Jeśli regularnie bywasz na moim blogu, już wiesz, że możesz włączyć sobie w głowie komunikat „Szok”. Ja, pisząca o butach. Takie to do mnie niepodobne…. i dobrze! :-) Lubię element zaskoczenia. Mało tego; na tym jednym poście, coś czuję, że się nie skończy. Przed butami niełatwo jest uciec.
Tak, ten temat dosięgnął i mnie. I teraz uwaga: nie będę się tu zachwycać wyglądam obuwia i zestawiać go z ciuchami. Skoro już piszę post o butach, to znaczy, że sprawa jest poważna.
Wstęp do obuwniczej historii
Mogłabym tu opowiadać całą historię mojego obuwniczego życia, ale przeskoczę o kilkadzieści lat i zacznę od sedna.
Od długiego czasu poszukuję (bo to jest proces) obuwia idealnego. To znaczy: dobrze skrojonego, wygodnego, dobrze wyglądającego, pasującego do mojej osobowości i trwałego. W tej kategorii przestałam już patrzeć na cenę. Kryterium stała się trwałość.
Nie należę do kobiet, które muszą mieć co kilka miesięcy nowe buty. Nie gonię mody, nie interesuję się nią. Za to dużo chodzę. Przemieszczam się głównie na rowerze i pieszo. Obuwie jest dla mnie ważne. W dodatku kocham siebie i muszę mieć buty wygodne, w których czuję się bardzo komfortowo.
Wkurzona klientka
Moja czujność wyostrzyła się w momencie, w którym uświadomiłam sobie, że nie minął rok, a ja kupiłam 3 pary podobnego obuwia (botki, outdoorowe) wcale nie dlatego, że miałam taki kaprys. Buty mi się po prostu rozlatują! Kiedyś pamiętam ten proces jako długotrwały (kilka lat) obecnie kilka miesięcy. Ilekroć szłam do sklepu obuwniczego z reklamacją, to albo to była „moja wina” gdyż powinnam, kolokwialnie mówiąc, postawić buty i je podziwiać, broń Boże nie chodzić,a zawsze kończyło się to tak, że jeśli już przyjęto moją reklamację, moje buty znikały na 3 tygodnie, co oznacza: nie miałam butów.
W akcie desperacji!
Oglądając z mężem buty, odkryłam, że dokładnie takie, jakie mi się podobają (kowbojki, oficerki) są na dziale męskim. Mało tego! Odkryłam, że obuwie męskie jest solidniejsze! Znacznie lepiej wykonane (dużo butów zszywanych) niż damskie. No tak….producenci kierują się pewnie stereotypową kobietą, która woli mieć tańsze obuwie i częściej je zmieniać, lub mieć wiele innych par na zmianę, niż jedną parę, ale porządną.
Gdy wypatrzyłam sobie świetne, męskie buty, okazało się, że nie ma mojego rozmiaru. Mój mąż wyjaśnił mi, że żaden dorosły mężczyzna, nie ma rozmiaru stopy 39. Nawet jeśli ma 160 cm wzrostu. Jak to możliwe?!
Sklepy, których zaczęłam unikać
Nigdy nie zwracałam wielkiej uwagi na sklepy, w których kupuję buty, może dlatego, że odkąd pamiętam, wszystkie buty, które kupowałam, służyły mi przez lata. I tak, w pewnym momencie zaczęły znikać sklepy typowo obuwnicze (takie wiesz….z szyldem „Obuwie”) a buty zaczęło się kupować w sieciówkach. I tych w końcu, w tym roku zaczęłam unikać. Nie stać mnie na buty z sieciówek.
Moje ulubione buty
Moim ulubionym obuwiem jest brak jakiegokolwiek obuwia. Chodzę boso, gdzie się tylko da. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: nawet ktoś z dusza Tarzana, potrzebuje obuwia, żyjąc w miejskiej dżungli.
Od zawsze kręciły mnie buty wyższe; oficerki, kowbojki, buty motocyklowe. Glany mniej; za dużo wiązania, ale miałam. W drugą stronę; bardzo lubię też balerinki.
Zmiany zaczynają się od męża
Tak się złożyło, że czas mojego Wielkiego Wkurzenia na kiepskiej jakości buty, zbiegł się z czasem, gdy mój mąż zaczął coraz śmielej marzyć o „prawdziwych” Martensach. Od lat było jego marzeniem, żeby mieć te buty i pewnego dnia, po prostu pojechaliśmy do sklepu firmowego i kupiliśmy je. Kosztowały ok.600zł. Dużo? Jeszcze niedawno wydawało mi się, że tak. Po serii butów za 99 zł, stwierdzam, że 600 zł to kwota, którą z pocałowaniem ręki zapłacę, byleby mi dali buty na lata.
Mój mąż chodzi w swoich Martensach od około pół roku. Codziennie. Ma bowiem tylko 2 pary butów, w ogóle :-) Na początku przeżywał małe katusze, buty go obdzierały. Są ze skóry, muszą dopasować się do nogi. Obecnie jest szczęśliwy, że je ma i twierdzi, że nie zamieniłby ich na żadne inne.
Przegląd butów
Przygoda z obuwiem idealnym dopiero się zaczyna :-) Poniżej pokażę Ci obuwie, które mam lub miałam, z krótkim opisem. Ucz się na błędach :-)
Te buty odeszły niestety do historii. Kupiłam je za równe 100 zł, bodajże w roku 2007. nie pamiętam firmy. Pamiętam, że były naprawdę świetne; wyglądały bardzo dobrze; prawie jak ze skóry, z solidnym łańcuszkiem, ani cienkim, ani grubym, nad obcasem. To prototyp „kowbojek”, które służyły mi…. dopóki się nie popsuły. Około 2 lat.
Buty McArthur; wiele lat temu był to dobry wybór. Kupiłam je w sklepie firmowym, w styczniu 2010 (kosztowały ok. 140 zł) . Kilka dni później przeszły swój największy test; wielogodzinną wędrówkę po ośnieżonych górach. chociaż buty całkowicie zatonęły w śniegu, którego było miejscami na metr, nie odczułam tego. Dopiero w domu, wiele godzin później, okazało się, że trzeba je wysuszyć.To idealne buty na zimę; ciepłe, wygodne, lekkie. solidne sznurówki, których nie wymieniałam ani razu od początku. Służą mi do dziś, bez żadnego uszczerbku.
No i tak polubiłam firmę McArthur, że zamiast kupić zupełnie inne buty, kupiłam te; outdoorowe. Zastąpiły mi dzielnie traperki, które miałam przez lata. Bardzo wygodne, lekkie, idealne nawet na letnią wędrówkę po górach, jak i na zimowe wyjścia. Świetne na śnieg i pluchę. dobra podeszwa, bardzo fajnie wyprofilowane w środku. Zapłaciłam za nie jakieś 4 lata temu, około 130 zł.
Buty firmy Jennifer&Jennifer. Z tymi butami to tak: wszystko było dobrze, dopóki było dobrze. a dobrze było bardzo krótko. Zaczęło się jak zwykle; weszłam do sieciówki, spodobały mi się właśnie te, zapłaciłam 99 zł i cieszyłam się nimi całe kilka miesięcy. Bodajże już po 4 miesiącach pękły na pięcie. Szkoda. W użytkowaniu bardzo wygodne (chociaż nie nadają się na dłuższe pokonywanie trasy, nawet po mieście, pieszo) i jak dla mnie świetne; sznurowane, ale z zamkiem z boku. Miękkie, wygodne, bo skóropodobne. Ich kariera zakończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Niestety.
Botki firmy Ecco. Do ich kupna (180 zł) w sklepie firmowym, zachęcił mnie powiew dobrych zmian. Tak, już wtedy uznałam, że zapłacę więcej niż 100 zł za obuwie, a gdy zobaczyłam te botki – uznałam, że to coś dla mnie; fajnie wyglądają na nodze, cholewka dobrej długości, wyglądają na ekologiczne, jakieś takie….blisko natury. No i też, po kilku miesiącach zaczęły się naturalnie ścierać. Jak widać na zdjęciu. I tak nie były przesadnie wygodne; niewyprofilowane w środku. Na przejście z parkingu do centrum handlowego dobre. Równie dobrze mogły kosztować 30 zł. Być może pójdę z nimi do szewca. Nie wiem, waham się.
Zaskoczyłam Cię? :-) Tak, takie buty mam. To buty firmy Catwalk, kupione w sieciówce. Nie byłam pijana- jeśli masz nadal wątpliwości co do mojego wyboru. Dostałam je pod choinkę jako zapowiedź “prawdziwych kowbojek” :-) Ten kolor to nie mój styl, dlatego traktuję je raczej jako dowcip. Chociaż byłam w nich, a i owszem. Muszę im przyznać, że mają solidny obcas; są naprawdę wygodne, dobre rozstawienie stopy wewnątrz. Nie spodziewam się po nich cudów. Jak już zostanę specjalistką od butów, one będą w mojej galerii na honorowym miejscu, niczym pierwsza gitara Elvisa Presley’a.
Małymi krokami zbliżam się do sedna sprawy, czyli tematu. To są oficerki firmy Pepe Jeans. Przecenione z 570 zł na 330. Wypróbowywane od kilku dni. Buty ze skóry- a ja kompletnie do tego nie przyzwyczajona! Do tej pory nosiłam obuwie skóropodobne. Teraz zdecydowałam się skórzane mając nadzieję, że gdy mnie już skończą obdzierać (Jeden but. Drugi- ideał) i dotrzemy się, stworzymy związek prawie doskonały. Bardzo dobrze się w nich czuję. Buty są szyte, a to zwiastun długowieczności. W każdym razie, mam nadzieję, że będą mi służyć dłużej, niż kilka miesięcy. Dobrze wyprofilowane, jak na mój gust. Czy się dotarliśmy z Pepe Jeans czy nie, napiszę za jakiś czas :-)
Dlaczego warto?
Tym optymistycznym, pełnym nadziei akcentem, chcę Cię zachęcić do inwestowania w dobrej jakości obuwie, nawet jeśli miałabyś na ten cel odkładać co miesiąc, przez dłuższy czas. Zaoszczędzisz nie tylko pieniądze, ale i nerwy, i czas.
Droższe obuwie, to jest z półki cenowej 300-400 zł + jest ładniejsze. Jest dobrze wyprofilowane, zatem komfort chodzenia jest nie do porównania. Bardziej się chce o takie obuwie dbać. Detale, takie jak klamry, czy sznurówki są trwalsze! Takie buty są szyte, co oznacza, że możesz przechodzić w swojej ulubionej prze, kilka, kilkanaście, a nawet kilkadzieścia lat.
Mała ilość butów zwalnia od straconego czasu przed lustrem i gonitwy myśli “które buty mam założyć?!”. Masz jedne, dwie pary, nie masz problemu. Uwielbiam nie mieć problemu! :-D
Jakie są Wasze ulubione buty?
Gdzie je kupujecie?
Na co zwracacie uwagę, kupując obuwie?
Czy macie ulubione marki butów, które sprawdzają się od lat?