Walentynki – erotycznie czy romantycznie? Jedno i drugie!

Tak, dziś będzie trochę o seksie. A trochę nie. Jako tło do tego posta, włączyłam sobie Coffee Time Jazz, a ponieważ to potrwa, potem poleci Nina Simone.

Od razu może się wynurzę: nie obchodzę Walentynek od kilku lat. Może będzie już 10. Ale jak czytam pojawiające się sukcesywnie artykuły na ten temat, prawie każdy zaczynający się tekstem „…i znów będą pluszowe misie, czerwone róże, różowe serduszka i czekoladki…” – to na wymioty mi się zbiera. Każdy tekst oczywiście dąży do ukazania beznadziei walentynek.
Dobra, widzę jeden bezsens tego święta: fakt, że jest on w zimie. Na miłość boską, czy to nie wiosna jest symbolem budzącego się życia, miłości?! Mamy w końcu słowiański odpowiednik: Noc Kupały  (21/22 czerwca)
Z drugiej strony alegoria: na miłość czas jest zawsze! Miłość topi lód w sercach, ogrzewa ludzi podczas tego ponurego czasu…. Okej, niech będzie zima!

Romantyczna, polska dusza

Alegorię pojmie osoba z romantyczną duszą. A tych w Polsce nie brakuje! Stanisław Cat-Mackiewicz napisał tak: „Polacy, naród przede wszystkim romantyczny i żyjący życiem urojonym” z kolei Klara Mirska tak: „Zebrałam wiele zeznań o Polakach, którzy uratowali Żydów i nieraz myślę: Polacy są dziwni. Potrafią być zapalczywi i niesprawiedliwi. Ale nie wiem, czy w jakimkolwiek innym narodzie znalazłoby się tylu romantyków, tylu ludzi szlachetnych, tylu ludzi bez skazy, tylu aniołów, którzy by z takim poświęceniem, z takim lekceważeniem własnego życia tak ratowali obcych.
Również, oglądając dokument o Polakach na emigracji w Wielkiej Brytanii i Irlandii, uderzyło mnie stwierdzenie, które pojawiło się kilkakrotnie w ustach emigrantów- że Polacy mają romantyczną duszę (dlatego też, są rozdarci na emigracji; między miłością do ojczyzny, a praktycznym podejściem do życia na obczyźnie).

Nie ma co z tym walczyć: mamy słowiańską duszę, której nie brak romantyzmu. A jednak pozbyliśmy się jej i nadal chcemy pozbywać na rzecz praktycyzmu. I ja właśnie o tym. Ale będę mówiła tylko o stałych związkach.
Jestem przeciwniczką a) zakochania od pierwszego wejrzenia i twierdzenia, że wyniknie z tego ten najwłaściwszy związek  b) wybierania męża/ żony pod wpływem impulsu, choćby tak znanego jak pociąg seksualny  c) podchodzenia do związku w sposób romantyczny, to znaczy: idealizowania partnera, zakrywania jego wad, skupienie się na romantycznej stronie związku d) przekonania, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu
To wszystko sprawia, że w rezultacie człowiek nie stworzy dojrzałego związku, ale związek oparty przede wszystkim na wyidealizowanych oczekiwaniach. Bezsens. Nic mądrego, ani trwałego z tego nie ma, ALE…

Romantyzm TAK, ale…

Jestem za romantyzmem w stałych związkach, które dla wielu są synonimem przede wszystkim praktycyzmu. Dzięki takiej, bardzo praktycznej postawie, nie będziemy posądzeni o naiwność, niedojrzałość, niezaradność, uległość, bierność. Ale też nasza relacja niezbyt wyraźny będzie miała smak.
Kiedy czytam wypowiedzi polskich seksuologów, dowiaduję się, że Polakom w łóżku brakuje pomysłowości , że seks polskich małżeństw to potoczna masakra (czyli bardzo źle) i że łatwiej Polakowi czy Polce zdecydować się na skok w bok, lub regularny romans ( w końcu: żona brzmi praktycznie, kochanka- romantycznie. Dobra wiadomość: Można to połączyć!) niż porozmawiać z partnerem albo coś zmienić.

Coś  zmienić

No i tu ten romantyzm się kłania. Od samych elementów, które raz na rok (Walentynki..) bywa, że Polki stosują (zmysłowa bielizna, świece, nastrojowa muzyka) ważniejsze jest… romantyczne podejście. Reszta, to jedynie symbole i tym smutniejsze, im rzadziej się pojawiają.
Czy romantyzm nie jest ściśle związany z zaskakiwaniem? Z nutą tajemniczości, pewnego mistycyzmu? Nawet, jeśli ma być jedynie grą; gra to też synonim zabawy!
Jestem przekonana, że małżeństwa rzadziej będą się rozpadać, a dwie strony rzadziej zdradzać i co za tym wszystkim idzie: ludzie będą bardziej zadowoleni z życia, jeśli do sypialni (ale i to miejsce, nazwijmy miejscem wielce umownym) wprowadzić romantyzm, a wywalić za drzwi hasła marketingowe (efektywność, satysfakcja gwarantowana, konsumpcjonizm)
Nasze potrzeby odnośnie relacji z drugą osobą nie zmieniły się na przestrzeni lat; nadal chcemy być kochani, akceptowani, bezpieczni w związku.

Można się oszukiwać, że chodzi o coś innego, można przyjmować (zmieniający się metodą prób i błędów..) zachodni, wschodni, południowy czy północny model związku :-) Ale stały związek to coś, w swej stabilnej istocie-  zbyt kruchego, by przeprowadzać zbyt długie i frustrujące eksperymenty.

Romantyzm sprawia, że czujemy się często śmieszni. A chcemy być tacy poważni! Dlatego unikamy wszelakich romantyzmu przejawów. A ja mówię:
W małżeństwie MOŻNA się nie bać. I można zaryzykować. Można robić rzeczy śmieszne. Można być sobą – gdzie, jak nie tu?! To jest TO miejsce- na te wszystkie rzeczy :-)

Romantyczna emancypacja

Mam coraz częściej wrażenie, że każda idea, która mogła być zastosowana przez ludzi mądrze, została  spaczona. I tak kobiety wywalczyły już co prawda prawo do orgazmu (i to niejednego!) i pościelowej równości, jednocześnie przyjmując postawę obronną w stylu „Mam prawo do szczęścia!” co niejednokrotnie oznacza szukanie coraz to lepszego modelu, lub zdrady w małżeństwie. Społeczeństwo jest jakieś spięte na punkcie seksu! Książkę można by napisać na ten temat, co sobie daruję, ale… jak to jest, że z Pawlikowską-Jasnorzewską czy Małgorzatą Hillar, wygrywa (a i tak z marnym skutkiem)  jałowa opowiastka „50 twarzy Grey’a”? Idealna książka dla tych, co książkę w ogóle, kupili po raz pierwszy w życiu. Kolega mojego męża skwitował to następująco: Już wiem, dlaczego kobietom tak podoba się ta książka- bo to pornol, ale zakończony małżeństwem.

Nie ma jednak co płakać!


Trzeba działać. To najlepszy sposób na pozytywne przeciwstawienie się rzeczywistości. Zachęcam każdego czytającego, do romantycznych gestów, do drobnego szaleństwa w swoim życiu romantyczno-erotycznym, skoro ten jeden, jedyny związek ma trwać kolejne kilkadziesiąt lat .
W takim związku trzeba się postarać, jeśli chce się mieć coś więcej niż wymianę informacji. W końcu nie po to się człowiek niejako poświęcał – rezygnując z życia wolnego strzelca – żeby zamieniać dotychczasowe życie na coś gorszego. Chyba, że w grę wchodzi polski mesjanizm :-D
A z tym świętym Walentym…

To jest też tak, że został on patronem ludzi chorych umysłowo. Czy to nie gra na korzyść zakochanych? :-D

 

Potrzeba inspiracji?
Polecam scenę miłosną w filmie „Desperado” , polecam film „Słodki listopad” i przemianę głównego bohatera z praktycznego w romantycznego-bez-okazji. Polecam również „To właśnie miłość” z akcentem na parę, która nie potrafi porozumieć się, ze względu na barierę językową. A także te >drobne szaleństwa< w filmie „Ich oczy oglądały Boga”.
Jeśli nie po drodze Ci z filmem, z całą odpowiedzialnością polecam erotyk biblijny, czyli Pieśń nad Pieśniami :-) Piękną, bardzo romantyczną piosenką jest dla mnie “Bella” (Carlos Santana) czy “Pomarańcze i mandarynki” (Marek Grechuta)
Romantyzm to robienie czegoś wbrew logice. Ale wiesz, jak powiadał Einstein: Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B, wyobraźnia- wszędzie.

 fot. MotywK