Dlaczego się objadamy? I jak to zmienić?

Żyjemy w czasach, gdy niczego nam nie brakuje. Sądzę, że żadna z osób, która czyta ten tekst nie spędza dni na poszukiwaniu jedzenia martwiąc  się, że go nie znajdzie. Nie dość, że niczego nam nie brakuje, to w dodatku ci, którzy żyją z handlu, każdego dnia „troszczą” się o to, byśmy, mając wszystko, mieli nadmiar. Dlatego chorujemy. Ale mechanizm objadania się ma głębsze korzenie.

Sięgnij do swojego dzieciństwa. Czy nie było tak, że gdy było Ci smutno, rodzic albo babcia/dziadek dawali Ci coś słodkiego na pocieszenie? Albo gdy chodziłaś/-eś w kółko, z nudów „zawracając  głowę” dorosłym, dostawałeś lizaka albo cukierka? Jeśli masz problem z prawidłowym odżywianiem, ten sam schemat –z  dzieciństwa – stosujesz teraz.  Smutno Ci? Zjadasz batonik. Nudzisz się? Zajadasz nudę. Rządzą Tobą skrajne emocje? (euforia, wściekłość, właśnie oglądasz film) jesz. Chcesz się nagrodzić – znów jesz. Chcesz się ukarać – jesz. Co ciekawe, nie sięgasz po  kaszę, czy koktajl warzywny. Jesz w swoim mniemaniu coś ekskluzywnego i „trochę zakazanego”; pizzę, czekoladki, lody. I znów działa tu system; kaszę, marchewkę to miałeś w domu na co dzień. Ale wyjście z rodzicami na lody, albo na pizzę…..? :- ) To była nagroda. Tak, to były też miłe  wspomnienia. I nie ma w tym nic złego, jeśli wiesz, kiedy przestać jeść.

Piszę do Ciebie z pozycji osoby, która kocha jeść. I kogoś, kogo też nagradzano lizakami, albo dawano czekoladkę na osłodzenie dnia :- ) Kocham jeść do tego stopnia, że uwielbiam marzyć o jedzeniu, fotografować jedzenie, a zasypiając wieczorem, planuję z radością, co zjem na śniadanie. Cieszę się na każdą kawową chwilę, nie ma dla mnie problemu, by zjeść połowę pudełka ptasiego mleczka, całą tabliczkę czekolady, albo i dwie, ¾ opakowania Merci, czy ze 3 croissanty. I makaron – w absolutnie każdej ilości. Jeśli Biblia mówi

A jeśli ja z dziękczynieniem coś spożywam, dlaczego mają mi złorzeczyć za to, za co ja dziękuję? A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą. (1 Kor.10,30-31)

To znaczy, że ja tę chwałę okazuję jak mało kto ?! :- ) Guzik prawda. Obżeram się, stale się z tego śmiejąc , pobłażając sobie, machając ręką, wiedząc, że i tak nic na to nie poradzę bo taka jest ludzka natura, nie mieszcząc się w kolejne spodnie, z solennym przyrzeczeniem  „poćwiczenia” i pokutą „od jutra żadnych słodyczy/makaronu/jedzenia wieczorem”. I tak w kółko przez wiele lat. Też tak masz?

Czy wiesz kto jest w rodzinie najbardziej winny temu, że jako dorosła osoba masz zaburzenia jedzenia? Babcia! Kto inny jak nie ona podsuwa kolejne maszkiety a wizyty u babci, kochanej babci zawsze są przypieczętowane pysznymi pierogami albo kluskami na parze? :- ) Moja babcia taka była.

Ale dziś tamte babcie rozumiem; były z pokolenia wojennego, kiedy stale wszystkiego było za mało, zwłaszcza jedzenia. Moja babcia zwykła mówić „Jedz, bo jutro może nie być”. No to jadłam ! A słowa babci „bo jutro może nie być” zachowałam głęboko w mojej podświadomości. I one ujawniały się w chwilach, kiedy

a) potrzebowałam jedzenia i jadłam- ale za dużo „na wszelki wypadek”
b) nie potrzebowałam wcale jedzenia, ale uważałam, że pusty żołądek to nic dobrego. Że wieje kryzysem.

Całkiem możliwe, że i w Tobie uruchamiają się takie mechanizmy przetrwania. One nie mają nic wspólnego z faktami (masz przecież pełną lodówkę, nie cierpisz w powodu wojny)  ale tak zostałeś zaprogramowany. Często jemy rzeczy niepotrzebne i wtedy, gdy ich nie potrzebujemy, bo : – dają nam namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Rekompensujemy sobie w ten sposób jakąś stratę, albo tęsknotę za czymś. Lub strach oraz niepewność. – jest w nas podświadome przekonanie, że nie zasługujemy na zmiany na lepsze i mimo naszych wysiłków i tak niczego w sobie nie jesteśmy w stanie zmienić. – ponieważ nie dbamy o nasze zdrowie, bo nie kochamy się wystarczająco, nie wysypiamy się, jemy w biegu. Przez to oszukujemy swój organizm , że go karmimy, tymczasem traktujemy go jak śmietnik; nie dostarczamy mu wartościowego pożywienia, tylko zapychacze, organizm więc pracuje na “rezerwie” stale wołając o więcej.

Powściągliwość w jedzeniu jest w obecnej dobie niezwykle trudna; bo nie jemy wcale po to, by dostarczyć swojemu organizmowi składników odżywczych, które dadzą nam siłę, sprawne ciało i umysł – jemy, bo to się stało modne; kolejne programy o gotowaniu, kursy gotowania. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że wcale tych składników odżywczych sobie nie dostarczamy. To, co nierozsądnie jemy, jest praktycznie całkowicie ich  pozbawione ; wrzucamy w siebie reklamę.

Powściągliwość w jedzeniu nie jest też modna; wskazuje na człowieka, który odmawia sobie przyjemności życia, który nie robi niczego dla siebie, który się niepotrzebnie katuje, gdy życie jest takie krótkie. Ja dziś śmiem stwierdzić, że właśnie przez ciągłe pobłażanie sobie w jedzeniu, to życie się skróciło. Jest też pasmem chorób cywilizacyjnych.

 

Jak to zmienić?

 

Pokochaj siebie. Nie wiesz jak? KLIK. Jeśli się kogoś kocha mądrze, chce się dla niego samych wartościowych rzeczy. Tu mogę użyć sławetnych słów : Bo jesteś tego warta. Jesteś wart zdrowia, harmonii, tego, co najlepsze. Zrozum, że nikt, kto sprzedaje Ci jedzenie, nie dba o Twoje zdrowie. Ty sam/a musisz o to zadbać. Producenci żywności traktują Cię jak śmietnik, który zostawi u nich swoje pieniądze. Nikogo nie interesuje to, że będziesz chorować. Nie możesz ufać reklamom i zapewnieniom. Nie pozwól zarabiać na swoim zdrowiu i życiu. Sam zadbaj o siebie, wybieraj świadomie i pielęgnuj to co masz najcenniejsze, z czego się składasz; z ciała i ducha.

Wyobraź sobie swój organizm jako osobę. Ktoś, kogo kochasz siedzi w Tobie cały czas, pracuje dla Ciebie i Twojego dobra na pełnych obrotach całą dobę. On nie chce batonika zamiast pożywnego jedzenia. Ja z wizualizacją nie mam problemu, bo idę tropem Biblii. Co nie oznacza, że miałam ochotę dbać o siebie- jako świątynię ;- )

 

Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym. (1 Kor. 6,19-20)

 

Kiedy odstawiłam słodycze, a także wszystko inne prócz niektórych warzyw i owoców* odkryłam, że…. jest mi ciężko, ale nie z powodu tęsknoty do smaku, ale dlatego, że …. nie mam co robić z rękoma! Nie mam czym celebrować przyjemnych chwil!  Po kilku dniach musiałam się przyzwyczaić do tej nowej rzeczywistości, którą przeżywa się bez kompulsywnego jedzenia. Ty też możesz dojść do tego etapu. Najtrudniejsze są pierwsze 2-3 dni. Człowiek ma ochotę chodzić po ścianach, stale otwiera szafkę, lodówkę w poszukiwaniu tego, co mu szkodzi, ale na co został zaprogramowany.

 

TO JEST CZAS na to, aby się przeprogramować. Zdecyduj, czy chcesz. Przyjrzyj się sobie, jak żyjesz. Możesz cały swój jeden dzień włącznie z tym, co zjadasz napisać na kartce w 3.osobie.  W ten sposób spojrzysz na siebie nieco z boku. Zacznij dopieszczać swoje ciało…. ruchem. Po sobie wiem, że aktywność fizyczna zacznie Cię popychać ku zdrowszym wyborom.

Nawiąż kontakt z ludźmi, którzy przestawili się na zdrowszy tryb. w grupie wsparcia będzie Ci łatwiej. wypracowanie nowych nawyków trochę potrwa.

Zastanów się, czego Ci w życiu naprawdę brakuje. Z czego się składa Twoje życie i dlaczego jedzenie zajmuje w nim aż tak ważną rolę.

 

Pokochaj siebie. Przestań siebie pożądać, ale naprawdę się pokochaj.

 

Kiedy trafiłam do tej nowej rzeczywistości,  odkryłam, że ona ma dużo do zaoferowania! Jest tam dużo miejsca na mnie. Na to, co mogę zrobić z każdym dniem, ile twórczych rzeczy! Ile energii mam na poświęcanie uwagi innym ludziom. Zrobiło się ciszej i pełniej. Trudno mi to tu wyjaśnić. A przede wszystkim świadomość tym, kim jesteś, co dla siebie wybierasz i dzięki czemu czujesz się dobrze zatem i jesteś zadowolony, czyni Cię panem samego siebie.

 

Więcej wart jest cierpliwy niż bohater, a ten, kto opanowuje siebie samego, więcej znaczy niż zdobywca miasta. (Przypowieści Salomona 16,32)

 

Powodzenia! * obecnie przechodzę post oparty na wybranych warzywach i owocach.