Film tygodnia: Czerwona lampka.

Nie wiem, czy wspominałam, ale polubiłam polskie filmy. Wiatr zmian zauważyłam w roku 2008 po „Sali samobójców”. Od tego czasu każdy, nowy, polski film jest –moim zdaniem – coraz lepszy. Najbardziej te oparte na faktach, opowiadający realne historie.
Podobnie było z filmem, na który wybrałam się niedawno; i on opowiada historię wielu. Wielu kobiet.

 

 

Pijane madonny

 

Tak się utarło, że pijące –a właściwie nadużywające alkoholu kobiety, są w polskim społeczeństwie postrzegane gorzej niż pijani mężczyźni. Może idzie za tym jakiś taki wyidealizowany obraz kobiety; połączenie tych kobiet mickiewiczowskich z pobożnymi życzeniami  tych, co tęsknią za czasami sarmatów?
W każdym razie, film „Zabawa, zabawa” pokazuje fakty i nie stroni od rozbijania stereotypów, a jednym z nich jest sławetne zdanie:

 

Piję tylko wino.

 

Mówi psycholożce Magda – dwudziestosześcioletnia studentka, pracownica korporacji, która nie widzi problemu alkoholowego – u psycholożki pojawia się, bo ma problem z brzemiennymi skutkami alkoholowej imprezy.

 

 

Czerwona lampka.

 

Wino. Czy zauważyliście, że w wielu „babskich” serialach to właśnie przy winie spotykają się przyjaciółki? Wino jest właściwie głównym trunkiem podczas takich spotkań, a nie wiedzieć czemu, kilka dorosłych kobiet ma codziennie wieczorem czas, by się spotkać. Przy winie właśnie.

 

Kobiece picie to wino – i nie stanowi to problemu dla nikogo. Jeśli kobieta pije wódkę, whisky to jest to już odbierane inaczej. No dobrze – też piję wino. – Powie ktoś. Czy to oznacza, że mam problem alkoholowy?

Maria Dębska, grająca rolę Magdy, w wywiadzie powiedziała, że podczas przygotowywania do roli poszła na spotkanie AA, na którym w końcu zadała pytanie: To GDZIE jest ta granica między piciem alkoholu, a alkoholizmem?
Uczestnicy odparli: gdybyśmy to wiedzieli, nie byłoby nas tu.

 

Na frasunek dobry trunek

 

Dorota i Teresa nawet sobie takich pytań nie zadają. Pierwsza (w tej roli niezawodna Kulesza)  jest prokuratorem z immunitetem, druga – szanowanym profesorem chirurgii.  Picie wpływa na jakość pracy ich obu, ale jadą na koniku opinii, pochwał, a piją „by nie zwariować”.  Picie zapewnia im zapomnienie o rzeczywistości, której najwidoczniej nie lubią.
Obydwie bohaterki mają jakieś rodziny – reżyserka (Kinga Dębska) włączyła ten istotny wątek do ich życia, bo picie powoduje zatracenie relacji i w rezultacie utratę bliskich – nawet jeśli nadal mieszkają pod jednym dachem. Gdy członek rodziny pije, rozregulowuje rodzinę; wprowadza zachwianie równowagi, burzy poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, intymność – ważne i niezastąpione fundamenty.

 

Czym jest zabawa?

 

Zabawa bez nadużywania alkoholu jest – moim zdaniem – czasem przeżywanym prawdziwie. Tylko czasem się tego nie chce.
Czy w naszym kraju jest przyzwolenie na niepicie? Uważam, że coraz częściej tak. Coraz więcej osób nie pije w ogóle, lub pije symboliczne ilości alkoholu. Po wielu rozmowach z Duńczykiem, Finką, a ostatnio Koreanką, mogę stwierdzić, że w tych krajach ludzie zdecydowanie przejęli pałeczkę w piciu alkoholu!
Ale znam rzeczywistość też od innej strony:

Przez kilka lat ze względów religijnych nie piłam w ogóle. Moi znajomi również. Przy czym nikogo pijącego nie strofowaliśmy, nie zachęcaliśmy by nie pił. Ku naszemu zaskoczeniu, wiele osób z którymi kumplowaliśmy się przez lata, odsunęło się od nas. Przestaliśmy być atrakcyjnymi towarzyszami imprez i spotkań – chociaż w naszym podejściu nic się nie zmieniło.
Gdy rozstawałam się w moim byłym chłopakiem, to i on w końcu wyrzucił: „Rób już co chcesz z tą wiarą, ale chociaż pij alkohol!”. Śmieję się z tego dziś za każdym razem, gdy sobie to przypominam, bo rzucił to zdanie jak jakiś desperat! Według niego, alkohol wyznaczał bycie swoim, bycie częścią paczki, społeczności. Co ciekawe, nie pochodził z rodziny alkoholików – piło się tam sporadycznie – choć na każdej rodzinnej imprezie –  a chodziło do kościoła regularnie. Ciekawe, prawda?

Podobny obrazek zaobserwujecie w filmie „Zabawa, zabawa” do którego seansu zachęcam.

 

A może już jesteście po seansie? Jakie są Wasze refleksje odnośnie filmu? Czy Waszym zdaniem pijana kobieta jest gorsza niż pijany facet? Nie wahajcie się użyć komentarza.