze stanąć nagim, nagą przed Bogiem. A jeszcze lepiej, pozwolić Mu się rozebrać. Adam i Ewa, jak już wspominałam, w momencie gdy sprzeciwili się Bogu, zaczęli mieć problem ze swoją nagością. Wcześniej będąc nadzy, byli autentyczni i to było dla nich naturalne. W chwili gdy zgrzeszyli, zaczęli przed Bogiem uciekać bo nie chcieli zostać znalezieni nadzy. To też jest prawda duchowa. Zakrywamy swoje prawdziwe motywacje bojąc się zdemaskowania. I tak całe życie można przeżyć w kłamstwie. Co bardziej refleksyjni w końcu zadają sobie pytanie ‘Kim ja właściwie jestem?’.
Autentyczność
Nic mnie tak bardzo nie interesuje w obrębie mnie samej, jak autentyczność. Naprawdę pilnuję tego i zadaję sobie dużo pytań odnośnie moich decyzji. DLACZEGO – to najczęstsze z nich. Właściwie nie interesuje mnie żadne inne, typu: ile, za ile, kiedy, gdzie . PO CO, w jakim celu, dlaczego – badam swoje serce. Jednym z cytatów, które swego czasu najczęściej otwierałam w Biblii to
Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia! (Przyp. 4,23)
Przy czym stale mam jedną tylko prośbę do Boga
Boże, badaj moje serce!
Pozwólmy Mu badać swoje serce. i zmieniać je według Jego serca. Tylko wtedy będziemy prawdziwie wolni, bo autentyczność prowadzi do wolności i otwiera nieograniczone możliwości. Przed Bogiem i tak jesteś nagi, naga – po prostu to zaakceptuj i pozwól, by ubrał Cię w szatę Swojej sprawiedliwości.
Ufaj mu, narodzie, w każdym czasie, Wylewajcie przed nim serca wasze; Bóg jest ucieczką naszą!
(..)Nie ufajcie wyzyskowi Ani nie pokładajcie w grabieży daremnie nadziei. Gdy bogactwo się mnoży, nie lgnijcie do niego sercem! (Psalm 62,9-11)