Obecnie termin strefa komfortu jest bardzo popularny i odnosi się prawdopodobnie do naszego, własnego miejsca, a dokładniej stanu umysłu, w którym czujemy się bezpiecznie i dobrze, bo jest nam dobrze znany. Panują tam nasze nawyki, ujarzmione obawy i przewidywalność. Ogólnie strefa komfortu jest przeciwieństwem terminu „rzucać się na głęboką wodę” czy „fizyk – ryzyk”.
Kiedy usłyszałam ten termin po raz pierwszy, nie tak go sobie wyobrażałam. Myślałam, że odnosi się do czegoś zupełnie innego. Słysząc „wyjście ze strefy komfortu” w głowie zobaczyłam wiele obrazów z życia swojego i innych ludzi, którzy zdecydowali się na wyjście ze strefy komfortu. Oto one:
Kila lat wcześniej: Kolega śpieszący się na wyczekiwany mecz. Korek uliczny, mijany przystanek autobusowy, a na nim zdezorientowany i ranny bezdomny. Szybka decyzja : trzeba mu pomóc. Sekundy . Kolega skręca na przystanek, pakuje bezdomnego, wyciąga apteczkę, opatruje rany, gdy pyta, co może dla niego zrobić, bezdomny – pan Julian – prosi „Mogę opowiedzieć panu moją historię?” – „Pewnie” – odpowiada kolega. Mecz odchodzi w zapomnienie na rzecz spotkania z człowiekiem, który tego spotkania potrzebuje.
30-kilka lat temu: Kobieta, kariera zawodowa i informacja od lekarza, że drugie dziecko potrzebuje regularnych zabiegów okulistycznych lub operacji oczu. Decyzja: kobieta rezygnuje z pracy, by codziennie przez 3 tygodnie w roku, przez wiele lat, jeździć z dzieckiem na 30 minutowe zabiegi, pociągiem, kilkadzieści kilometrów dalej – zawsze z energią, uśmiechem na ustach. Efekt? Mój mąż dzięki poświęceniu swojej mamy nie tylko nie musiał mieć operacji, nie tylko wyleczył wzrok, nie tylko strzelał z KBKS-u, i nie tylko brał udział w mistrzostwach Polski w strzelectwie sportowym, ale i zajmował pierwsze miejsca.
Kilka tygodni temu. Spokojny dzień przed komputerem, może z jakimś postem na tapecie. Uderzenie o szybę – ranny ptak. Telefon, drugi telefon, zupełna zmiana planów na popołudnie – jazda ze zwierzakiem przez całe miasto jedno i drugie do zwierzęcego azylu. Satysfakcja, że udało się pomóc. Poznanie historii zwierzęcego azylu i kolejny cel w życiu.
Telefon. Porzucony york. Pomocy! Apele na facebook’u w „yorkowej” grupie, spanie, jedzenie, chodzenie z telefonem online, niepokój i nadzieja. Wspaniali ludzie i realna pomoc. Pies – którego rodzina postanowiła pozostać w swojej strefie komfortu i nie było w niej miejsca dla psa – znajduje kochający dom.
Kilka lat temu: Autostrada A4, późny wieczór, listopad, duży ruch, zepsuty samochód. Starszy kierowca z rodziną, który zatrzymuje się, by pomóc. W eleganckiej koszuli, umorusany smarem i błotem, po godzinie zmagań ściska rękę kierowcy mówiąc z uśmiechem “Dziś ja dla pana, jutro pan dla kogoś”.
Tak właśnie wyobrażałam sobie strefę komfortu po raz pierwszy, gdy usłyszałam ten termin – że wychodzimy z niej, by zrobić coś dla innych.