W Radio same francuskie piosenki, ludzie nakładają woalkę z francuskiej flagi na swoje profile na portalach społecznościowych, a ja się po prostu zdziwiłam, słysząc w sobotę rano o wydarzeniach z Paryża. Po czym ten fakt zaakceptowałam; zbyt wiele razy słyszałam w ciągu ostatniego roku, dwóch relacje moich znajomych z Bangladeszu, Indii czy Pakistanu, którzy nierzadko pisali na komunikatorze:
– Jeśli bym się długo nie odzywał, to albo wyjechaliśmy z kraju, albo nie żyjemy. ale jesteśmy dobrej myśli.
Z dwójką z nich nie mam kontaktu od wielu miesięcy. Myślę, co u nich, gdzie są i czy w ogóle są.
Wszyscy są chrześcijanami. Stale prześladowanymi. Chrześcijańskie dzieci w Bangladeszu są porywane przez terrorystów i zamykane w muzułmańskich szkołach, gdzie siłą zmuszane są do przejścia na islam.
Mój pakistański znajomy tak bardzo przywykł do zamachów terrorystycznych w swoim mieście, że bez precedensu publikował na swoim blogu zdjęcia porozrywanych ofiar – swoich znajomych i sąsiadów. Oczywiście nie chciał się pochwalić – chciał wstrząsnąć tym świat i ostrzec. Wiele razy pisał mi: Europa nie powinna przyjmować wyznawców islamu! Oni narażają swoje życie (i często je tracą) by…. żyć normalnie. Ale z tyłu głowy mają, że ich podróż przez ten świat może potrwać jednak krócej. Często pisaliśmy sobie: Najwyżej spotkamy się w Niebie!
Można powiedzieć: To wojna religii z religią! Tymczasem we Francji przypadkowe osoby zginęły!
Otóż nieprawda; chrześcijanie są tępieni przez wyznawców Islamu szczególnie i na każdym kroku; jeśli nie zabijani, to nikt od nich na przykład nie kupuje mięsa. Nie daje się im dobrze płatnej pracy, w pracy są szykanowani….gdy oni sami z nikim nie walczą. Nie podjudzają ludzi przeciw sobie, nie odpowiadają atakiem na atak.
Wiedziałeś? To dzieje się każdego dnia, ale poza Europą, dlatego nas to kompletnie nie interesuje. Europejczycy myślą sobie często: dzikusy, inna mentalność, to dla nich chleb powszedni, jakoś muszą z tym żyć. W sumie biedota, a biedota zawsze była dominowana.
Tymczasem: to tacy ludzie jak Ty i ja; oni potrzebują tego samego: miłości, poczucia bezpieczeństwa dla siebie i swoich bliskich. Oni też zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i powinni żyć godnie, uczyć się, cieszyć się efektami swojej pracy, móc bez obawy wysłać dzieci na przyjęcie urodzinowe.
Indie, Bangladesz, Pakistan….te kraje nie miały nawet kolonii. Nic, o czym można by rzec: Historia się mści.
Moi znajomi i ich dzieci wiedzą, jak zbudowany jest karabin maszynowy i co robi z daną powierzchnią. Podobnie jak granat. Wiedzą też, co robić w przypadku ataku terrorystycznego, jak się zachować jeśli przeżyją.
A my „szok, łzy, niedowierzanie” – bo jak ktoś mógł ruszyć świętą krowę Europy?
Solidaryzuję się z każdą ofiarą przemocy i jej bliskimi. Nie tylko w Europie, nie tylko w Stanach, ale w każdym kącie świata, w którym właśnie ma miejsce jakaś tragedia, o której polskie media nawet nie wspomną w pasku informacyjnym. Jednocześnie nie boję się. Stale pamiętam,
że Jezus powiedział:
To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat. (Jan 16:33)
Nie uwierzycie, ale moi znajomi, którzy gdzieś tam się przemieszczają, też to wiedzą. Nie dziwią się temu, co ich otacza. Pocieszają się nawzajem, wspierają, niosą te słowa innym : – ) Często słyszałam od jednego czy drugiego:
I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą; bójcie się raczej tego, który może i duszę i ciało zniszczyć w piekle. (Mt 10,28)
Bo słowa mają moc! „szok, łzy, niedowierzanie” – niech to będzie tylko pierwsza emocja, ale nie pielęgnowane w duchu nastawienie do świata, do swojej przyszłości.
Można zrobić sobie twierdzę z tytanu i tam się ukryć gdy zajdzie taka potrzeba, ale szkoda nakładać tytan na serce i zdrowy rozsądek. I dać zwyciężyć wrogowi, którym jest strach.
Co możesz dziś zrobić? Na przykład podpisać tę petycję.