Mało rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć. Naprawdę dramatycznie niewiele newsów wyrwało mnie w życiu z butów. Ale pamiętam ostatnią z nich (prócz tej, że Polska demokracja jest zagrożona – ale i tu uznałam, że media po prostu jak zwykle przesadzają) – było to kilka lat temu gdy ktoś znajomy powiedział mi, że Leonardo DiCaprio nigdy w życiu nie dostał Oscara!
A teraz wyjaśnijmy sobie co nieco: nigdy nie należałam do fanek popularnych aktorów. W głównej mierze wynikało to z przekory, coś jak hejt: Nie wiem, nie widziałem, ale będę na >nie<BO TAK
Niestety Leo padł ofiarą takiej postawy. Po „Titanicu” na którym byłam w kinie, moje uczucia względem niego uległy ociepleniu – po prostu spodobał mi się . Nie gra, bo to miałam wówczas gdzieś. Lubiłam aktorów za wygląd i Leo w „Titanicu” mi się spodobał. I jakoś wtedy naturalnie uznałam, że skoro film zdobył tyle Oscarów to i Leo zdobył co najmniej jednego. O całej sprawie zapomniałam.
Aż obejrzałam wnikliwie i od początku do końca hit lat 90. „Co gryzie Gilberta Grape’a”.
Niestety dzięki aparycji Johnny’ego Deppa złamałam swą odwieczną zasadę co do znanych aktorów i tak już z Johnnym pozostało , za to pamiętam, że po seansie mogłam wydusić z siebie tylko jeden komentarz : Leonardo DiCaprio powinien dostać za tę rolę Oscara. Koniec kropka.
Była końcówka lat 90.gdy obejrzałam ten film i nawet jeśli kilka osób w moim otoczeniu miało podobne zdanie co do Oscara dla niego, który rolę umysłowo chorego Arniego zagrał po prostu genialnie, to nikogo za bardzo losy nagrody dla Leo za tę rolę nie obeszły. Nikt jeszcze nie podejrzewał, że jego kariera może przebiegać w cieniu takiego precedensu!
Nieprawdopodobne, a jednak.
Potem zobaczyłam „Złap mnie jeśli potrafisz” i ponieważ oglądałam ten film ze względów edukacyjnych, z wieloma stopklatkami i co najmniej 10 razy w życiu, zwróciłam uwagę na dosłownie każdy gest DiCaprio, każdą jego manierę i sposób wcielania się w kolejne postacie. Zarówno w „Gilbercie..” jak i tutaj, miałam wrażenie, że świetnie bawi się swoim zawodem; potrafi zagrać każdą rolę, nie kojarzy się z innymi i wychodzi mu to rewelacyjnie. Geniusz. A jednak bez Oscara.
Porzucając (świetne zresztą) role zabawowych chłopców z dużą kasą („Wielki Gatsby”, „Złap mnie jeśli potrafisz”, „Django” „Wilk z Wall Street”) nie mając nigdy żony ani dzieci, przejmująco zagrał rolę męża i ojca lat 50. czyli wcielił się w pożądaną wówczas, rolę amerykańskiego samca alfa w filmie „Droga do szczęścia”
Zupełnie inną postać stworzył w „Wyspie tajemnic” czy świetnej „Niebiańskiej plaży”.
Nie samym Oscarem żyje człowiek
… ale jednak jest ważnym symbolem dorobku artystycznego aktora. To odwlekanie momentu przyznania mu Oscara (wierzę, że nastąpi to już w tym roku) zakrawa już o premedytację i robi się niehumanitarne!
Jaki plus z tego, że Leo jeszcze nie ma Oscara?
Buduje napięcie, a sam fenomen zaczyna zastanawiać nawet tych, co mają trochoę i na bakier z kinem i z osobą DiCaprio.
Można przypomnieć sobie (lub poznać) filmy z nim i obserwować, jak się zmieniał – a zaczął grać w wieku 11 lat.
Wbrew pozorom, fakt, że DiCaprio jest stale pomijany, po latach będzie znacznie lepiej pamiętaną anegdotą niż to, za co który aktor Oscara dostał.
To wydarzenie , jeśli nastąpi w tym roku, będzie na pewno ZJAWiskowe, a jeśli za kilka/nascie/dziesiąt lat – spektakularne i Leo ma szansę trafić do księgi Guinnesa. Może nawet przyczyni się do bojkotu tej „zacnej” loży członków Akademii? Pożyjemy, zobaczymy .
Za jaki film przyznalibyście Leo Oscara?