Seks przedmałżeński czyli temat od d*** strony

 

Znacie program „Ślub od pierwszego wejrzenia”?  To taki eksperyment społeczny, w którym eksperci dobierają osoby w pary na podstawie wielu szczegółowych wytycznych w tym ulubionego zapachu ludzkiego ciała! Myk jest taki, że dobrane pary poznają się dopiero podczas uroczystości zaślubin. I w ten oto sposób rozpoczynają wspólne życie …  od końca. Pobierają się, dowiadują kto oni, jak ta druga osoba ma w ogóle na imię, idą do łóżka i mają za zadanie nauczyć się siebie pokochać. 

….” I że cię pokocham”

 

Przyznacie, że te pary mają trudniej niż „tradycyjni” narzeczeni; przestrzeń drugiego człowieka gwałtownie, z impetem  wchodzi do ich życia – całe półtora metra przestrzeni osobistej  zostaje zabrane, przeskakując również w jednej chwili przestrzeń intymną.
W związkach, których podstawą jest miłość, kolejne rzeczy przychodzą bardziej naturalnie – tu wiele też zależy od naszego ego. Jednak jesteśmy bardziej skłonni  zaakceptować porozrzucaną garderobę osoby, którą kochamy niż tej zupełnie obcej, której w dodatku musimy oddać połowę naszej szafy i opróżnić połowę szuflad.

Od  d*** strony

 

Mniej więcej podoba sytuacja ma miejsce w przypadku seksu przedmałżeńskiego, który wzbudza od lat niesamowicie dużo emocji wśród osób wierzących śpieszących moralizować zdeprawowaną młodzież. Padają różne argumenty; od utraty szacunku partnera poprzez psychiczne traumy po grzech prawie że śmiertelny. No NIE i koniec, weźcie to na wiarę!

Tymczasem … gdy relacja jest całkowicie oparta na miłości, kolejne sprawy przychodzą w sposób naturalny. Mam na myśli osobistą, intymną relację z Bogiem. Relację, w której nie ma głosu osób trzecich, karcących jeży i samobiczowania ani głupich pytań czy oral to też seks przedmałżeński czy jeszcze nie?

  Od  ducha strony

 

Osobista czyli bardzo intymna relacja z Bogiem to więź w totalnej wolności, w której człowiek z całej duszy, a żadnego przymusu pragnie podobać się swojemu Przyjacielowi,  Ojcu – Tacie – Tatusiowi.  W której człowiek dojrzewa i czuje się swobodnie w procesie dorastania, bo jest akceptowany w każdym jego momencie – nieważne, co robi.
Intymna to znaczy, że mogę wysłuchać (jeśli mam takie życzenie) co inni mają do powiedzenia w sprawie mojego życia seksualnego (warto przypomnieć, że życie seksualne człowieka nie zaczyna się i nie kończy na stosunku seksualnym z drugim człowiekiem. Jest po prostu jego płciowością, włączając rozwój płciowy i fantazje seksualne) ale interesuje mnie tylko i wyłącznie osobiste słowo od mojego Ojca – nie boję się go, nie uciekam przed nim, bo ja w Nim a On we mnie. Na bazie tej właśnie relacji wiem (lub dopiero uczę się) że Jego nastawienie do mnie to czysta miłość. A miłość kogoś kto wie absolutnie wszystko i może absolutnie wszystko, a pragnie jedynie kochać, chce mojego najwyższego dobra. I On wie. I ja Mu ufam.

„On jest mój, a ja Jego”

 

Jeśli przypomnę , że Jezus opisuje w Biblii Siebie jako pana młodego, a Swój kościół (czyli KAŻDEGO kto w Niego uwierzy(ł) ) jako pannę młodą naturalnym będzie, jeśli napiszę, że to związek, w którym MIŁOŚĆ jest jedynym powodem i jedynym kierunkiem. 

Ten Pan Młody pragnie jedynie relacji opartej na miłości bo miłość załatwia wszystko inne: problemy z wiernością, z odwróconym stylem życia, któremu zasady miłości nie hołdują ( kościoły apostolskie miały na przykład problemy z kazirodztwem, co do których napomina apostoł Paweł w  1 Koryntian 5:1) bo więcej mają wspólnego z zaspokajaniem ego niż rozwijaniem miłości Boga w sobie.
I jeśli mowa, że on i ona staną się jednym ciałem, to czytaj: Ty , który, która wyznałeś, wyznałaś Jezusa jako swego Pana, zrobiłeś/aś to świadomie i On Ciebie wyznał, przyznał się do Ciebie –  stajesz się z nim jednym ciałem. Łączy Was prawdziwe przymierze. Jesteś dosłownie chodzącą świątynią Jego ducha, w której …. niech nie ma niczego, co niszczyłoby Waszą intymną relację.

Tu nie ma miejsca na  „ekspertów” którzy pragną aranżowanych małżeństw i zamiast zaczynać rozmowę od relacji, miłości, wyjaśnić czym jest głębia intymności z >panem młodym< i kim On w ogóle jest i żeby Go osobiście poznać, zaczynają od dupy. Za przeproszeniem jeśli słowo  „dupa”  kogoś gorszy.
Inaczej:  Bracie, Siostro jeśli widzisz w sobie eksperta palącego się do nauczania młodych ludzi o tym, że seks dopiero po ślubie  przedstaw mu najpierw >pana młodego< najlepiej swoim przykładem, swojej relacji. Oglądałeś/-aś film „W głowie się nie mieści”? Jeśli nie, nadrób koniecznie bo on świetnie pokazuje, że jeśli nie ma solidnych podstaw, wszystko zaczyna się chwiać. Absolutną podstawą jest tu relacja z Bogiem, rozwijanie jej intymności – do niej możesz człowieka zachęcać, błogosławić mu, modlić się o niego, ale nie możesz zostać wpuszczony do tej alkowy – dbaj o swoją. Tam idź.

„Katolicy – heretycy! Niech gadają ja i tak swoje!”

Takie jest mniej więcej nastawienie zdecydowanej większości ludzi, którym kiedykolwiek rzucono skrót myślowy pod tytułem seks dopiero po ślubie  . Ja się im nie dziwię – też byłam jednym z nich: do naszych szkół przychodzili kolejno ludzie – bez – miłości do nas, księża, katecheci, którzy rzucali nam hasło seks dopiero po ślubie  i…. tyle. Nie dawali niczego w zamian a ich wyjaśnienia były lakoniczne i śmieszne.
To mniej więcej tak jakby podejść do islamskiego terrorysty i zakazać mu zabijać ludzi, a gdy pyta (o ile zapyta!) czemu, odpowiedzieć;  Bo tak!!

Czytam na przykład post Hani  i też mnie on nie dziwi. Ani nie gorszy. Bo to tylko drugie podejście do tematu – drugie skrajne.

Jedna strona mówi: „Udowodniono, że pary, które czekały z seksem do ślubu rzadko się rozwodzą” – obchodząc fakt, że to nie brak seksu przed ślubem sprawia tę trwałość (powiedziałabym raczej, że totalną frustrację) ale podobne wyznawane wartości, które mają podłoże religijne i które pozwalają ludziom trwać w danym postanowieniu – bo jest ono wspólne.
Druga: „Udowodniono, że trzeba się dopasować seksualnie żeby małżeństwo się nie rozpadło” – obchodząc fakt, że co czwarte małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem i raczej w zdecydowanej większości te pary miały okazję seksualnie się dopasować przed.
Nie jest tak, że Boga nie powinno interesować życie seksualne człowieka – bo On nas stworzył kompletnych i to, co nas interesuje ,interesuje też Jego. Ale nie jest tak, że Boga interesują tylko nasze seksualne zachowania!

Ja rozumiem o czym mówi i jedna, i druga strona – ale to jednak nie prowadzi do istoty rzeczy. Nie odpowiada na pytanie DLACZEGO?
To ważne pytanie, bo tu chodzi o naturalną potrzebę człowieka. Tego nie da się załatwić pudełkiem czekoladek.
A odpowiedzią jest intymne przymierze z duchowym Panem Młodym, który niesie to, co nowe, świeże, czyste, a biel bije od Niego. Jest gotów przyznać się do swojej wybranki, obiecuje z nią być po wsze czasy i pozostać wiernym. I chce tego samego – ale opartego jedynie na miłości, bo On żyje  miłością. No ale trzeba poznać Go osobiście, aby poznać prawdziwą odpowiedź.

Słowo do chrześcijan

 

Jeśli uważasz się za narodzonego z ducha chrześcijanina, warto abyś wiedział jedno: Twoje ewentualne nauki są dla podobnie Tobie wierzących. Dla nikogo innego. W Biblii mamy przykład napominania Kościoła Bożego czyli : wszyscy idziemy w tym samym duchu, uświęcamy się, pełnimy dzieło Boże, ale widzę, że jeden z moich braci (lub sióstr) żyje jakby w ogóle nie wiedział, o co chodzi i kto jest Jego Panem. Mogę go napomnieć, pogadać z nim, przypomnieć oczywiste oczywistości, w ogóle zapytać co się podziało w jego życiu…. ALE i tak przedtem robię jedną rzecz: pytam Ducha Św., czy powinnam.
Kiedyś nie pytałam. Uznawałam, że taka jest moja powinność, aby uratować mojego brata czy siostrę przed niechybną zagładą. Teraz pytam. Bo nie jestem pewna swoich intencji – nie wiem, czy to poczucie ludzkiej sprawiedliwości albo wyższości mną nie kieruje. Pytam Ducha Św. i kilka razy otrzymałam odpowiedź odmowną. I dobrze mi z tym, bo Bóg jednak zajmie się swoimi ludźmi lepiej niż ja. I może to zrobić bez mojego udziału i bez Twoje też.

 

…i całkiem niegłupie słowa.

 

Kiedy połączenie dwojga ludzi zaczyna się od fazy cielesnej, na proces spojrzenia w twarz naturze Życia-Śmierci-Życia nie jest jeszcze za późno, ale wymaga to o wiele więcej determinacji. To cięższa praca, ponieważ trzeba odciągnąć od cielesnych zachcianek żądne przyjemności ego, żeby zbudować fundamenty.
(Clarissa Pinkola Estés, “Biegnąca z wilkami”)

 

 

Jeśli jesteś chrześcijaninem, kochasz ludzi i naprawdę chcesz dobrze – a wierzę, że tak właśnie jest – zgódź się być narzędziem Ducha Św. ; idź tylko tam i tylko wtedy gdy On Cię poprowadzi. A gdy to nastąpi, nie martw się o to co masz mówić, nie planuj tego – On Ci da odpowiednie słowa. Czekaj na odpowiedź tak długo, jak trzeba – nie przewiduj co możesz usłyszeć. Módl się o tę osobę i błogosław jej. Poddaj się całkowicie Duchowi Św. – zaznasz prawdziwej wolności, a świat i tak zostanie uratowany.
Pozwól, by Duch Święty był jedyną osobą aranżującą intymne relacje ludzi. Pokaż im drogę do alkowy z jedynym słusznym Panem Młodym i po cichu wycofaj się przed drzwiami. 

 

Co Wy na to? Nie wahajcie się użyć komentarza :- )