Zanim – jako kobieta – czytając tytuł tego posta, uplasujesz sobie po cichu miejsce gdzieś daleko od feministek, zrozumiem, że zgadzasz się, iż przyznanie prawa do edukacji kobietom, było błędem.
Jeśli stanowczo zaoponujesz, witaj w gronie feministek! To one (sufrażystki konkretnie) wywalczyły dla Ciebie m.in. prawo do edukacji, które osobiście uważam za najistotniejsze.
Dzisiaj zacznę cykl feministyczny i na pierwszy ogień zaproponuję Ci książkę, którą przeczytać warto. Choćby tylko po to, by docenić to, co mamy, jako kobiety. To, o co już nie trzeba walczyć bo jest oczywistą oczywistością.
Jeśli zechcesz wyjść jeszcze poza wdzięczność, dowiesz się, dlaczego brytyjskie kobiety w okresie międzywojennym nie dążyły do zdobywania własnych pieniędzy, do kształcenia czy – co jest najistotniejsze dla autorki, Virginii Woolf; tworzenia, pisania.
Kiedy Virginia wydaje swoją książkę „Własny pokój” (‘A room of one’s own’) ma 47 lat. 58 lat wcześniej powstał żeński college Newnham w Cambridge, a kilka dni później ma miejsce Wielki Kryzys na Wall Street.
Virginia pisuje do gazet, w kwestii kobiecej. Nie wysyła przepisów na najlepszy pudding, ani kroju zasłon. Stale uderza w kwestię kobiecego intelektu i nierówności.
Intelekt nie ma płci
– pisze 1920 roku w New Statesman
I spotyka się z silną , męską opozycją. Wygrywa argumentem, że kulturę trudno nazwać cywilizowaną, jeśli wspiera się na niewolnictwie połowy jej obywateli.
Tak, Virginia nie przebiera w słowach, bo w sumie po co? Z wielu gazet kobiety codziennie mogą przeczytać o sobie, że są na Ziemi tylko po to, by służyć mężczyźnie, a ich twórczość przypomina psa na dwóch łapach; niby sobie radzi, ale jak to wygląda?!
Własna przestrzeń do blogowania
Virginia widzi ten nierówny świat z boku; bywa na przyjęciach, prowadzi intelektualne rozmowy i nie daje się zbić z pantałyku. Potem, wracając do swojego pokoju w jednym z londyńskich mieszkań, przypomina blogerkę, która ma potrzebę przelania na papier zaobserwowanej rzeczywistości i puszczenia tej wiedzy dalej, mając świadomość, że słowa mają moc.
Virginia Woolf robi to przy okazji wyśmienicie; posługuje się zarówno przewrotnym poczuciem humoru, gracją, jak i dużą wyobraźnią i grą skojarzeń.
A pisze o sprawie banalnej! O własnym pokoju dla każdej piszącej kobiety! Też nie miała kobieta większych problemów! Oj…miała. Ten pokój jest tylko symbolem; własnej, kobiecej przestrzeni, wolności, spokoju, miejsce, w którym powstaje coś twórczego. Coś, co można pokazać światu i choć trochę go odmienić.
Jest jeszcze coś: żeby przeciętna, pisząca kobieta miała własny pokój, potrzebuje pieniędzy.
„Kobieta musi mieć pieniądze i własny pokój aby uprawiać twórczość literacką” (V.Woolf)
Po czym sprawy nie są już takie oczywiste. Virginia zadaje szereg niewygodnych dla ówczesnych mężczyzn pytań. (na szczęście stały się one z czasem niewygodne również dla wielu kobiet)
„Dlaczego mężczyźni piją wino, a kobiety wodę? Dlaczego jedna płeć jest tak bogata, a druga tak biedna?”
Zanim będziemy mogli się nad tym zastanowić, Virginia sprzedaje nam kilka faktów z życia ówczesnego społeczeństwa; dowiadujemy się m.in., dlaczego kobietom nie zależało na zdobywaniu własnych środków na utrzymanie, jak wyglądało życie przeciętnej mężatki, oraz tej nieprzeciętnej, arystokratki. Co kobiety myślały o sobie nawzajem i wreszcie o sobie samych? I co pisali o kobietach mężczyźni. I dlaczego pisali!
„Dlaczego kobiety, jeśli wierzyć katalogowi, są o tyle bardziej interesujące dla mężczyzn, niż mężczyźni dla kobiet?”
Na czym polegała męska siła i kobieca słabość?
„Profesorowie, nauczyciele, socjologowie, pastorzy, powieściopisarze, eseiści, dziennikarze, a także mężczyźni, których kwalifikacje polegały na tym tylko, że sami nie byli kobietami, wszyscy oni ścigali zajadle moje jedno proste pytanie – Dlaczego kobiety są ubogie?”
„(…) Dlatego też patriarcha, który musi zdobywać i rządzić, tak bardzo potrzebuje wierzyć, iż wiele osób, przynajmniej połowa ludzkości, jest z natury gorsza od niego. Ta wiara to, w istocie, jedno z głównych źródeł jego siły”.
Virginia łamie stereotypy silnie zakorzenione w umysłach obu płci. Mężczyźni jej za to nienawidzą.
„Od wielu wieków kobiety służą mężczyznom za zwierciadła, posiadające tę magiczną i bardzo użyteczną moc, że odbijają postać męską w co najmniej dwu-krotnym powiększeniu. Gdyby nie owa zdolność, ziemię do dziś pokrywałyby bagna i dżungle. Nie zaznalibyśmy chwały wszystkich naszych wojen. Nadal rylibyśmy kontury saren na resztkach kości baranich(…)”
500 funtów rocznie na własne potrzeby
Autorka bez zażenowania mówi o tak społecznym tabu, jakim są zarobki. I tak oczywistej, społecznej prawdzie ówczesnych czasów, jaką było utrzymanie i niesamodzielność kobiet. Jak własne zarobki wpłynęłyby na stosunek kobiety do mężczyzny? Virginia teoretyzuje, a my nie musimy!
Dlaczego kobiet nie zachęcano do tworzenia i co byłoby, gdyby okazało się, że Szekspir ma utalentowaną siostrę? Czemu tak wiele pisarek kryło się pod męskimi pseudonimami?
Bardzo zachęcam do tej ciekawej lektury. Chcesz rozmawiać o feminizmie? Poczytaj na ten temat : – )
„Jakeśmy upadłe! Upadłe przez błędne prawa, A bardziej to Edukacji niż Natury sprawa; Od wszelakich doskonaleń umysłu odcięte, W oczekiwaniach i wzorach za głupie pojęte; A jeśli która nad swój stan poleci, Gdy w sercu ogień pasji i ambicje wznieci, Tak przemożna zda się ta przeciwna strona, Ze nadzieję na sukces lękliwość pokona.” (lady Winchilsey)
Czytujecie literaturę feministyczną? Jaką możecie polecić?
I jakie jest Wasze wyobrażenie feminizmu?