Paralia Katerini to kolejny kawałek Grecji, który chciałam przed wami odsłonić. Pisałam już o wyspach, tym razem będzie o greckim lądzie.

Paralia Katerini i nic więcej!

Układając ofertę w folderze turystycznym, o Paralii (gr.plaża) Katerini napisałabym mniej więcej tak: Paralia Katerini i nic więcej! Można to odczytać wielorako, ale już wyjaśniam, o co mi chodzi:
Paralia Katerini to miejscowość otwarta – nie ma w niej niczego tajemniczego, niczego zakrytego. Jak ją widzisz, tak jest w rzeczywistości. Nie musisz zastanawiać się, skąd pochodzą dane ruiny, czy płaskorzeźba, bo tego tam nie ma. Wszystko zostało stworzone dla turysty – jest to typowy kurort.
Masz ochotę na intensywny plażing? Paralia Katerini oferuje Ci swoje szerokie, jasne plaże i hotele w przeróżnych standardach. Zewsząd morze, piasek i….inne budynki.
Kochasz nocne życie? Znów odnajdziesz się w Paralii; liczne dyskoteki i nocne kluby pomogą Ci się pożegnać z polskim stresem.

W Paralii lubię…

Lubię optymizm tego miasteczka, ogólną jasność; piasku, budynków, ulic. Parali nigdy nie wybrałam na swoje miejsce wakacyjne – jeździłam tam jedynie jako pilotka i po 26h podróży, z chęcią korzystałam z oczywistej oczywistości, którą oferuje Paralia; zawsze atrakcyjne ceny arbuzów, ogromny i przepyszny wybór w cukierni (ζαχαροπλαστείο) licznych sklepików z doraźną cepelią i innymi cudami, potrafiącymi zatrzymać kobiety na długie godziny…
Plaże, na których co prawda roi się od turystów, ale zawsze – dzięki ich szerokości i długości – możesz znaleźć miejscówkę dla siebie. Woda w morzu- przejrzysta, błękitna, trudno się utopić, a przyjemnie nurkować.
Lubię też skwerek koło kościoła w centrum. Ten kościół, którego zdjęcie zamieszczę poniżej, jest chyba jedyną, nie-turystyczną atrakcją, przykuwającą wzrok.

To co, Paralia i nic więcej?!