Kolejny rok, kolejne urodziny. Niektórzy zaczynają je pomijać; nie zapraszają gości, nie zdmuchują coraz większej ilości świeczek, pomału chowając się w cień – ze swoim życiem. Kobiety nie chcą być pytane o wiek, a ja… ja się jak zwykle cieszę z kolejnego roku, który nadszedł! Mało tego;
wolę mieć 34 lata niż 24 :- )
Nie mam nic do 24-latek, ale gdy miałam 24-lata to wolałam to, niż 18. Ja wiem, z czasem, tak około 30-tki powinnam pójść po rozum do głowy i z rozrzewnieniem wspominać czasy, kiedy miałam 20 lat, a na kolejnych urodzinach ze śmiechem przez łzy mówić „Które? Osiemnaście, jak zwykle!” Sorry, to nie ja :- )
Od zawsze żyję w przekonaniu, że
Im dalej tym lepiej
To znaczy: im dłużej w związku, tym lepiej, im człowiek starszy, tym jest lepiej – i u mnie jest to samospełniająca się przepowiednia ;- ) Może dlatego, że jestem otwarta na zmiany i dość ciekawska, co też dalej będzie? Jakim człowiekiem będę, jakie podejmę decyzje? I jakoś nigdy nie patrzę z obawą, zniechęceniem, tylko zawsze z nadzieją w przyszłość . Kocham moje życie tu i teraz i samą siebie tu i teraz. Jest lepiej niż było, może trochę gorzej niż będzie – ale to dopiero ja przygotuję. Z czasem :- )
10 lat temu a teraz
Nieporównywalne. 10 lat temu nie miałam pojęcia, co będę robić gdy skończę studia – wszyscy nie mieliśmy pojęcia. I mało perspektyw. Trochę już zderzyliśmy się z rzeczywistością i okazało się, że nie tak łatwo od razu spełniać swoje zawodowe marzenia, że trzeba na jakiś czas zacisnąć zębiska i „zdobywać doświadczenie” zanim zdobędzie się jakiś status na rynku pracy. No i wtedy dzieje się coś ciekawego: człowiek poważnieje.
Sądzi bowiem, że dzięki temu zyska szacunek, będzie mądrzejszy, inteligentniejszy i że w ogóle tego się od niego wymaga, żeby było dobrze. I że to wyraźna granica między szczenięctwem, a dorosłością.
Niestety, wtedy pojawia się kijek w tyłku i najczęściej już zostaje.
Dzisiaj zapełnianie CV nie jest moim zmartwieniem – nazbierało się tego przez ostatnie 10 lat. Dałam się pozytywnie poznać, to zaowocowało i owocuje nadal. Wreszcie spełniam swoje zawodowe marzenie i dziękuję Jah za miejsce, w którym jestem. W czasie i przestrzeni.
10 lat temu pomału pozbywałam się złudzeń dotyczących relacji damsko-męskich :- ) To był długotrwały proces i nie zawsze bezbolesny, ale opłacił się. Po nim można już podchodzić do każdej relacji bez ceregieli, w sposób otwarty mówić jak chłop z chłopem bo w końcu się wie, czego się chce, a czego absolutnie nie :- )
Mam wrażenie, że człowiek 10 lat starszy, zwłaszcza jeśli jest kobietą, pozbywa się kompleksów związanych z wyglądem. Obserwuję to u siebie i u koleżanek; jak za dotknięciem magicznej różdżki człowiek wreszcie jest wolny od wiecznych samosądów! Nie katuje się dietami-cud, bo już w takie cuda nie wierzy ;- ) 10 lat temu ważyłam 10 kg mniej. Dziś nie wpadam w popłoch z tego powodu , bo poznałam siebie – wiem, jak szybko wrócić do formy, co jest dla mnie dobre, a co mi szkodzi – wiadomo, że na pewno nie czekolada!
Nuda czy stabilizacja?
W przeciągu 10 ostatnich lat osiągnęłam względną* stabilizację na każdej płaszczyźnie życia. Ponieważ uważam ją za względną, nie szaleję, że to już nuda :- ) Uważam, że w każdej chwili wszystko może się zmienić, a to z kolei pozwala człowiekowi każdego dnia starać się na nowo.
Lubię stabilizację, bo to idealny punkt wypadowy do każdego szaleństwa*.
* szaleństwo – dla jednych ubranie szortów w wieku 30 lat, dla innych objazdówka po Europie na skuterze. Dla mnie…. nie umiem znaleźć definicji. To, co inni w moim życiu nazywają szaleństwem, dla mnie jest samym życiem.
Jedna z moich studentek jest osobą szaloną. Jest z tego znana. Powiedziała mi “Taka już jestem…” bezradnie rozkładając ręce, a ja na to “Aha, czyli po prostu sama wybierasz swoje życiowe i często idziesz pod prąd!” – Między nami pojawiło się coś na kształt porozumienia dusz :- )
Nie wypada mi się tak ubierać…
– usłyszałam kiedyś takie zdanie od kobiety lat 25. I wtedy po raz pierwszy w życiu zdałam sobie sprawę z tego, że mam inaczej. Ale czekałam z tym na ten moment. Ten magiczny po 30-tce. Czekałam, czy też zramoleję, czy kiedyś wypowiem takie zdanie, że coś mi nie wypada- ze względu na wiek. I jeszcze ani razu go nie użyłam. I chyba nie użyję. Bo im jestem starsza, tym mam poczucie, że otwiera się dla mnie coraz więcej drzwi, coraz więcej możliwości, że WRESZCIE mogę żyć dokładnie tak, jak chcę! Jestem tym, o kim 10 lat temu mogłam tylko śnić. Bo całe to nastawienie do siebie, do świata to decyzja, że zawsze będę uczniem. Że będę nastawiona na nowe rzeczy, na zmianę samej siebie na lepsze; bez ciśnienia, bez żadnych nacisków z zewnątrz. Kiedy miałam 5 lat zdecydowałam, że zawsze będę żyła tak, jak chcę i nikt mi nie będzie mówił, jak to ma być.
I dotrzymuję słowa – im dalej, tym bardziej :- )
Kult młodości- jestem ZA!
I wcale nie chodzi mi o ciało, te wszystkie fitnessy i korekcje. A o umysł :- ) Jestem za tym, by każdy w środku pozostał młody – świeży. Zawsze nastawiony na zmianę, patrzący w przyszłość z nadzieją, zawsze zadający pytania i chcący szukać odpowiedzi ;- )
Mówi się, że „z wiekiem zmądrzejesz” – nieprawda. Zmądrzeje tylko ten, kto tego będzie chciał. Kto będzie szedł przez swoje wybierane każdego dnia życie, z nastawieniem ucznia. Dwoje ludzi może przeżyć to samo, ale jeden będzie w wiecznej traumie przeklinał swój los, a drugi wstanie i pójdzie dalej wyciągając lekcję.
Pewne rzeczy muszą przyjść z czasem – i nie wcześniej. Nie da się w wieku 20 lat dowiedzieć tego, czego człowiek dowie się w wieku lat 30, na to składa się suma doświadczeń i wyciągnięte wnioski, ale na pewno nie przegapi się tego momentu, jeśli będzie się mieć otwartą duszę :- )
Gdyby ktoś zapytał mnie dziś, na ile lat się czuję, to odpowiem to, co zwykle: jak zawsze 20 ;- ) Nie z powodu jakichś kompleksów, ale dlatego, że moja dusza została w zupełnie naturalny sposób zaprogramowana na ten wiek :-)
A Twoja?
Sądzicie, że z czasem jest lepiej, czy gorzej? I że coś nam powinno nie wypadać z wiekiem?